poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Akta, akta i jeszcze raz akta!

Cassandra - "Rozdział V, część III"

- AAAAAAAAAAAAAAAA - przeszywający krzyk odbił się echem od murów akademika. Wszystkie obudziłyśmy się tak samo nagle jak wrzask się urwał. Usłyszałyśmy odgłos tłuczonej szyby, a potem już tylko tupot stóp. Wszyscy wybiegli na korytarz. Patrzyłyśmy na siebie zdezorientowane. Co tu się właśnie wydarzyło?!!
- Vincent! Vincent tu był! - wrzeszczała przerażona Rowan.
Był tu. Vincent. Ale nie przyszedł po mnie. W takim razie po kogo?
- Porwał Perry! Po prostu ją zabrał i wyskoczył przez okno - histeryzowała jakaś ruda dziewczyna.
 Wszystkie byłyśmy przerażone. Teraz już było pewne dla wszystkich, że on jest prawdziwy. To nie tylko legenda, opowieść przekazywana sobie by się nastraszyć dla żartu. On jest. Jest blisko. Nie prosząc o pozwolenie weszłam do ich pokoju. Szyba była potłuczona, ale nigdzie żadnych śladów krwi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo się trzęsę. W głowie kołatało mi się tylko jedno pytanie "dlaczego nie przyszedł po mnie?". W pewnym sensie była zawiedziona, nawet zaniepokojona. Niby to ja jestem jego córką, ale porywa Perry. Właśnie Perry. Nie zważając na przerażone dziewczyny i to, że jestem w piżamie wybiegłam na zewnątrz. Padał deszcz i od razu całkowicie przemokłam. Drzwi Akademii były otwarte na oścież. Wbiegłam po schodach i wpadłam wprost do gabinetu Romy. Byli tam wszyscy nauczyciele. Wszyscy jednakowo przerażeni. Tajemnicze drzwi opatrzone tabliczką z napisem "Archiwum X" były wyłamane. A stosy papierów walały się po całym pomieszczeniu. Stałam i patrzyłam tak przez chwilę niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.
 Dostrzegłam, że Madeinusa siedziała na kanapie i zalewa się łzami. Ravid starał się ją pocieszyć, choć był tak samo rozbity. Nogi uginały się pode mną, ale jakoś udało mi się dojść do Romy.
- Co tu się dzieje?! Co tu się cały czas dzieje? Szlag mnie już od tego wszystkie trafia! Dlaczego zabrał Perry?! Dlaczego ją, a nie MNIE?! - zaczęłam się wydzierać. Oczy miałam wypełnione łzami, ale walczyłam z nimi, byle tylko nie okazać słabości.
- Cassandra, nie powinno cię tu teraz być - Roma wydawała się szczerze zmartwiona, ale w tym momencie wcale mnie to nie obchodziło. - Usiądź i uspokój się, proszę - jej błagalny ton tylko bardziej mnie rozwścieczył.
- Uspokoić się?! Dowiaduję się, że jestem córką psychopaty. Psychopaty, który śledził mnie całe życie, do tego kiedy akurat tego potrzebuję, to nie ma z nim żadnego kontaktu! Dostaję nową moc, nad którą nawet nie potrafię zapanować! A kiedy on wreszcie się pojawia, to przychodzi po kogoś innego! Nie po mnie! Chcę wiedzieć dlaczego???!!!
- Masz rację - zmarszczki na twarzy Romy pogłębiają się i wygląda na jeszcze starszą niż jest. - Już dawno trzeba było z tobą porozmawiać. Proszę wszystkich, aby udali się do jadalni. Bor postaraj się uspokoić uczniów. Lucy ty idź do dziewcząt. Scobeus...zaraz gdzie on jest?
- Pewnie znowu się upił - parskną Łuka, którego cała ta sytuacja najwidoczniej po prostu bawiła.
- Nieważne, Madeinuso ty zostań, mamy Cassandrze wiele do wytłumaczenia. - wszyscy po kolei opuścili pomieszczenie. Większość mijała mnie nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Tylko Kwazimir i Bor kiwnęli mi głową. Dosłownie przez kilka sekund poczułam jak czyjaś ciepła ręka ściska moje lodowate palce dodając otuchy. Wiedziałam, że to ręka Łuki.
