poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Mam złą i złą wiadomość

Briana - "Rozdział IV, część III"

 Każdy kolejny dzień mijał mi na odprawianiu roboty papierkowej i piciu kawy w towarzystwie Erica. Dawn zostawiła mnie na pastwę strawienia przez nudę. Po minięciu pierwszego tygodnia, Chris otrząsnął się ze strachu i wszystko wróciło do normy.
- Chodź do mnie, maleńka. - Ciągnął mnie za rękę podczas przerwy.
- Mam już ponad metr sześćdziesiąt! - Sprzeciwiłam się.
 Raz nawet przechodząc korytarzem uszczypnął mnie w ramię. Co za prowokator! On jest niemożliwy. Przynajmniej jako mój udawany chłopak nie ugania się na innymi. Czasem jednak przychodzi taki moment, że mam ochotę rozłupać mu czachę o stare mury Akademii. Ale mamy układ.
 W środę na trzeciej lekcji w PGZ razem z Ericiem graliśmy na automacie w zespół rockowy, gdy mój "ukochany" blondas objął mnie w pasie od tyłu. Podskoczyłam zaskoczona i ominęłam punkt, przez co przegraliśmy.
- Ty dupku! Przez ciebie przegraliśmy.
- To może teraz zagrasz ze mną? - Pello odepchnął Hipisa i jedną rękę położył na przycisku automatu, a drugą objął mnie ramieniem.
 Strząsnęłam jego dłoń jak obrzydliwą glizdę i odmaszerowałam do damskiej łazienki. W środku zastałam Dawn i Perry. Ta pierwsza pisała coś szminką na lustrze, a Dowle stała z miną zbitego pieska koło drzwi.
- Hej, stara. Dawno cię nie widziałam, co słychać?
 Parker uśmiechnęła się łobuziarsko. Jednak ja spojrzałam na czerwony napis. "Roma sypia z Chihuahuą" brzmiał. Wygięłam twarz w grymasie.
- Skąd to wiesz? - zapytałam.
- Piszę co ślina na język przyniesie, znasz mnie. A to byłoby ciekawe.
- Wiesz, że ona się o tym dowie? Żebyś potem nie skończyła tak ja, z zakazem wychodzenia z pokoju. Ostrzegałam - rzuciłam na odchodnym i wróciłam do PGZ.
 Na drugi dzień widziałam jak moja kumpela czyści wszystkie ubikacje w budynku szkoły i żeńskiego Akademika. Czemu ja muszę siedzieć na dupie i nic nie robić, a ona ma tylko myć ubikacje?
- Ona obraża tylko Romę i, w tym wypadku, Chihuahuę, a ty bijesz innych uczniów. Zobacz różnicę. - Hipis odprowadzał mnie ze szkoły do pokoju.
 Umęczona nic nie robieniem postanowiłam tego dnia poćwiczyć. Przebrałam się w podkoszulek i wygodne spodenki, położyłam się na podłodze i zaczęłam od brzuszków. Przez ten szlaban wyjdę z formy, a nawet w weekendy nie wolno mi wychodzić. Skakałam na skakance, robiłam przysiady i pompki, a towarzyszył mi Eric i jego pozytywne podejście do życia, uwalone na moim fotelu.
- Może oddać ci ze dwie moje doniczki, u ciebie na biurku będą miały dostęp do światła.
- Nigdy...żadnych...roślin - wysapałam pomiędzy kolejnymi podciągnięciami. Nie miałam drążka, więc uwiesiłam się na framudze drzwi.
- Wyglądasz na mocno wysportowaną. Już prawie godzinę tak ćwiczysz.
- Muszę...zachować...formę...cieniasie. Ty...tego...nie...zrozumiesz.
 Zeskoczyłam na podłogę i wytarłam się ręcznikiem. Skinęłam na Erica i chłopak rzucił mi butelkę wody. Wypiłam prawie całą za jednym razem, resztą polałam gorącą od wysiłku twarz.
- Myślisz, że jestem słabym pacyfistą?
- A nie?
- To patrz.
 Eric nagle skoczył na mnie i złapał na ramiona. Nie dałam się powalić i naparłam na niego z całą siłą, lecz on przekręcił się i pognałam do przodu. W ostatniej chwili Hipis złapał mnie za rękę i pchnął w dół tak, że wylądowałam na łóżku, po czym doskoczył i mnie przytrzymał. Szarpałam się nie dając za wygraną. Właśnie w tym momencie do pokoju weszła Trinity.
- Ekhm... - Dziewczyna wyglądała na zakłopotaną i nie dziwiłam się jej kiedy zdałam sobie sprawę jak to wygląda. Jednym szybkim ruchem zrzuciłam z siebie Erica.
- Pani Dyrektor chce cię widzieć.
 Obróciła się i odeszła, zamykając za sobą drzwi. Pewnie kiedy już otrząśnie się z szoku zacznie w całej szkole rozpowiadać, że sypiam z Hipisem. Pięknie!
 Narzuciłam na siebie płaszcz i zostawiłam Erica ruszając do gabinetu dyrci. Zapukałam przed czerwonymi drzwiami. Czego ona może ode mnie chcieć? Czy pomyślała, że razem z Dawn namalowałam ten napis na lustrze? Czy Trinity tak jej nagadała, że chce zaostrzyć mi karę?
