poniedziałek, 16 listopada 2015

Dwa rude lisy

Briana - "Rozdział VIII, część I"
Po przeczytaniu nie zapomnijcie zagłosować w ankiecie po lewej

 To ja byłam tą idiotką, która się zaplątała w sieć. Lepiej mojego przygotowania nie da się zobrazować. Pięknie, po prostu pięknie! Kompletne ze mnie beztalęcie. Idiotka! Zerknęłam na stertę rzeczy. Może jak uda mi się rozhuśtać to będę mogła czegoś tam sięgnąć. Na szczycie wierzy z dziwnych przedmiotów leżał spory kawałek fioletowego szkła. Ostry nada się. Przełożyłam rękę przez oczko siatki. Nie sięgam! Zaczęłam pchać się rytmicznie na obie strony, a uczestnicy pode mną chchotali patrząc na moje bezsensowne starania. W końcu jednak ledwo, ale złapałam zdobycz. Zaczęłam gorączkowo jeździć ostrą krawędzią po linkach. No dalej, dalej! Czas uciekał, ludzie wracali do Piwnicy, a ja dalej tkwiłam zawieszona w siatce. Jedna linka pęknęła, ale to nie wystarczało bym mogła się przecisnąć. Mimo niskiego wzrostu nie byłam drobna. Z uporem i czasen uciekającym coraz szybciej, cięłam liny. Dopiero po spiłowaniu trzech mogłam się przecisnąć. No dobra, wydostałam się z sieci i co teraz? Nie wiem co wziąść. No niech to! Poddaję się! To koniec! Koniec mojego zadania, koniec mojej misji, koniec wielkiej szansy. To koniec.
 Załamana i jednocześnie wnerwiona do granic możliwości dotarłam do Piwnicy jeszcze przed końcem. Gdy tylko weszłam do środka, oparłam się o ścianę i zwiesiłam głowę.
- Bella, co ty masz w ręce? - warknęła Roma. Och tylko tej mściwej baby tu brakowało!
 Spojrzałam jednak na ręce. Nadal trzymałam to kolorowe szkło. Renibus zaczęła mruczeć pod nosem i naskrobała coś na karcie. Byłam wykończona. Spojrzałam na Cassandrę. Znając życie była pierwsza. Eric stał obok jakiejś blondi i rozmawiał z nią z uśmiechem. Ciekawe o czym? Czy hipis i barbie mają jakieś wspólne tematy?
- Cisza! - chrapliwy głos Renibus robił się coraz mniej znośny. - Podsumowując dzisiejszą próbę tak jak myślałam odpadło całe grono osób. - kąciki jej ust powędrowały w górę. Czy to był uśmiech? - Na liście zwycięzców znajdują się Levis Johnson, Victore Vegas, Cassandra Tenebris, Eric Williamsen, Trinyty Stone, Beatrice i Travis Hyena, Hubert Nyger i Briana Bella. Następna zagadka wisi na tablicy. Jak już ją sobie przepiszecie to wynocha!
 To nie możliwe, to po prostu jakiś wredny żart Romy. Spojrzałam na papier leżący na jej biurku. A jednak. Rozpłakałam się, nie mogłam uwierzyć! Głupi mają szczęście jak to się mówi. Kto by pomyślał, że ten kretyński kawałek szkła uratuje mi życie dwukrotnie podczas jednego wieczoru. Nie do wiary. Byłam w grze, jeszcze nie odpadłam! Spojrzałam na zagadkę, o której mówiła Roma. Wyjęłam notes, długopis i spisałam tajemniczy tekst.
"Chytrość i chciwość
Przyjaciółki najlepsze
Zmierzają drogą
By zgarnąć co wieczne.
Zabawna sprawa, obie tak durne
Że gdy ich nie znajdziesz,
Miny pochmurne
Dywanu nie zrobisz
A pasek też żaden
Co rude to dziwne,
Pod nosem ci kładę.