- Usiądź - Roma wskazała mi miejsce na przeciw swojego biurka. Sama zasiadła w swoim ogromnym fotelu.
 Madeinusa dalej szlochała w kącie. Wokół niej utworzył się całkiem spory mur ze zużytych chusteczek higienicznych.
- Chcę wiedzieć WSZYSTKO. Już dość mam ciągłych kłamstw - warknęłam w jej stronę. W tym momencie przestałam czuć do niej jakąkolwiek sympatię.
- Chyba nie mam innego wyjścia. Wiesz zapewne kto to jest Vincent - kiwnęłam potakująco głową. Dziwne, żebym NIE wiedziała....- Spotkałaś go nie raz. Zapewne zauważyłaś jego nietypowe zainteresowanie twoją osobą. Niedawno dowiedziałaś się też, że jesteś jego córką - ręce zaczęły mi drżeć i musiałam wziąć kilka głębszych oddechów. Było mi strasznie zimno, a przemoczona piżama, wcale nie pomagała. - To nieprawda - te słowa uderzyły we mnie jak chyba jeszcze nic w moim życiu. - Nie jesteście ze sobą w żaden sposób spokrewnieni. - wydałam z siebie przeciągły jęk, a przed oczami zrobiło mi się czarno.
Drzwi się otworzyły i weszła Sally. Okryła mnie kocem i podała kubek gorącej herbaty, który od razu odłożyłam. Nie byłam nawet w stanie go utrzymać. Pielęgniarka wyszła z pomieszczenia jak najszybciej. Właściwie chciałabym zrobić to samo. Po prostu stąd uciec. Daleko stąd....
- Mi również nie jest łatwo o tym mówić Wierz mi...
- Panią też okłamał? Wciągnął w swoją sieć kłamstw i mistyfikacji?!
- Nawet nie wiesz ile razy. Kochałam go najbardziej na świecie - po jej pomarszczonych policzkach popłynęły strumienie łez. - Był dla mnie wszystkim. Vincent to mój syn - wyszeptała boleśnie.
Zatkało mnie. Płuca chyba przestały mi na chwilę pracować, a serce pompować krew. Vincent jest synem Romy Renibus?!
- Był moim największym skarbem. Taki mądry, ułożony. Byłam w niego tak bardzo zapatrzona, że nawet nie zauważyłam jak bardzo zaczął się zmieniać. Mówił tylko o mocy, władzy, potędze...a ja byłam zaślepiona miłością do niego.
- Naprawdę? Przecież to takie...
- Nieprawdopodobne? Tak, wiem. Kochałam go nad życie. Kiedy miał dziewięć lat pojawiła się Madeinusa. Byli najlepszymi przyjaciółmi - nauczycielka geografii zaczęła płakać jeszcze głośniej, co jakiś czas wydając z siebie pełne żałości pojękiwania. - Vinc zakochał się w niej. Oszalał na jej punkcie. Jego miłość przerodziła się w obsesję. Kiedy Issa zaszła w ciążę obie uznałyśmy, że trzeba za wszelką cenę chronić dziecko przed Vincentem. Już wtedy chciał zawładnąć całym Stowarzyszeniem. Ty i Perry urodziłyście się w podobnym czasie. Perry to wcześniak i musiała trochę czasu spędzić w szpitalu. Madeinusa  wysłała do niego list, w którym napisałam że ich córkę oddała by nie mógł jej znaleźć. Perry przez pierwszy rok swojego życia była ukrywana. Miała być dzieckiem Ravida. Jako, że od urodzenia była bardzo drobna, większość uwierzyła, że prawie roczne dziecko jest noworodkiem. Wykorzystując swoje wpływy sfałszowałam jej akt urodzenia, by wszystko było jak najbardziej prawdopodobne. Pech chciał, że Vincent nie miał zamiaru się poddać. Poszedł do szpitala. Wcześniej planował z Issą, że córkę nazwą Cassandra. Kiedy cię zobaczył, twoją bladą cerę, bardzo podobne oczy, był przekonany, że to ty. Sądził, że nazwisko jest zmyślone, a twoi prawdziwi rodzice adoptowali cię zaraz po porodzie - wreszcie nie wytrzymałam i po policzkach popłynęły mi łzy. To wszystko to jedna wielka mistyfikacja. - Nie próbowaliśmy go od tego odwieźć. Można by powiedzieć, że wszystko ułożyło się wręcz znakomicie. Perry była bezpieczna, a przecież o to nam chodziło.
