Cassandra - "Rozdział VII, część I"
One wszystkie są takie piękne. Misternie wykonane, zachwycające, delikatne i bardzo drogie. Do barwienia porcelany używa się tlenku neodymu. Wiem, bo miałam na chemii w szkole. Wychodzimy z Mamą ze sklepu i przechadzamy się dalej ulicą Chciago.
Vincent podarował mi trzy porcelanowe figurki. Są takie nadzwyczajne. Jedna przedstawia dziewczynę, niezwykle podobną do mnie, druga to księżyc, a trzecia - maleńka gwiazdka.
Nie bardzo rozumiem czego ten dwunożny osobnik płci brzydkiej ode mnie chce.... Nie mam pojęcia. Mówi, że jest moim przyjacielem, że jesteśmy bardzo do siebie podobni. Ale ja mu nie ufam. Na zaufanie trzeba pracować latami nie zdobędzie się go za kubek kisielu.
Briana chyba zauważyła, że coś jest nie tak, może jest bardziej inteligentna niż nam się wszystkim wydaje. Może pod maską infantylności skrywa coś więcej. Może obserwuje, szuka, ale ja na pewno nie będę jej tego ułatwiać. To jest konkurs, a ja bardzo chcę zdobyć tę moc. Chcę ją!
Mama wraca do domu, a ja mam zamiar wpaść jeszcze do galerii sztuki. Flynn dzwonił bym tam się z nim spotkała. Głos mu drżał i był zdenerwowany. Z nim też coś jest nie tak. A z Lewisem sa do siebie tak podobni jak dwie krople wody. I jeszcze ani razu nie widziałam ich razem, a poza tym to pseudo-elvis bierze udział w zawodach, a ostatnio widziałam jak to Flynn biegał z Hipisem po lesie. Naprawdę ciężko to wszystko zrozumieć. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Galeria Sztuki to naprawdę ładny budynek. Na tablicy ogłoszeń napisano, że dziś jest wystawa średniowiecznych ubrań. Flynn obiecał, że właśnie tam będzie na mnie czekał. Trudno go będzie przeoczyć - emo rzuca się w oczy.
- Cassandra! Dobrze, że jesteś! - czy wspominałam, że on się maluje? Ale tak, maluje się i to mocno, grube czarne krechy wokół bladoniebieskich oczu. Teraz cały makijaż spływa smolistymi smugami po twarzy. On płacze. On naprawdę płaczę. Trochę mi głupio bo obiecałam być jego przyjaciółką, a ostatnio tak go zaniedbałam.
- Flynn! Co się stało?! - podbiegam do niego jak najszybciej i próbuję znaleźć chusteczkę . Nie jestem najlepsza w pocieszaniu, ale on jest mi naprawdę bliski, oboje lubimy czarny, choć mój make-up nie jest tak mocny, a szminkę mam bordową, ale co tam...
- Nie żyje! Rozumiesz? Odszedł...- kolejna fala łez. - Już na zawsze nas opuścił.
- Kto? - zero reakcji. - Powiedz mi, jeśli chcesz bym pomogła.
- Już nic nie da się zrobić. Przecież nie żyje.
- Coś się stało Lewisowi? To o niego chodzi? - śmierć bliźniaka, czy w ogóle rodzeństwa, jest na pewno ogromnie bolesna.
- Z nim wszystko dobrze. Chociaż nie wiem czy to dobre określenie dla kogoś takiego. To o NIM mówię. - Podaje mi najnowszą gazetę. "KING ELVIS DEAD".
Nie sądziłam, że jest aż takim fanem. Ta muzyka mi do niego niezbyt pasuje.
- Wiedziałem, że jest źle, ale że aż tak? Tak naprawdę nigdy nawet go nie spotkałem. Niby jak? Kto się przejmował nieślubnym dzieckiem? - widząc znaki zapytania malujące się na mojej twarzy odpowiada - Tak Cassy, Elvis Presley to mój ojciec.Teraz już mam pewność, że coś z nim nie tak. Wygadywać takie bzdury!