Rozglądaj się wokoło,
Nożyczki miej blisko,
bo gdy nadejdzie chwila
w dłoni zapłonie zwierzęce ognisko."
 Te zagadki są coraz dziwniejsze - stwierdziłam spoglądając na różową farbę powoli schodzącą z moich rudych włosów. W podskokach wbiegłam do baru gdzie jak zawsze czekał na mnie Nigel. Wolałam mu się nie chwalić swoim dzisiejszym wyczynem.
 Następnego dnia mój "brat" uparł się żebyśmy poszli na salę treningową CIA. Nie lubię tam chodzić bo Lace cały czas stoi nade mną i każe wykonywać wszystkie najgorsze ćwiczenia. Dzisiaj zaczęliśmy od podnoszenia ciężarów, oczywiście zaraz po morderczej rozgrzewce. Chłopak dokładał ciężarki jeden po drugim. Jednak wystarczyło poprosić, a przenieśliśmy się na inne stanowisko. Mawiał, że agent nie mam mieć mięśni, ale mądrość i zwinność. Łyknęłam tylko szybko picie i już musiałam wchodzić na ściankę wspinaczkową.
- Potrzymaj moją pepsi.
Wskoczyłam na ściankę i rozpoczęłam wyścig do góry. Ręce od potu ślizgały mi się w uchwycie, ale brnęłam dalej póki mogłam. Spojrzałam w dół. Że co!? Nigel gadał sobie w najlepsze  z jakąś laską zamiast mnie asekurować. A to dupek! Z wściekłością ruszyłam n górę jednak poślizgnęłam się, przywaliłam kolanem w uczywt i spadłam. Lace zorientował się dopiero po chwili. Napiął linę w ostatnim momencie. Odpięłam uprząż i opadłam na materac. Szybko się podniosłam i z miną pełną wyrzutu zaczęłam prawić mu wyrzuty.
- Może byś się skupił wreszcie na pracy? Masz mnie trenować, czyż nie?
- Wybacz Brie. - powiedział machinalnie cały czas wpatrzony w tą laskę. - Pozwól, że ci przedstawię, to Trinity Stone.
 Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i wyciągnęła rękę. Trinity Stone?
- Ty sobie chyba jaja robisz. Skąd ją zgarnąłeś?
- Jest nową agentką, zgłosiła się do nas niedawno informując, że bierze udział w Próbie i chętnie nam pomoże.
 Ledwo się powsztrzymałam od krzyknęcia przekleństwa na całą salę. Wiedziałam, że gdzieś ją widziałam, a to nazwisko wyczytała wczoraj Roma. Ale nowa agentka?
- I tak po prostu ją przyjęli?
- Ekhm, ja tu stoję. - zauważyła.
- Zamknij się. - spławiłam ją.
- Brie zachowuj się od dzisiaj będziecie razem pracować. Skoro wykonuje to samo zadanie co ty to przypisali ją jako moją młodszą partnerkę.
- A co ze mną!?
- Spokojnie, ty też jesteś moją partnerką, nic się nie zmieniło.
- Zmieniło się bardzo dużo. - syknęłam.
 Machnęłam włosami i wyszłam z sali. Szybko dotarłam pod prysznice. Dopiero przy suszarkach dogonił mnie Lace. Coś mówił, ale go nie słyszałam przez ten szum.
- Coś mówiłeś braciszku? - zapytałam sztucznie słodko wyłączając suszarkę.
- Bella co w ciebie wstąpiło? - odparł surowo.
 Nabrałam gwałtownie powietrza. Nie mówił do mnie po nazwisku od czasu ... Łzy wezbrały mi w oczach. Jak mógł? Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Nie mogłam wytrzymać. Wybiegłam płacząc, jednak mnie dogonił.
- Zostaw mnie. - wyszarpnęłam rękę z wściekłością powstrzymując łzy.
- Co zrobiłem nie tak, że znów się obraziłaś? - usłyszałam wyraźny sarkazm i kpinę w jego głosie. Szepnęłam "nic" i ruszyłam pieszo do domu. Do prawdziwego domu.
