poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Wszystko przez nią

Briana - "Rozdział V, część III"
 Siedziałam na historii i słucham wywodów Bora na temat drugiej wojny północnej, przy okazji bazgroląc w zeszycie. Takie miłe, małe nieróbstwo. Cały czas powracały do mnie myśli o Jacku, szlaban i to debilne wypracowanie na pięćset słów dla Romy. Ugh! Na szczęście wiedziałam na ten temat co nieco dzięki nerwowemu nawykowi mojego poprzedniego partnera... O w mordę! Potok myśli nagle się zatrzymał. Nigel jest teraz moim nowym-starym partnerem. Sierżant Jarvis przekazał mi tą wiadomość, a ja nawet nie zwróciłam na to uwagi. Szlag! Tylko nie to!
- Bella, czy raczysz udzielić mi odpowiedzi na pytanie, jakie państwa wzięły udział w omawianej przez nas wojnie? - Nauczyciel rzucił we mnie niespodziewane (wedłóg niego) pytanie.
- Rosja, Szwecja, Polska, Brandenburgia i...
- Austria i Dania. Po jednej stronie konfliktu... - Bla, bla, bla. Odinson kontynuował przerwaną mowę, a ja bazgrałam dalej. Czy życie nie jest piękne? Nie, bo Nigel znowu jest moim partnerem!!
 Tak mnie to rozeźliło, że całkiem zapomniałam o dzisiejszym wypadzie na strych z Dawn i Perry. Była to jedna z niewielu wolnych godzin, gdzie Trinity nie chuchała mi na kark.
- Ziemia do Briany. Ksh! Tu Ziemia, Bella zgłoś się. Ksh! - Parker przyłożyła rękę do ust i szumiała przy moim uchu udając krótkofalówkę.
- Zgłaszam się. Ksh! Misję "Brudek" uważam za rozpoczętą.
- Nie dodałaś "ksh!" na koniec - oburzyła się jak małe dziecko.
 W każdym razie, Perry przeniosła nas do Jaskini Batmana Do Góry Nogami, jak nazwałyśmy strych. Przeszłyśmy więc od razu do arcyważnych zadań.
- Zdrowie!
 Dawn otworzyła puszkę piwa. Oczywiście Perry stwierdziła, że musi odrobić pracę domową na matmę i się zmyła. Rudą to nie obchodziło i zajęła się opróżnianiem puszki, a ja zaczęłam szukać sama nie wiem czego w szafie, do której wepchnęłyśmy wszystkie papiery zgromadzone na strychu podczas sprzątania. Nie było tego mało, ale stwierdziłam, że najciekawsze będą zdjęcia. Kartkowałam albumy z absolwentami, aż natrafiłam na coś co wreszcie mnie zaciekawiło. Były to zdjęcia absolwentów z roku 1961. Klasowy grubas kogoś mi przypominał. Podpis upewnił mnie, że to nasz ukochany pączek. Frank już wtedy miał trochę sadełka. Uśmiech jednak mi zgasł, kiedy zobaczyłam zdjęcie na stronie obok. Absolwenci 1960. Ta twarz, już ją widziałam, a podpis nie zostawiał miejsca na pomyłkę. To Vincent. Niestety nazwisko było podrapane, ktoś nie chciał aby przypadkowe osoby przeglądające tą kronikę dowiedziały się o tym. Rok pozostawiał mi trzy lata błędu w obliczeniu jego wieku. Mógł mieć teraz od 40 do 43 lat. Przerażająca była perspektywa, że jest w wieku mojej mamy. Jednak moje serce stanęło, gdy tuż obok Egzorcysty zobaczyłam młodą twarz Madeinusy. Nasza spokojna nauczycielka geografii chodziła do klasy z tym szaleńcem? Nagle przypomniało mi się jak wypiłam kisiel Cassandry i zobaczyłam jak młoda Madeinusa z kimś się kłóci. Czy to mógł być Vincent? Co ich łączyło?
 Kiedy wygramoliłam się ze strychu i wracałam na górny korytarz zauważyłam jak ta małpa Stone szepcze coś do Rowan i Carmen. Dwie największe plotkary w szkole. Byłam niemal pewna, co im powiedziała. Skorzystałam z mocy niewidzialności i podeszłam bliżej.
- ... Aż mi się niedobrze zrobiło. To przecież jest nasz wspólny pokój, a ona zachowała się tak skandalicznie. - Trinity buchała oburzeniem.
- Zatraciła się w jego oczach! - westchnęła Rowan z sarkazmem.