- Wiem, że mi nie wierzysz, ale to najprawdziwsza prawda. Możesz spytać mojej matki jeśli chcesz. Naprawdę jestem jego synem. Spójrz na Lewisa, są niesamowicie podobni. - ma rację, Lewis wygląda tak jak mógłby wyglądać syna "Króla Rock'nRolla". - Dlatego to on jest ulubionym dzieckiem. Tym lepszym. Co to za sprawiedliwość, że on może żelować włosy, ale to że ja używam eyelinera jest nie do przyjęcia! - teraz to wygląda przerażająco, długie czarne pręgi ciągnące się przez całą twarz, do tego wrzeszczy i wciąż płacze. Zaczynam się poważnie obawiać o jego zdrowie psychiczne!
- Spokojnie Flynn, spokojnie. Nie możesz wyjść do ludzi w takim stanie. Idź do łazienki i umyj twarz, bo straszysz, a potem pójdziemy na koktajl, wypłaczesz się w chusteczkę i wszystko będzie dobrze! Tak btw, to dlaczego Lewis nie jest teraz z tobą?! Jesteście braćmi, powinniście się wspierać! - mój "przyjaciel" zaczyna się histerycznie śmiać. - ?
- Jego nigdy nie ma, nie było i nie będzie! - duka zataczając się ze śmiechu.
- O czym ty mówisz?! - czy on właśnie usiłuje mi wmówić, że jego brat bliźniak nie istnieje!? Czy to może była tylko metafora!?
- Nieważne, już nic nie jest ważne. Spotkamy się wieczorem na zadaniu, pozdrów Brie.
- Teraz już wykonujemy zadania osobno - mówię słabym głosem.
- W takim razie uważaj na siebie. Uważaj...- po tych słowach odchodzi, nie patrząc już w moją stronę. Przez kilka minut stoję w miejscu i chyba nawet nie mrugam, a może tylko mi się zdaje. Pogubiłam się kompletnie się pogubiłam. Wolnym krokiem wychodzę na zewnątrz. Zmierzam chodnikiem w miejsce, w którym często ostatnio bywam.
Bar jest opustoszały. Dziwne, zazwyczaj był tutaj tłum ludzi. Poznaję tego gościa przy ladzie, zawsze po zadaniach czeka na Brianę, ale teraz jest sam. Wygląda na starszego od niej, a ich relacje z boku wyglądają dziwnie, niby brat, niby chłopak, niby przyjaciel. Kto ich tam wie. Siadam dwa miejsca od niego i wyciągam książkę by jeszcze trochę poczytać przed rozpoczęciem zadania - mam jeszcze dobrą godzinę. Czytam i czytam, a tu nagle:
- Hej piękna. Taka piękna buźka jak twoja nie widnieje w żadnych aktach. - przywitał się niby to z szarmanckim uśmiechem.
- Hej? Masz do mnie jakąś sprawę?
- Zapewne jesteś jedną z grona wybrańców.
- Taak. Przejdź do sedna bo właśnie czytam niezwykle interesujący opis egzekucji!
- Interesujesz się kryminalistyką, czy po prostu lubisz krwawą rzeź?
- To pierwsze. W prawdziwym życiu nie uznaję przemocy fizycznej.
- To bardzo dobrze się składa. Powiedz piękna - odgarnięcie włosów, które chyba miało zrobić ma mnie wrażenie - co wiesz o piwnicy tej knajpki. Bo chyba mi nie powiesz, że nic wiesz? - uniesienie brwi.
- A co jesteś desperatem, któremu nie zaproponowali udziału? -
- Gdyby mnie nie zaprosili to bym nie wiedział.
- Parę razy widziałam cię z Brie, więc może stąd byś wiedział - zsiadam ze stołka i ruszam ku wejściu do piwnicy, na odchodnym posyłam mu buziaka. Mam nadzieję, że załapał że to taka forma sarkazmu!
W piwnicy zgromadziła się już część osób. Dopiero słysząc zdenerwowane szepty jakiejś dziewczyny zdałam sobie sprawę z jednej bardzo ważnej kwestii - nie mam pojęcia jaka jest zagadka, a co za tym idzie, nie wiem jakie jest jej rozwiązanie! Przerażona wypatruję w tłumie Hipisa bądź Lewisa, może chociaż dadzą mi zagadkę!