- Brie, skarbie coś się stało? - zapytała mama na przywitanie.
- Nic, stęskniłam się. - nie było to do końca kłamstwo.
 Weszłam do domu. Nabrałam w płuca zapachu odświerzacza powietrza i spaghetti, które mama zrobiła na obiad. Przywitałam się z Hayley. Moja siostra była strasznie podekscytowana quizem, którego akurat puszczali w TV. Po obiedzie usiadłyśmy przed ekranem i próbowałyśmy zgadywać odpowiedzi na pytania. Ja pamiętałam co niektóre rzeczy ze szkoły, Hay znała parę ciekawszych faktów, a mama to w ogóle popisała się wiedzą i odpowiedziała prawie na wszystkie. Fajnie się bawiłam móc byc znów w domu. Jednak kiedyś trzeba było wrócić do miejsca spania. Przeszłam kawał miasta w piękny, letni wieczór i otworzyłam drzwi. W środku na wieszaku była kurtka mniej więcej w moim rozmiarze. No chyba nie! - pomyślałam. Czy on jest aż takim skończonym debilem żeby dać tej suce tu mieszkać? Szybko przeszłam do salonu i mnie zamurowało.
- Alice! - wykrzyknęłam na widok starej przyjaciółki.
 Dziewczyna wstała od stolika i przytuliła mnie.
- Gdzie Nicole? - zapytałam, a bliźniaczka wspomnianej blondynki spuściła głowę.
- Zaginęła, Nigel pszedł jej szukać.
- Gdzie ją widziałaś po raz ostatni? - włączyłam mój śledczy tryb.
- W domu. Mówiła, że idzie tylko do banku załatwić papiery. Nie wraca już od pięciu godzin.
- Nie dzwoniła?
- Nie.
- Słuchaj jak dostaniesz tutaj deprechy to na nic nam się niec przydasz. Widzę, że nie chcesz o tym mówić, spokojnie zajmiemy cię czymś innym. Nie myśl teraz o niej.
 Jednak ja o niej myślałam. Zastanaszukać się gdzie szukać, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Gdy zadzwonił telefon przerywając ciszę ja i Al podskoczyłyśmy jak na huk wystrzału. Odebrałam.
- Hej, Alice jesteś tam? Czy Briana wróciła do domu?
- Tak jesteśmy tutaj. Znalazłeś ją?
- Nie jeszcze. Nie wiem gdzie szukać.
- A sprawdzałeś czy może wróciła do domu?
- W sumie nie.
- To jedź, jak jej tam nie będzie to zadzwoń do mnie, przyjadę i ci pomogę.
- Nie, to ciebie nie dotyczy.
 Nie odpowiedziałam, tylko odłożył słuchawkę. Przekazałam treść naszej rozmowy jego siostrze. Ucieszyła się, że tak troszczę się o Nickie. Nie ucieszyła się natomiast z następnego telefonu brata. Nie było jej w domu. Kazałam mu tam na mnie czekać, pożyczyłam samochód od Alice i szybko podjechałam pod jej dom. Lace tam na mnie czekał ze zniesmaczoną miną. Oczywiście chciał mojej pomocy, ale udawał, że nie chciał, bo mu duma na to nie pozwalała. Zastanowiliśmy się gdzie Nicole mogła iść. Objechaliśmy wszystkie dworce metra, drugi punkt bankowy oraz jej ulubionego fryzjera. W końcu zawitaliśmy do klubu disco do którego lubi chodzić. No i nie zgadniecie kogo tam spotkaliśmy.
- Heej! - przywitała nas sztucznym uśmiechem. Już wiecie o kogo chodzi?
- Nie widziałaś tutaj tej dziewczyny? - zapytałam oschłym tonem pokazując zdjęcie poszukiwanej.
- Niestety. A co się stało?
- Zaginęła. - opowiedział Nigel.
- Nie twoja sprawa. - warknęłam w tym samym czasie.