 Na jej polecenie weszłam do środka. Czerwone ściany, mahoniowe biurko i te wszystkie tajemnicze bibeloty nadawały samej Romie niebywałego wyglądu. Trzymała w ręku słuchawkę i skinęła mi bym usiadła, a sama podała mi telefon, nie wyjaśniając kto dzwoni.
- Briana Bella, słucham.
- Powiedz "hej, tato".
- Hej, tato!
- Bella, tu sieżant Jarvis. Upewniłem twoją dyrektorkę, że jestem twoim ojcem. Dzwonię w ważnej sprawie, niestety nie mam dobrych wieści. Starszy posterunkowy Jack Roberts nie żyje.
- Jak to, nie żyje!?
- Wiem, że był twoim partnerem i byliście ze sobą dość blisko. Przykro mi. Pogrzeb odbędzie się w czwartek, zwolniłem cię z lekcji, abyś mogła dotrzeć.
- Jak zginął?
- Był na misji, razem z dziewięcioma innymi agentami próbował zatrzymać przemytników broni. Osłonił granat rzucony w kolegów własnym ciałem.
 Łza zakręciła mi się w oku. Jack...
- Pogrzeb o godzinie jedenastej. I jeszcze jedno. Skoro twój starszy agent nie żyje, z powrotem przenosimy cię do starszego posterunkowego Nigela Lace. Do widzenia.
 Nos miałam zapchany i nic nie odpowiedziałam. Jack był dla mnie prawie jak ojciec. To był uczynny, miły i doświadczony stróż prawa. Zginął jak bohater. Pamiętam, jak tyle razy dzielił się ze mną pączkami.
- Współczuję z powodu straty wujka. Możesz już iść.
 Głos Romy wybudził mnie z płaczącego transu. Wujek? Czyli taka jest wersja. Wróciłam do pokoju, ale Hipisa już nie było. Płakałam w poduszkę sama.
 W czwartek odbył się pogrzeb. Roma zawiozła mnie swoim Renibusem do miasta. Na cmentarzu zebrali się wszyscy agenci, przynajmniej z naszego piętra. Każdy znał Jack'a i każdy go lubił. Koleś miał tylko czterdzieści lat i dwójkę dzieci młodszych niewiele ode mnie. Nie powinien jeszcze umierać.
 Wróciłam do wioski około pierwszej godziny. I tak wtedy kończyłam, więc po obiedzie poszłam od razu do pokoju. Usiadłam przy biurku i zaczęłam robić papiery. Praca odegnała moje myśli od śmierci. Otępiona przerobiłam tyle ile jeszcze nigdy. Wieczorem już kończyły mi się arkusze. Po kolacji skończyłam pracę zaległą z zeszłego tygodnia. O dziesiątej w nocy odłożyłam wszystko i rzuciłam się na łóżko. Zasnęłam od razu.
 W piątkowy poranek miałam dosyć życia. Śmierci zresztą też. Spóźniłam się na pierwszą lekcję, którą była historia i profesor Bor mnie opierniczył, ale bez przesady. Kiedy jednak Roma przyłapała mnie podczas hiszpańskiego w toalecie, nie była już tak wyrozumiała.
- Nie myśl sobie Bella, że masz taryfę ulgową i wolno ci robić co chcesz. Na poniedziałek przygotujesz dla mnie referat na pięćset słów o szkodliwym wpływie papierosów na młodzież.
- Dlaczego akurat papierosów?
 Dyrektorka tyko spojrzała na mnie znacząco. Myślała, że urwałam się z lekcji na peta. Cóż, gdyby Eric urwał się razem ze mną, zapewne tak by się stało. Kiedy wyszłam z hiszpańskiego, na którego jędza kazała mi wrócić, w plecaku miałam liścik. "Przyjdziesz dzisiaj?". Doskonale wiedziałam kto mi go tam wrzucił i o co mu chodziło. Te bazgroły często widywałam. Kiedy odpowiedź brzmi " nie" po prostu nie odpisuję, a chcąc wyrazić zgodę zwijam liścik w kulkę i rzucam nadawcy w głowę. Nie zawsze trafiam, ale zawsze się śmieję.
 Próbując przetrwać ten dzień, w PGZ usiadłam koło Dawn.
- No, no, no. Chodząca śmierć się do nas przysiadła.
- Nie pozwalaj sobie. Jaką wielką katastrofę planujesz tym razem?
- Dlaczego zaraz katastrofę? Chciałam tylko pomalować kosz w sali gimnastycznej na różowo.
- Założę się, że za karę będziesz musiała posprzątać całą salę. Albo lepiej! Za artystyczne zapędy każe ci dyżurować na zajęciach artystycznych.
- Za to drugie bym się nie obraziła. Łuka to niezłe ciacho. - Poruszyła znacząco brwiami.
- Jak uczy? - Zapytałam ciekawsko, ponieważ Dawn w przeciwieństwie do mnie chodziła na te zajęcia.
- Przykłada dużą wagę do odpowiedniego doboru kolorów i ciągle marudzi coś o odpowiedniej grubości ołówka. Wkurzył się na mnie bo miałam niezatemperowany rysik!