- Narażaliście mnie na takie niebezpieczeństwo?! Pozwoliliście by Vincent śledził mnie od urodzenia?!- zacisnęłam pięści i poczułam nagły przypływ mocy. Mojej nowej mocy.Wszystkie przedmioty uniosły się na sekundę w powietrze i z hukiem uderzył w ścianę. Szklane ozdoby Romy roztrzaskały się w drobny mak. Każdy kolejny brzęk tłuczonego szkła wywoływał na mojej twarzy szaleńczy uśmiech.
- Cassandra! Uspokój się! - Roma zamachała rozpaczliwie rękami. - Perry jest zbyt cenna, nie mogliśmy pozwolić, by Vincent ją znalazł!
- Ale my zwykli, szarzy ludzie to co innego, tak? Pozwoliliście by Gabe i Victorie po prostu zginęli! Lewis wylądował w wariatkowie, a takich niewinnych dzieciaków było na pewno więcej! Nie potrafiliście ich ochronić taka jest prawda! Wmawialiście sobie, że postępujecie dobrze, a tak naprawdę wydawaliście nas na pewną śmierć! Pozwalałaś by Vincent ingerował w nasze życie. Przyłożyłaś rękę do każdej z tych tragedii! Nie kiwnęłaś nawet palcem. Pozwoliłaś by zniszczono mi życie! - wrzeszczałam na nią zapominając o wszelkich formach grzecznościowych. - Wy, Seleni jesteście zakłamani i okrutni. Po prostu odrażający! A ty w szczególności!
- Przez te wszystkie lata starliśmy się zapewnić ci jak najlepszą ochronę - wtrąciła nieśmiało Medinusa. Roma siedziała jak skamieniała i nie potrafiła wyrzec ani słowa.
- Hodowaliście mnie jak świnię na rzeź! Uznaliście, że to świetny zbieg okoliczności. - zerwałam się z miejsca i zaczęłam się nerwowo przechadzać po gabinecie. - Vincent zajął się mną, a Perry mogła sobie spokojnie żyć, aż do dziś, bo Vinc wreszcie poznał prawdę! Odkrył wasze brudne tajemnice i porwał swoją PRAWDZIWĄ córkę!!! Pozwolilibyście mi zginąć! Zginąć, tylko dlatego, że jestem mniej cenna?! Zaczynam mieć poważne wątpliwości kto tak naprawdę jest tutaj tym złym - wyszłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
 Korzystając z nowej mocy, lewitując wydostałam się z zamku. Będą już w lesie biegłam przed siebie nie zważając na to, że jestem w kapciach. Wreszcie kiedy byłam już wystarczająco daleko przysiadłam na pieńku i przestałam powstrzymywać płacz. Potoki łez spływały mi po twarzy.
 Jedno wielkie kłamstwo. Całe życie byłam śledzona i obserwowana. A oni pozwolili na to!
- Nie płacz, mnie też nigdy nie kochał. Zawsze ta Issa i Issa. Minęło tyle lat, a on wciąż tylko o niej. Było jasne, że kiedyś się dowie, że nie jesteś jego córką. To była tylko kwestia czasu. Cały czas miał co do ciebie wątpliwości, ale Roma opatrzyła Archiwum silnymi zaklęciami. Latami próbował je złamać, aż wreszcie udało mu się! - eteryczna i bardzo nierealna postać Gladys emanowała w ciemności lasu dziwnym blaskiem. Pierwszy raz zdawała się nie mówić od rzeczy....- Posłuchaj mnie teraz uważnie. On ma plan. Wielki plan. Chce zniszczyć....zniszczyć - oczy na powrót przysłoniła jej zwyczajowa mgła i uśmiechnęła się dziwnie - wiedziałaś, że truskawki zalicza się go grzybów? Niesamowite jak szybko schnie tynk, prawda?
- Nie, nie! Gladys - potrząsnęłam nią, ale nic to nie dało. Dalej szczerzyła się i wpatrywała tępo w przestrzeń.- Co chce zniszczyć? Co takiego planuje Vincent? Powiedz mi, proszę....
- Muszę już iść. Powinnam wyprać koszule. Tak, zdecydowanie. Już od tygodnia leżą takie czyste. Kto to widział, żeby tak zaniedbać koszule. Jeszcze trochę, a trzeba będzie ubierać takie czyste! A czyste koszule to wstyd, o tak wielki wstyd....