- Och bardzo mi przykro. Pomogę wam jek szukać.
- NIE! - wydarłam się. - To nie twoja sprawa. Odwal się.
- Ale ja chętnie pomogę.
- A ja chętnie dałabym ci po mordzie. - wyszłam ciągnąc za rękaw Nigela i jeszcze rozgladając się za poszukiwaną bliźniaczką.
- Czemu tak jej nie lubisz? - zapytał gdy już wsiedliśmy do auta.
- Ty jeszcze się pytasz? To nie czas na to, teraz szukamy Nicole.
Stwierdziliśmy, że wrócimy na razie do domu Lace'a. Nie mieliśmy już pomysłu gdzie szukać. Byliśmy wprost załamani. Weszliśmy ze spuszczonymi głowami do domu, a tam Alice ubrana w kurtkę wprost skakała z podekscytowania.
- Nie znaleźliśmy jej. - wyznał smutno agent.
- Ale ona sama się znalazła! - spojrzeliśmy na nią z roszerzonymi oczami. - Zadzwoniła, jest u mamy Brie!
 Szybko wpakowaliśmy się do auta i popędziliśmy do mamuśki. W domu faktycznie była Nicole! Piła herbatę z moją mamą i Hayley. Wpadliśmy na nią jak burza i każdy po koleji ją ściskał i oglądał. Mama zrobiła herbatę również nam przy której Nickie opowiedziała co ją spotkało. Była w tym banku i zajęło jej to dłużej niż myślała. Przy wyjściu natomiast napadł ja jakiś zwykły bandyta. Próbowała walczyć, ale kolo zabrał jej torebkę i zwiał. Samiutka jak palec ruszyła pieszo do domu bo klucze od auta miała w torebce, tak jak portwel dlatego nie mogła zadzwonić. Gdy dotarła do drzwi okazało się, że Alice nie ma w domu, a ona nie ma również tych kluczy.
- Ale cię udupił. Jak go znajdę to mu wszystkie flaki wypruję! - skomentowałam.
 Dziewczyna ruszyła więc tam gdzie miała blisko czyli do mojej mamy, tylko cztery ulice od ich mieszkania.
- Morał z tego taki, że następnym razem trzeba siedzieć u was w domu jak będziemy cię szukać. No i musisz chodzic do mnie na treningi samoobrony! - wywnioskowałam.
 Byłam bardzo szczęśliwa móc spotkać dziewczyny po dwóch latach. Urządziłyśmy sobie nawet nocowanie w moim starym pokoju jak za dawnych czasów. Gadałyśmy do drugiej nad ranem. Następnego dnia skoczyłyśmy we trzy ma siłownię i do Ala na kawę. Bawiłyśmy się wprost świetnie. W barze przypomniałam sobie o kolejnej zagadce na Próbę. Pokazałam dziewczynom tekst. Razem doszłyśmy do wniosku, że chodzić może tylko i wyłącznie o lisa. Rude, chytre, chciwe zwierzę. To na pewno lis. "Przemierzają drogą by zgarnąć co wieczne ..." może tu chodzić o ścierzkę prowadzącą do babobabu. Przekonałam się o tym już w kolejną sobotę. Na zadaniu stawiło się wszystkich dziewięciu uczestników wraz z Trinity Stone (może ją zajdę po chichaczu w lesie i ukatrupię jak będzie okazja). Roma włączyła stoper i wybiegliśmy z Piwnicy jak jeden mąż. Hipis i Elvis ruszyli ścieżką skręcającą w lewo, Trinity Stone tą prowadzącą w prawo, dwójka czarnowłosych dzieciaków poszła prosto, chłopak o ciemmej skórze pogapił się przez chwilę na zagadkę, a potem wrócił do Piwnicy, a Cassandra, wyjęła z torby różowe nożyczki i zupełnie nie przejmując się resztą uczestników, ruszyła w drogę. Ja zerknęłam na mapę i obrałam kierunek w stronę baobabu. Po drodze wypatrywałam wszędzie tych piekielnych lisów. W pewnym momencie coś przebiegło za mną. Obróciłam się przerażona. Co to było? Coś mnie śledzi, słyszę to. Rozejrzałam się po drzewach, nadal nic nie zauważając. Powoli ruszyłam do przodu. Próbowałam się uspokoić i zachowac trzeźwy umysł. Nie mogłam przecież odpaść i dać satysfakcji tej lafiryndzie! Szłam do przodu i nagle moja lewa noga powędrowała w dół. Wpadłam w wąską dziurę na poboczu ścieżki. Szybko się wyswobodziłam i spojrzałam na to coś. Była to nora, która ciągnęła się jeszcze dalej pod ziemią. Na jej obrzeżach leżały małe kostki i jakieś skrawki sierści. To było to mój ostrzygnięty lis! Zabrałam włoski do ręki i ruszyłam szybko do Piwnicy. Gdy otwarłam drzwi w środku czekała już na mnie pewna osobistość ...