 Tak sobie rozmawiałyśmy, a życie pozostałych uczniów toczyło się wokoło. Naśmiewałyśmy się z sześciopaku pod tłuszczem naszego W-Fisty i wszystko było ok.
 Nadeszła jednak kolejna noc. Leżałam wsłuchana w chrapanie Novy i nie mogłam zasnąć. Zamknęłam oczy, ale to nic nie dało. Upragniona ciemność nie nadchodziła przez dłuższą chwilę, aż w końcu szarpnęła mną i wciągnęła bezlitośnie. Jednak nie tak jakbym tego chciała.
- Jak mogłaś? - Wiedziałam, tak jak to jest w snach, wiedziałam. Natychmiast dopadł mnie wstyd.
- Straciłaś honor i godność. - Głos matki był surowy i stanowczy. Skuliłam się pod jego wpływem.
- Taka mała przygoda, co Brie? Szybki numerek? - Kpina Rowan i Dawn przesiąkała sarkazmem. Osłoniłam się ramionami w geście obronnym.
- Upadłaś jeszcze niżej niż się spodziewałam. Nigel był ślepy kiedykolwiek widząc w tobie coś więcej niż dziwkę. - Trinity udeżyła w jeden z moich najczulszych punktów.
- Jak prostytutka. - Skrzywiłam twarz od słów Romy. Tak, Romy. Tylko ona potrafić mówić z taką pogardą.
- Jesteś nikim. - Wspomnienie słów Chrisa atakowało mnie nieprzepisowo. - Mówiłem, że cię zniszczę. Nawet nie wiesz na ile sposobów potrafię to zrobić. Gnij!
 Aaaaa!! Gwałtownie zaczerpnęłam tchu i otworzyłam oczy. Poczułam pod plecami materac, a nad sobą zobaczyłam słaby zarys okna oświetlany przez niemal niewidoczny księżyc. To był tylko sen? O nie! To wydarzy się w rzeczywistości. Chris był do tego zdolny i stanowiło to realność, a nie zagrożenie czekające w mrokach snu. On to zrobi. Pytanie pozostaje, kiedy?
Wszystkich przyjaciół z blogoswery zapraszam na mój blog główny, gdzie informuję Was o wszystkim co się u mnie dzieje. Aktualnie czekam na decyzję o nowym blogu.