- Byli chociaż ubrani?
- Co ty! Bella w samej bieliźnie, a Williamsen bez koszulki. Ohyda. - Wcale nie! Ja miałam na sobie strój do ćwiczeń, a Eric był całkiem ubrany. Zakłamana małpa!
- Wiedziałam od początku, jak tylko zaczęli więcej ze sobą przebywać, że nie są tylko przyjaciółmi. Nic za darmo. - Czarnowłosa spojrzała znacząco spod brwi.
 Mogłam być pewna, że mimo kłamstw Trinity, Rowan jeszcze bardziej podkoloryzuje tą historyjkę. Niedługo cała Akademia będzie huczeć! Cholera! Jeden mały błąd...
 Najgorzej, że w ten weekend Nigel koniecznie chciał mnie w Chicago. Nie byłam pewna co też Trinity mu powie. Wróciłam spokojnie do domu, a potem musiałam jechać do biura. Tam przed moim biurkiem czekał Lace.
- Masz raport? - zapytał oschle bez przywitania.
 Oszczędzając ślinę na nagłą kłótnię rzuciłam na blat cały stos papierów. Moje raporty, "praca domowa", wszystko tak jak powinno być. Ostatnio zaczęłam się bardziej przykładać. Wiedziałam, że diabelna Stone i Lace, a nawet sierżant nie zostawią na mnie suchej nitki, gdybym cokolwiek zrobiła źle. Chciałam jak najlepiej wykonać swoją robotę by nie dać im powodu do łajania mnie. Auć! Brak zaufania boli.
- To praca na dwa tygodnie. - Podał mi grubaśny segregator, kiedy już przejrzał moją pracę. - Możesz przyjść do mnie dzisiaj wieczorem?
- Biuro jest otwarte całodobowo.
- Chodziło mi o... - Zaczął mnąć brzeg koszulki. Zdenerwował się. - Chciałbym coś z tobą omówić. Biuro to nie odpowiednie miejsce.
 Odpowiedziałam chłodnym spojrzeniem. Nie miałam najmniejeszej ochoty tam wracać, zwłaszcza, że mogę spotkać Stone. Ugh! Rozkazy.
 Po południu wróciłam do domu i zjadłam obiad z mamą i Hayley. Moja mała siostrzyczka w tym roku podjęła swoją pierwszą pracę i zarabia jako kelnerka, ale dla mnie ona już jest mistrzem kuchni. Jej lasange jest wyjątkowe!
 O szóstej musiałam porzucić domową sielankę i podjechałam pod S Morgan St. 56. Drzwi otworzył mi Lace, co było nie najgorsze na początek. Poprosił bym zdjęła płaszcz i buty, po czym wskazał moje ulubione miejsce na kanapie. On sam usiadł obok i wrzucił papierosa do popielniczki. Był zdenerwowany i przedłużał moment rozpoczęcia rozmowy. Przeczesywał nerwowo włosy rękami, aż wreszcie zaczął:
- Nie prosiłem cię tutaj w sprawach biznesowych. - No co ty nie powiesz... - Jesteś tu, ponieważ chciałem cię przeprosić.
 Poruszyłam lekko brwią. Robiło się ciekawiej. Słuchałam dalej.
- Chodzi o Trinity. Wybacz. Ona nagle się pojawiła i tak bardzo odwróciła moją uwagę, że zapomniałem o tym jak bardzo ty byłaś dla mnie ważna. Przepraszam jeśli poczułaś się nagle odrzucona.
- Szybki jesteś jak woda w kiblu.
- Brie... Przepraszam jeśli aż tak mocno to odczułaś.
- Za mocno.
- Nie oczekuję, że nagle mi przebaczysz. Chciałbym jednak byśmy mogli normalnie pracować.
 Już chciałam powiedzieć, że jeśli Stone będzie mi nadal robić na złość, to nie będzie normalna praca. Ugryzłam się jednak w język. To sprawa między mną, a tą małpą. Bardzo osobista. Ale co nas...
- Straciłeś do mnie zaufanie. Tyle razem przeszliśmy, a przestałeś we mnie wierzyć. Nie będzie już tak samo. Więc się nie łudź, że to cokolwiek zmieni.
 Wstałam z kanapy i wyszłam z pokoju. To nic nie da! Puste słowa. Ubrałam się i wyszłam na zewnątrz.
- Briana! - Nigel stał na ganku.