5 komentarzy:

  1. CO?! ŻE JAK?!
    No dobra.. Domyślałam się tego już od jakiegoś czasu. To że Perry to jego córka, bylo pewne odkąd Brie znalazła papiery na "strychu". Dlatego mi coś nie pasowało z Cass. Tak, to było do przewidzenia.
    Ale, że Roma tak postąpiła?! Jak można komuś powiedzieć, że ' Tak naslalismy na ciebie Vinca, bo jesteś mniej cenną istotą ludzką niż ona'.
    I szczerze mówiąc, nie dziwię się reakcji Cassie, w końcu wszystkiego można było uniknąć. I tu pojawia się kwestia tego co mówiłam od początku. Zło nie ma jednej z stron, jest po obu, tak samo jak prawda jest zawsze gdzieś po środku.
    Cos jeszcze miałam... Aaaa... Czy tylko dla mnie było już od samego początku jasne, że Vin jest synem Romy... Albo to gdzieś było już wspomniane. Nie wiem..
    I szkoda mi Gladys, tak naprawdę została tutaj największą ofiarą, ofiarą nieodwzajemnionej miłości. Reszta jest mi obojętna, bo miała większy wpływ na to co się później stało.
    I coś czuję, że Perry ma większą moc niż podejrzewa.
    Czekam na kolejny, Wasza In :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roma pokazała swoje prawdziwe oblicze. Na jej obronę mogę powiedzieć, że Vincent to jej jedyny syn i nigdy nie mogła pogodzić się z tym kim się stał. Ona wciąż się łudzi, że on stanie się taki jak dawniej.
      Gladys nie ma łatwo, ale ona naprawdę kocha Vinc'a, kiedy on traktuje ją... no niezbyt mile.
      Dziękuję i do napisania!
      ~MrocznaKosiarka

      Usuń
  2. Ale klimat potterowski- obrazek=kwestia Cassy, włam Vincenta niczym Syriusza w III HP(ale Syriusz niczego nie ukradł),demolka w gabinecie Romy niczym Harry kiedyś u Dumbeldora(choć tego sobie nie przypominam),zakochanie w tym samym wieku co u Snape'a.
    Wreszcie wyjaśnienie tej sprawy!Skomentowałabym wcześniej ale byłam na
    wyjeździe wakacyjnym bez neta.
    Więc to tak- Vincowi odbiło i w ramach tego wmówił sobie,że Cassy to jego córka.Roma pozwoliła w to mu wierzyć by chronić jego prawdziwą córkę.Tylko dlaczego?Co czyni Perry aż tak cenną?To,że jej moc teleportacji ułatwi jego niecne plany?Ma jeszcze inna, nieodkrytą groźną moc?Jest grzeczna i uległa więc łatwo da się omotać Vincentowi?
    Cassy wykorzystano jako tarczę dla Perry co było okrutne i współczuję jej ale jednocześnie wiem,że ludzie potrafią zrobić bardzo dużo dla najbliższych i być bardzo w stosunku do nich zaślepionym(stosunek Romy do niego),Perry była
    córką jej towarzyszki i pracownicy a Cassy przypadkowym dzieckiem.Mam nadzieję, że jak się przestanie wściekać odetchnie z ulgą, że ma dobrych i kochających rodziców.
    Czy ochrona Cassy polegała między innymi na zaproszeniu jej do Selenu by zyskała moc i mogła się bronić?Zwykłego człowieka Vincent może bardziej wykorzystać ale Selenami z kolei bardziej się interesuje co nie daje Cassy w żadnej z opcji optymalnego bezpieczeństwa.
    Na czym dokładnie polega druga moc Cassy?Unosi się w powietrzu siebie i rzeczy czy też sama lewituje a przedmiotami steruje niczym w telekinezie jak Roma?
    Issa to skrót od Madeinusy?
    Nowe plany zniszczenia Vincenta- ciekawe co z tego wyniknie.Ten tekst o koszulach Gladys było częścią majaczeń czy też ona aktywnie buduje jego dziwny image?
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to miało być takie nawiązanie do mojej ukochanej serii <3
      Każdy musi wypocząć ;)
      Roma wciąż jest trochę zaślepiona miłością do niego, a przez naprawdę długo czas w ogóle nie dopuszczała do siebie wiadomości, że Vincent jest zły. Dopiero Madeinusa (tak Issa to skrót) otworzyła jej oczy.
      Cassandra jeszcze przez jakiś czas nie będzie w stanie się pozobierać, po czymś takim, ale rodzice na pewno będą ją wspierać.
      Jej ochorna polegała na tym, co jest dość przewrotne, że to Vincent strzegł jej jak oka w głowie. Cały czas pilnował by choćby włos nie spadł jej z głowy.
      Perry faktycznie jest bardzo wyjątkowa, ale na razie nie mogę zdradzić więcej.
      Ma moc antygrawitacji i to od razu w pełni. Nie musi się niczego uczyć. Po prostu od razu dostała wszystko na tacy.
      Vincent ma jeszcze wiele planów...
      Gladys jest po prostu dziwna ;)
      Dziękuję :)
      ~MrocznaKosiarka

      Usuń
  3. Nie mogę napisać nic innego jak to
    OMFG
    ~Hubcio

    OdpowiedzUsuń