Na szczęście mój problem udaje się szybko rozwiązać. Na tablicy ogłoszeń wiszącej z tyłu, kartka z zagadką wisi w samym centrum!
"Didymos. Z ziemi powstali
Bliźniak Nowy,
Oraz Bliźniak Zielony.
Jeden poprowadzi do umysłu,
Drugi do siły.
Tylko jeden jednego znaleźć może,
Tylko drugi drugiego odkryje.
Na rozstaju dróg rozejść się musicie
Tylko wtedy bliźnięta znajdziecie"
Bliźniak Nowy i Bliźniak Zielony, to musi być Prazeodym i Neodym! Miałam to na chemii. To bliźniacze pierwiastki, jeden prowadzi do umysłu, a drugi do siły, to pewnie jakiś podział. Neodym to na pewno umysł, a prazeodym - siła. Tylko jak ja mam znaleźć to w LESIE? Neodymu używa się jako magnesów neodymowych, a także do barwienia szkła czy porcelany (niestety nie mam przy sobie żadnej z otrzymanych od Vincenta figurek). Stosuje się go też jako dodatek stopowy do produkcji laserów neodymowych czy katalizatorów. Wiem, że to neodym chcę znaleźć, ale skąd mam wziąć takie przedmioty?!??! Skąd ja się pytam?!
- Proszę wszystkich o uwagę! - czy ona musi tak przeraźliwie skrzeczeć?! - Dzisiaj nie działacie już w parach, zapewne duża część pożegna się na zawsze z możliwością otrzymania mocy! - na pewno cieszy się z tego powodu! - Zadanie, które na was czeka, wymaga inteligencji - wymownie patrzy na Hipisa i Lewisa, którzy rzucają skórką od banana, kompletnie ignorując Romę. - i umiejętności logicznego myślenia. Ta konkurencja różni się od pozostałych - musicie dostać się na miejsce oznaczone literą X. Wolno wam zabrać TYLKO jedną rzecz. Jaką? Musicie wywnioskować z zagadki. Do dzieła!
Wszyscy rzucili się do wyjścia, niezrażona tym wszystkim wychodzę szybkim marszem i kieruję się w odpowiednie miejsce. To koło baobabu, mimo że początkowo nie umieszczono go na mapie, to zawsze po zadaniach dorysowywałam odpowiednie punkty, dlatego mam ułatwione zadanie.
Po kilku minutach jestem na miejscu. Nie widzę nikogo w pobliżu. Pod drzewem jest sterty rzeczy. Coś jak Róg Obfitości! Ale mogę zabrać tylko jeden przedmiot i musi on mieć związek z neodymem.
To trochę szukanie igły w stogu siana. Tu jest po prostu wszystko - namiot, różowe kalosze, żółta konewka, gumowa kaczka, jedzenie z plastiku, kawałki puzzli, skarpety, aż w końcu znajduję to! Pudełko z kawałkami porcelany. Zabieram znalezisko i odbiegam najszybciej jak tylko mogę. Słyszę glosy i tupot stóp. Po chwili rozlega się krzyk. Oglądam się nie przystając- ktoś wisi zaplątany w sieć, a więc to się dzieje, gdy delikwent zgarnie więcej niż jeden przedmiot!
Już trochę zziajana dalej biegnę do celu. Bardzo chciałabym być pierwsza, ale nawet jeśli nie to chociaż dostać się dalej, a jestem prawie pewna, że tak będzie!
Wreszcie zmęczona do granic możliwości wpadam do piwnicy. Przedem mną są dwie osoby. Lewis, który jak się okazuje nie jest tak głupi za jakiego go brałam i jakaś jeszcze dziewczyna, którą pierwszy raz widzę.
Oddaję Romie pudełko pełne porcelanowych kawałeczków i zdenerwowania czekam na odpowiedź:
- Dobrze Tenebris. Znalazłaś odpowiedni przedmiot, a jeśli chodzi o wydarzenia z zeszłego zadania - mam nadzieję, że dostałaś nauczkę. Zresztą nie ważne, Czyściciele odpowiednio się tobą zajęli. - złowieszczy uśmiech i odgłos skrobania długopisem po papierze, to znak, że rozmowa z panią Renibus dobiegła końca. Ja już zdążyłam o tym wszystkim zapomnieć, po wyjściu ze szpitala te wszystkie wydarzenia uleciały z odmętów mej pamięci.