 Olałam go. Nic już nie zrobi. Musiałby cofnąć czas. Żebym to miała taką moc! Gdyby nie poznał Stone, wszystko byłoby dobrze. Całe pranie mózgu nie nastąpiłoby, a mój Nigel byłby tu z powrotem. Wsiadłam do auta i odjechałam. Randy Van Warner wpasował się idealnie w mój nastrój. You just left me when i need you the most... Czasem tak strasznie chciałabym cofnąć się do tej chwili kiedy siedzieliśmy z Nigelem w Al's i popijaliśmy shakei. Gdybyśmy wyszli szybciej, gdyby Roma nie dała mi wtedy tej głupiej ulotki. Albo gdybym choć raz w życiu posłuchała tego debila John'a. Ten jeden jedyny raz miał rację - nie powinnam się zgadzać. Wtedy wszystko byłoby tak jak powinno być. Kto wie? Może w tej chwili całowałabym się z Lace'em na kanapie?
 Nie cieszyłam się z wolnej niedzieli. Kiedy tylko zostawałam na chwilę sama, przygnębienie powracało. Hayley była niesamowita i rozśmieszała mnie raz za razem. Dzięki niej dotarłam w poniedziałek do Selenu w jednym kawałku.
 Tak jak się spodziewałam Dawn już na pierwszej przerwie skoczyła na mnie z pytaniem dlaczego akurat z Ericiem.
- Dawn! Błagam cię, ja z nim się nawet nie całowałam. - Nie było to do końca prawdą, gdyż kiedyś pocałowałam go by wzbudzić w Nigelu zazdrość. Ale ona nie musi o tym wiedzieć...
- Błagam, Brie. Przecież wiem, że z chęcią zaliczyłabyś każdego faceta w szkole. Każdy już wie, gdzie idziesz w nocy. Każdy wie.
 NIEEEE! Otworzyłam oczy i mrugałam zawzięcie. To tylko sen, to się nie zdarzyło. Panicznie rozejrzałam się po pokoju. Chrapanie Noveen słyszałam wyraźnie, a już po chwili ujrzałam spokojną Cassandrę, rozwaloną na łóżku Tris i zawiniętą w kołdrę po szyję Trinity. Pierwsza kwadra księżyca słabo prześwitywała przez chmury, a jej światło padało na nogi mojego łóżka. Bicie serca spowolniło i wreszcie zrozumiałam, że pierwsza przerwa w poniedziałek jeszcze nie nastąpiła. Była dopiero czwata rano i do rozpoczęcia lekcji zostały cztery godziny.
 Miałam ochotę pobiec do łazienki i zwrócić kolację do kibla. To kolejny taki sen. Czy to sumienie czyni mi wyrzuty? Byłam zła bo tym razem nic nie zrobiłam. Lubię Erica i nie chcę perzstać się z nim kumplować tylko dlatego by przestali plotkować. Trinity... Czy ona musi wszystko psuć? A może to ja powinnam wreszcie znormalnieć? Ogarnij się! - nakazałam sobie. Ale jak ja mu to powiem? Nie chodzi mi o Erica, tylko o Niego. Przecież mamy układ - milczenie.
 Myśli kołatały mi się w głowie przez całą noc. Wreszcie zasnęłam, ale to nie rozwiązało mojego problemu. Tylko skróciło czas dzielący mnie od zmierzenia się z tym.

6 komentarzy:

  1. Żeby nie było, że komentuje tylko rozdziały Kosiarki (czytam wszystkie, nie zawsze komentuje)
    Lace ty deklu.... Jest kara za morderstwo postaci fikcyjnej? Mam taką ochotę mu przyłożyć w ten pusty łeb. Najlepiej kilofem, albo rozdypcyć w pieron ten łeb jakimś czarnoprochowcem (są legalne)
    Reszty nie wiem jak skomentować, bo to sen. Ale żal mi Erica, spoko koleś a tak mu się oberwie :(
    Jak zawsze nie wiem co jeszcze napisać
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że czytasz, ale miło mi <3
      Haha! Cóż każdy patrzy na to inaczej, ale doceniam Twoje destrukcyjne zapędy =D
      Ok.
      Niestety, tak się kończy zadawanie z Brianą.
      Nic nie musisz dodawać.