6 komentarzy:

  1. Znowu tylko mi się zdawało, że pisałam komentarz. Masz do mnie pecha :(
    Fajna zagadka. Nie była bardzo trudna, ale logicznie trzeba było pomyśleć. Tylko jak można mieć takiego farta jak Brie? Najpierw to szkło, później znalazła sierść. Na zadaniach radzi sobie naprawdę świetnie.
    Co innego życie prywatne :-/ Tu to ma dziewczyna pecha. Znów jakaś głupia blondi zabiera jej przyjaciela, bo ten jest zbyt wielkim kretynem, albo niedorozwojem umysłowym. Tak, już zdecydowanie go nie lubię.
    Kiedyś też tak miałam, tylko że ja po całym mieście szukałam brata, bo poszedł z znajomymi do kina i na cały dzień zniknął, nie odbierali telefonów, zero kontaktu. Niezły stres, nikomu nie życzę. Bardzo realistycznie to napisałaś. Mój brat też się podobnie znalazł. Przyjechał do domu z wiadomością, że poszli najpierw na pizzę a później do kina i dlatego tak późno. Tutaj, za realizm tej sceny masz u mnie ogromnego plusa :)
    Świetny ten rozdział.
    Do następnego. Zrobiłam wenorki (faworki z weny), przyszykowałam dla Ciebie pudełeczko.
    Całusy ;)
    Incaligo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie. Nic nie szkodzi :)
      Tylko dzięki szczęściu głupich. Chciałam właśnie pokazać, że wygrana zależy na pracy zespołowej, ale też czasem po prostu ma się fuksa.
      Zagłosuj na niego w ankiecie ;)
      Na prawdę?! Mój brat kiedyś się zgubił na koncercie i to nie na długo. Takiej sytuacji nie przeżyłam, ale pomyślałam, że bliźniaczki wkroczą jakoś do akcji i to przez taki zwykły incydent, który może się przydażyć każdemu, a nie tylko Selenom.
      Taki z niepotrzebną akcją.
      Ojej!! Strasznie jesteś kochana! Ależ ja przytyję od dobroci Twojej i mojej nauczycielki od matmy.
      Całuski :*

      Usuń
  2. Nie sądziłam,że to Briana wpadnie w siatkę-myślałam,że jak ona to wpadła to Cassy powie,że to ona a nie że ktoś(o ile dobrze pamiętam,może to dlatego,że będąc z nią w parze miała aż za wiele kontaktu z jej absorbującą osobowością to teraz postanowiła jej unikać by mieć święty spokój?).Z jednej strony taka nieostrożność do Briany pasuje(no i to,że wzięła dwa-chciała mieć większe szanse) a z drugiej jako agentka nie powinna popełniać takich błędów.Ale jak na agentkę przystało umiała i wydostała się z sieci.Morał z tego jest taki-szanse nie szanse, zachłanność i chciwość nie popłaca.
    Tu chyba można napisać-naiwny ma szczęście.Nie głupi bo Briana rozum ma tylko do niektórych rzeczy go nie używa.