To wszystko przypomniało mi o Vincencie. Tym razem nie przyszedł, ani nie kazał się szukać. Dereck też znikną, a przecież zawsze był...
- Hej! Cassandra, widziałaś się dzisiaj z Flynnem? Mówił, że macie się spotkać, a dzisiaj miał jeden... z tych gorszych dni... - Lewis nie wydaje się być przejęty śmiercią Elvisa, zupełnie odwrotnie niż Flynn.
- Tak, spotkaliśmy się w Galerii. Strasznie rozpaczał po śmierci Presley'a. Powiedział też kilka hmmm... dziwnych rzeczy. Np. że Elvis to wasz ojciec. - mimo wszystko, wydaje się być tym rozważniejszym z bliźniaków.
- CO??!! Z nim naprawdę jest coś nie tak, to prawda jakiś facet zostawił naszą matkę samą z nami dwoma, ale jestem pewien, że nie był to Elvis Presley! Flynnowi odbija szajba. Jak zawsze zresztą. - ich zeznania zupełnie się nie pokrywają, jeden mówi że A, a drugi że B. I któremu tu wierzyć? Temu, który ma tonę żelu na głowie i nosi koszule z brokatem?, czy raczej temu, który używa cienia do powiek i ma kolczyk w wardze i tunele w uszach?
Odpowiedź jest prosta. Zaufaj mnie.
Vincent?! Co ty robisz w mojej głowie?
Zdążyłam, ledwo ale zawsze. Jak Cameleon mi przekazała uważasz Incaligo, że Nigel i Cassandra pasowaliby do siebie, więc scenka z ich spotkaniem jest właśnie dla Ciebie, a co za tym idzie dedykuję Ci cały rozdział. Buziaki i do napisania!
Ooo... Jak mi miło *bardzo mocno tuli MrocznąKosiarkę*
OdpowiedzUsuńWow..ten Vincent to już jakaś paranoja, zaczynam się jeszcze bardziej bać. Musiałaś się dużo naszukać, skoro tyle się dowiedziałaś o tych pierwiastkach. Biedny Flynn *ppodchodzi do chłopaka i lekko obejmuje "Nie płacz, wszytko się jakoś ułoży, dasz radę, pomożemy Ci" * Jakim cudem bliźniacy są tak różni. I bardziej z tej dwójki lubię Flynna (może dlatego, że też kocham czerń). Tyle się tu dzieje. A VIN to już całkiem. To jest aż chore
Jeszcze raz mocno tule, dziękuję Ci bardzo kochana.
Twoja Incaligo :*
Cieszę się, że się cieszysz =D
UsuńVincent ma ciekawą i złożoną osobowość (czyt. jest psychiczny). Nie musiałam szukać aż tak dużo, ale lubię chemię więc nie był to dużo problem, gdybym była zmuszona szukać informacji dotyczących sportu byłoby duuuuużo gorzej!
Bliźniacy.......lepiej przemilczę relacje i osobowości Flynna i Lewisa, kiedyś dowiecie się dlaczego....
Jasne, że się dzieje, Cameleon dostarcza nawalanek i krwi, a ja strachu i bojaźni wewnętrznej ;)
Tak już mamy =D
Lubię być przytulana =D
~MrocznaKosiarka
Szkoda, że nie ma tu sceny pierwszego spotkania Cassy z Vincentem,pewnie pojawią się tu o niej jeszcze jakieś wzmianki ale chciałam wiedzieć czym ją tak Vincent zdenerwował(albo Dereck,w końcu obaj tam byli).Nieco się zrehabilitował tym prezentem ale to za mało by odzyskać moje dobre mniemanie o nim(nie sądzę żeby był dobry,jednak to jego zachowanie nie pasuje mi do wizerunku nie do końca złego, szalonego doktorka).
OdpowiedzUsuńŻebym to ja tak potrafiła zapamiętywać takie rzeczy z chemii jak ona!A przecież ciekawostki na temat pierwiastków czy też związków chemicznych oraz doświadczenia to najciekawsze części lekcji tego przedmiotu(i myślę, że wiele osób się z tym zgodzi).