      See ya

      Usuń
  2. Na początek chciałam przeprosić, że dawno mnie nie było, ale najpierw pochłonęła mnie podróż do Norwegii, a potem szybkie załatwianie szkolnych spraw. Ale już jestem i zamierzam nadrobić wszelkie zaległości, bo te szkolne już nadrobiłam :D
    Ok, rozczarowało mnie, że to co przeczytałam, było tylko snem. Ale może to jakiś znak co do przyszłych wpisów, więc Ci wybaczam XD
    Ten sen wydawał się realistyczny. Dlatego uwierzyłam, że Nigelowi jest naprawdę przykro, że Wredna-zołza-Trinity rozpuściła te durne plotki i miałam nadzieję, że Brie jej za to walnie lewym sierpowym, czy coś :D
    Zdjęcie Vincenta też było snem? Bo w sumie dobrze było się dowiedzieć ile ma lat (nie wiem dlaczego, ale myślałam, że jest jakieś 10-20 lat starszy!) i że chodził do Akademii. A tak btw to spodobała mi się ta zabawa w krótkofalówki xd
    Pełna niepewności - łaknąca odpowiedzi.
    Czekam na następny ;)
    Przesyłam zapasy weny w proszku (UWAGA! Nie nadużywać! :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszymy, że nie masz czas i na szkołę i na Nas ;)
      Snem był tylko ten kawałek "Tak jak się spodziewałam Dawn już na pierwszej przerwie skoczyła na mnie z pytaniem dlaczego akurat z Ericiem.
      - Dawn! Błagam cię, ja z nim się nawet nie całowałam. - Nie było to do końca prawdą, gdyż kiedyś pocałowałam go by wzbudzić w Nigelu zazdrość. Ale ona nie musi o tym wiedzieć...
      - Błagam, Brie. Przecież wiem, że z chęcią zaliczyłabyś każdego faceta w szkole. Każdy już wie, gdzie idziesz w nocy. Każdy wie." Może teraz wszystko będzie jasne.
      Haha! Kiedyś wyrównają rachunki.
      Zabawa tylko dzięki Dawn ;)
      Biała, w plastikowych woreczkach? Hihi ;) Dziękujemy

      Usuń
  3. Piszę teraz bo byłam na wakacjach bez internetu.
    Tytuł i obrazek- Trinity Stone rusza do ataku(wolę ją nazywać po nazwisku bo lubię matrixową Trinity). Te plotki to kolejny z jej sposobów zatrucia życia Brianie czy też ma o niej tak niskie mniemanie znalazłwszy ją w takiej sytuacji z Ericem pomyślała tylko o jednym?Żeby tylko Briana nie zgłupiała przez te plotki i nie dała Stone odsunąć od siebie kolejnego przyjaciela.
    Wreszcie sytuacja z Nigelem się trochę posunęła do przodu-od niego wyszły przeprosiny.Ciekawe co go oświeciło-już wcześniej tak sądził i uznał, że teraz jest odpowiednia sytuacja czy ktoś mu to wytknął czy też po pogrzebie zdał sobie sprawę, że jest jej ciężko a on zachował się jak świnia?Szkoda tylko, że to nie poprawiło ich relacji bo Briana mu nie uwierzyła.Chciałabym by ich relacje się poprawiły ale zdaje sobie sprawę, że po tych dotychczasowych wydarzeniach Briana łatwo mu nie uwierzy i będzie musiał od nowa zasłużyć na jej zaufanie.
    Szybki jak woda w kiblu?Myślałam, że się mówi bystry jak woda w klozecie, chyba,że można te dwa wyrażenia używać wymiennie.
    Te sny są spowodowane tym,że Briana się boi wydania i w noce przeżywa swoje lęki?Niepokoi mnie to, że zabrzmiało jakby miała te koszmary raz po raz a wcześniej tak nie było przed układem z Pello, jakby w tym uczestniczyła nie tylko jej znękana podświadomość oraz dlatego,że koszmar wywołał w niej chęć do wymiotów.I podziwiam Cassy, że mimo jej intensywnych koszmarów śpi spokojnie(jej poprzedni koszmarny sen zauważyła od razu, no chyba że jest zbyt zajęta własnymi kłopotami).
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. Cieszymy się, że piszesz.
      Obrazek - tak. Jedno i drugie - wykorzysta każdą okazję by uprzykrzyć jej życie.
      Nie wiadomo czy w ogóle kiedyś znów się do siebie zbliżą, ale na pewno nie będzie to to samo co kiedyś. Wytknęły mu to bliźniaczki.
      Ja mówię tak.
      Cass jest zajęta własnymi problemami. Oczywiście masz rację - boi się wydania - a z każdym dniem to się nasila. W październiku zobaczycie jak to się zakończy.
      Dziękujemy i życzymy dobrego powrotu do szkoły

      Usuń