4 komentarze:

  1. Nie chcę, żeby Chris zniszczył Brie :'( Nie chcę, żeby ktokolwiek ją niszczył! Ale Brie jest, silna, na pewno da sobie radę!
    Jestem pełna ciekawości, co się stanie, kiedy Briana i Lace znów się zobaczą. Czy dojdzie do kłótni? A może do pocałunku?
    Roma i Michael? Nigdy bym na to nie wpadła xD I chyba lepiej, że to kłamstwo. Ciekawe, co by sobie pomyślała szkolna pielęgniarka...
    Szkoda, że nie napisałaś, jak wyglądała mina Ericka, kiedy wredna-perfidna-zołza-Trinity weszła do pokoju w nieodpowiednim momencie xD. Oby Wredna-Perfidna nie rozpuściła durnych plotek na ich temat! Brie już ma wystarczająco dużo problemów.
    Przesyłam kubek kisielu wzbogaconego w minerały zawierające maksymalną dawkę weny =D
    Do zobaczenia ;) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Chrisa czasem nie ma mocnych.
      Ble! Przecież oni są tak skłóceni, że masakra, więc buziak raczej wykluczam.
      Haha! Dokładnie, biedna Sally.
      Trinity znajdzie każdy sposób na zniszczenie Brie życia, co oznacza, że zrobi to.
      Oooo! Dziękuję <3 No i tak strasznie się cieszę, że czytasz!
      See you!

      Usuń
  2. Obrazek pokazuje Śmierć,która przyszła po Jacka Roberts,Zła nr 1-Jack Thompson nie żyje,Zła nr 2-powrót do Nigela z którym jest wciąż skłócona.Czy on był tym tym agentem,który miał pilnować rodzinę Cassy i to mogło spowodować sytuację,która doprowadziła do jego śmierci(Vincent?)?
    Biedna Briana, miała tylko tydzień spokoju ze strony Pello.No ale biorąc pod
    uwagę, że to akurat ,,ten'' chłopak to tydzień mógł być naprawdę długim okresem spokoju.Teraz znów zaczął.Na szczęście Briana dzielnie się trzyma i ma Erica do towarzystwa...Ale, że tak się skończy ta scena nigdy bym w życiu nie pomyślała!Rozumiem w jakich pozycjach ich znalazła i wie jacy są oboje szaleni i dlatego podejrzewa ich pewnie o seks.Dla mnie(i pewnie innych zdroworozsądkowych w Selenie też, no bo jak mieliby ich podejrzewać o to podejrzewać bo oboje są szaleni) są takimi kochankami jak Cassy z Rodrickiem!No cóż, ciekawe jak się to rozwinie.
    A to Perry się wpakowała-pewnie zgodnie ze swoim wychowaniem powinna donosić o takich rzeczach a tu twórcą jest jej przyjaciółka(?) i dla dobra ich relacji(lub choćby świętego spokoju) nie powinna tego robić.Według mnie Dawn realizując swoje fantazje przy Perry w pewnym sensie dokucza jej.
    Czy Seleni zmieniający się w zwierzę zmieniają się w to,które przypominają fizycznie(wysoki wzrost Rodricka-Yeti;pogodny, pokojowy Eric-niejadowity wąż) czy też po pierwszej przemianie nabierają pewnych cech zwierzęcia(wąż dusiciel-siła fizyczna)?
    Jeśli Briana spróbuje coś wykombinować z tym referatem(mimo przygnębienia) to trochę współczuję nerwom Romy.
    Briana uważa,że Pello jak ją dręczy?Że zachowywał się tak,że jej się przyśnił ten koszmar?Że nabrał umiejętności wywoływania zwid u innych(oprócz przenikania)?Że urobił sobie Cassy by ona coś takiego zrobiła(choć żyje obecnie w innym świecie od niej i nie narzeka na Brianę) lub dołączył do Vince'a i spółki by to zrobił(choć według mnie raczej dla pognębienia jednej osoby nie dołączyłby do człowieka,który mógłby pozbawić do niezależności)?
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, tak i nie. Nigel pilnował rodziny Cass i na razie się spisuje.
      Tydzień był bardzo długim okresem, zwłaszcza jak na Chrisa. Na wszystkie odpowiedzi przyjdzie pora, ale każdy jest inny i jedni mogą to łyknąć, inni nie.
      Trochę tak, ale ona potrzebuje kogoś kto jej wysłucha, niestety padło na Perry.
      To moc określa w co się zanieniają i zawsze jakoś się to wiąże z charakterem lub wyglądem Selena. Nie, cechy te ujawniają się tylko w czasie przemiany. Bardzo mi miło, że zagłębiasz się w te sprawy.
      Haha! O tak. Ona ma bardzo oryginalny sposób okazywania tego co myśli, także w tekście.
      Chodziło o wyjawienie sekretu - wymykania się Briany na schadzki. Chris ma zdolności by to zrobić i to pomogłoby mu szantarzować Brie, więc jest jak najbardziej prawdopodobne.
      Dziękujemy bardzo i nawzajem, udanego wypoczynku :)

      Usuń