Co do zaufania-zgadzam się w stu procentach z Cass.
Briana posiada umiejętność(nawet można ją zakwalfikować do prawie-super mocy) posiadania cennych bojowych(i pewnie też taktycznych) umiejętności oraz bycia sobą w sposób, który zaprzecza, że umie ona coś takiego.Nic dziwnego,że zmyliła pod tym względem Cassy ale ona już zaczęła się domyślać,że coś tu nie gra.Pewnie trochę to potrwa ale dowie się jeśli nie wszystkiego to większości.
Cassy mówiąc tu o zdobywaniu mocy brzmi jak Gollum.
Flynn z jednej strony gada jak wariat a z drugiej brzmi jakby mówił prawdę(choć wariaci wierzą,że ich przywidzenia są prawdziwe).Dla mnie on brzmiał prawdziwie, nie mogę też wymyślić powodu dla którego matka miałaby go tak okłamywać-tu się chyba nie sprawdza to,że dzieci lubią jak ich rodzice są cool, a najlepiej piękni,młodzi i bogaci(fajnie jest jak twój ojciec to wielka gwiazda piosenki ale chyba najlepiej jak jest miłym,przyzwoitym facetem który troszczy się o innych i z bardzo ważnych powodów nie może być z rodziną).No chyba,że powód to jest to,że nie wie kim jest ojciec bliźniaków lub powstali w wyniku wpadki i( w obu przypadkach została z jeszcze innym facetem by nie być samotną matką) ona się tego wstydzi.Na je miejscu poprosiłabym Vincenta by to sprawdził-skoro umie wejść do czyjejś głowy to pewnie czyta też w myślach.
Nie domyślałam się,że Cassy się maluje(jest zbyt grzeczną dziewczynką lub makijaż nie jest w jej stylu-woli naturalność lub nie jest za kobieca a agrafka w uchu była pojedyńczym wybrykiem).
Flynn mówił jakby uważał,że jego brat tak się zmienił,że nie jest już jego bratem.
Może czepiają się rodzice o to nie tylko dlatego,że uważają Lewisa za lepszego ale też bo żelowanie włosów jeszcze uchodzi za męskie a malowanie oczu już nie?
Wykonywanie zadań samemu-Cassy poradzi sobie pod względem intelektualnym ale może mieć kłopoty jeśli chodzi o sprawy fizyczne.Nie wygląda ona na słabą czy też niezdarę ale też nie na taką co jest najlepsza z WF-u,ma super kondycję i jeszcze umie się bić(gdyby się ich uczyła to chyba tylko judo i źle by się czuła psychicznie gdyby w ten sposób miałaby walczyć).Pod tym względem doskonale dopełnia się z Brianą.
Scena z Nigelem-to był podryw czy też(potencjalna) rekrutacja?Jeśli to pierwsze to wyjątkowo kiepski-przyjacielskie podejście na początek by podziałało lepiej,chyba Nigel widzi,że Cassy to nie pusta panienka tylko poważna dziewczyna.To drugie-chce by Brianie pomagała,nie bruździła w misji i nie zrobiła afery kiedy dowie się o prawdzie.
Róg obfitości-widzę,że czytałaś Autorko Igrzyska Śmierci(choć był też w Pratchetcie)?Też czytałam i oglądałam ale do gustu mi nie przypadło.Też uwielbiam Marvela ( ogólnie wszystko co fantastyczne).
Więc Czyściciele czyszczą z przedwczesnych supermocy i pamiętaniu o nich?
Do analizowania to mam talent wyłącznie książkowo-blogowy(oraz niektóre filmy) i z kierunkiem studiów nie trafiłaś.
Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
Anonimowa 2
Szkoda, że nie trafiłam....
UsuńJeśli chodzi o Flynna i Lewisa to cała sprawa jest dość skomplikowana, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Vincenta będzie dużo, głównie dlatego, że bo po prostu lubię.
Co do chemii to całkowicie się z tobà zgadzam. Racja Briana i Cassandra świetnie się uzupełniały.
Czyściciele mówiąc wprost robią na zawołanie zwykłe pranie mózgu ;)
Dziękuję za wenę i do napisania
~MrocznaKosiarka