    Co za kretyn z tego Nigela-rozumiem,że na Brianie jego świat towarzyski się nie kończy ale są sytuacje kiedy się trzeba zająć daną osobą.Briana może by nie zginęła ale na pewno strasznie by się potłukła gdyby nie pokazałby on refleksu.No chyba,że naprawdę jest taka disneyowska(lub wielkocycka),że miał prawo chłopak się rozproszyć.Potem z kolej Briana wykazała się głupotą-wiem, że tak już wcześniej robiła ale nadal mnie to irytuje jak lamentuje i próbuje sama zmierzyć się z problemem i nic nie tłumaczy Nigelowi,który z kolei próbuje się dowiedzieć o co biega bo sam się nie domyśla.Nigel jest w niektórych kwestiach rozumienia Briany bardzo niedomyślny,próbuje ocenić sam nową,ładną i z pewnością bardzo milutką znajomą ale trochę zna Brianę i powinien zauważyć iż darzy ona sympatią każdego(oprócz Johna oczywiście) i fakt,że ukazuje w stosunku do kogoś taką antypatię powinien go przynajmniej zaniepokoić.
    Trinity Stone ma urodę lalki barbie i jak już wcześniej pisałam disneyowskiej księżniczki i ani trochę nie wygląda na wredną nie licząc sztuczności oczywiście.Nemezis Briany-ona w szkole jej waliła niby grzeczne ale drwiące uwagi, rozpuszczała złośliwe plotki, odwracała od Briany znajomych i nauczycieli(u nich chyba barbie budziła większe zaufanie niż szalona Różowa)?Chciała zostać królową popularności w szkole i dla rozrywki bawiła się czyimś kosztem a na ofiarę wybrała Brianę(bo wyglądała na łatwą ofiarę,bo pomimo naiwności w niektórych kwestiach życiowych,czy po prosu od pierwszego spojrzenia jej się nie spodobała mimo że jej nic nie zrobiła?) ?A teraz chce nie tylko odwrócić od niej znajomych(z jej mamą i siostrą by się natrudziła) ale i zabrać pracę i możliwość uzyskania mocy?
    Akcja z bliźniaczkami była absorbująca ale jednak mi się podobają bardziej akcje z Selenami,służbami specjalnymi czy mafią.
    Jeszcze głosować nie będę bo nie wiem jaka wredna jest Trinity a z reszty co mnie irytują to po równo.I proszę nie pisz na różowo-ciężko się czyta i kolor wali po oczach.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż taka jest Brie - zwariowana i nierozsądna.
      Niestety głupi.
      Briana wszystkich lubi? Co to nie, niestety nie masz tu racji, a co do zachowania ich oboje to no cóż tak już wyglądają ich relacje przy ich charakterach. Brie woli rozwiązać problem sama i się pofochać bo to jest dla niej normalne, tak żyje.
      Skąd wzięłaś to, że były razem w szlole? Nie były, ale relacje w pracy przypominają to co opisałaś. Trinity zrobi wsztstko, żeby zdobyć to czego chce, a chce posady Brie. Możesz przeczytać o niej w zakładce Seleni.
      Dobrze zapamiętam i następnym razem skupię się na tym. Bardzo dziękuję za podpowiedź bo powoli kończą mi się pomysły.
      Wybacz kolor musiałam tylko zaznaczyć Kosiarce jej fragment i potem próbowałam to usunąć, ale nie udalo mi się mimo wielu prób.
      Dziękuję i nawzajem!

      Usuń
  3. PS
    Aha i tytuł rozdziału mi się skojarzył z tym, że teraz wsród Selenów są dwa lisy-Roma(bo ruda) i Trinity(bo potencjalnie wredna).
    Pozdrawiam!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W połowie zgadłaś! Chodziło mi o Romę i Brie bo ona jest naturalnie ruda. Ale Trinity też pasuje tak jak napisałaś.

      Usuń