poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Reakcje chemiczne vs miłosne wyznania

Cassandra - "Rozdział III, część III"

To nie jest możliwe, to nie jest możliwe. Powtarzam sobie mając nadzieję, że w ten sposób te słowa przestaną być prawdą. Tak nie może być. Ja nie chcę!
Nie mogąc dłużej znieść tego wszystkiego wybiegam z domu Perry, rzucając jej tylko w biegu krótkie  "przepraszam". To już za wiele. Czyli, że całe moje życie było kłamstwem? Ale ja kocham moich rodziców! Nie chcę być córką Vincenta. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ja nie chcę stać się taka jak on!
 Wbiegam po schodach i prosto do mojego (a raczej naszego) pokoju. Mam dość. Po prostu dość. Teraz jeszcze będę się użalać nad sobą! Jeszcze tego mi tylko brakuje. Wzięłam kilka głębokich oddechów i spojrzałam w lustro. Wpatrywałam się w nie dobry kwadrans. Szukałam podobieństw między mną, a Vincentem. Może jedynie karnacja - tak samo blada. Ale kształt i kolor oczu, nos, usta, twarz wszystko to miałam po swoich "rodzicach". Kto w takim razie jest moją matką? Ja już naprawdę nie wiem. A może to wszystko tylko jedna wielka mistyfikacja? Kłamstwo Vincenta, by mnie osłabić i by mógł zawładnął moim umysłem? Mam przecież tak wiele zdjęć z dzieciństwa i to nawet tego bardzo wczesnego! Musiałabym zostać adoptowana praktycznie zaraz po urodzeniu!
 Bez sił opadłam na swoje łóżko. Wpatrywałam się w sufit i starałam się przestać myśleć. Uspokoić się. Powtarzałam sobie, że jakoś się ułoży. Jako początkująca optymistka zasnęłam mając taką nadzieję.
 Wstałam bardzo wcześnie rano (nic dziwnego skoro przespałam tyle godzin). Mój umysł wydawał się oczyszczony, a ja dużo spokojniejsza. Moje współlokatorki jeszcze spały. Po cichu weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam pierwsze lepsze ubrania. Dopiero teraz do mnie dotarło, że będę musiała jakoś wytłumaczyć to wszystko Perry. To musi być przemyślana wymówka. Stwierdziłam, że najlepiej będzie powiedzieć, że zrobiło mi się niedobrze od zbyt mocnego zapachu rybiej karmy. W moim przypadku to dość prawdopodobne.
Wyszłam z Akademika. Październik w tym roku był dość chłodny i mglisty, więc o tej porze, wszystko przykrywała biała mgła. Wymacałam ławkę i usiadłam na niej. W mgle co jakiś czas majaczyły cienie. Domyśliłam się, że to nauczyciele idą na lekcje. Powinnam być wściekła, zagubiona, ale jedyne uczucie jakie towarzyszyło mi w tej chwili to otępienie.
- Dlaczego siedzisz tu sama? Nie jest bezpiecznie - wysoka postać ubrana na czarno zamajaczyła kilka metrów przede mną.
- Kontempluję.
- Dobrze, że chociaż jakiś odsetek młodzieży zdaje się myśleć - Łuka (bo to on przyszedł) usiadł na ławce obok mnie.
- Gdzie się podział twój rosyjski akcent?
- Och, świetnie mówię po angielsku, a tamten akcent tylko współtworzył mój dawny wizerunek. Teraz kiedy jestem nauczyciele wymaga się ode mnie nieco więcej powagi... Poza tym jestem Norwegiem.
- Żartujesz?
- Nie.
- W takim razie, bardzo mało cię znam - wzruszyłam ramionami.
- Chodźmy do środka, niedługo rozpoczną się lekcje.
- Ja jeszcze trochę tu posiedzę.
- Sądziłem, że nie należysz do gatunku tych upartych - ze zniecierpliwieniem wyszarpnął z kieszeni papierosa. Nerwowym ruchem przytknął do niego zapalniczkę. Nie znoszę tego zapachu.
- To niszczy twoje płuca.
- A kim ty jesteś by mnie pouczać? Poza tym powinnaś się do mnie zwracać "panie profesorze", ach Cassandra, nie zdziw się jeśli w dzienniku pojawi się drobna uwaga na ten temat.
- Nie, nie będę zdziwiona.
- Pójdę już - poprawił płaszcz i odszedł w stronę szkoły.
Dopiero teraz zauważyłam, że zostawił na ławce jakąś kartkę.
Wyglądała na wyrwaną z zeszytu. Na środku dużym i nieco koślawym pismem zapisany był wiersz:

"Jeżeli spokój zachowasz, choćby go stracili
Ubodzy duchem, ciebie oskarżając;
Jeżeli wierzysz w siebie, gdy inni zwątpili,
Na ich niepewność jednak pozwalając.
Jeżeli czekać zdołasz, nie czując zmęczenia,
Samemu nie kłamiesz, chociaż fałsz panuje,
Lub nienawiścią otoczon, nie dasz jej wstąpienia,
Lecz mędrca świętego pozy nie przyjmujesz."*

Na dole widniał dopisek, już zupełnie innym pismem - pochyłym i smukłym. Co prawda nie ja jestem autorem wiersza, ale od razu po przeczytaniu pomyślałem o tobie. Czy możesz uwierzyć, że Thoms jest kompletnie nie zainteresowany moimi zajęciami i ciągle wypisuje tym podobne rzeczy w zeszycie, który ostatnio mu skonfiskowałem...
PS 
Spokojnie zeszyt już odzyskał ;)

Zaśmiałam się cicho. Zrobiło mi się jakoś tak miło gdy to przeczytałam. 
- Dziwnie się uśmiechasz, a oczy ci maniakalnie błyszczą. Są tylko dwa wytłumaczenia, albo jesteś chora, albo zakochana! - Noveen wykrzyknęła mi tuż nad uchem. Zwaliła się na ławkę o mało jej przy tym nie przewracając.
- Raczej to pierwsze. Ta mgła okropnie mnie przemoczyła - spróbowałam przestać się uśmiechać, ale było to trudne. Nova jak zawsze pomocna podała mi moją bluzę.
- Choć raz to ja wyszłam na tą rozsądną. Chodźmy do stołówki. Napijesz się ciepłej herbaty.
Szłyśmy w milczeniu, ale Nova cały czas dziwnie się uśmiechała. Kiedy wreszcie zajęłyśmy stolik postanowiła się odezwać:
- To Łuka, prawda? - kiedy nic nie odpowiedziałam, mówiła dalej - Jasne, że to on! Widzę jak na siebie patrzycie. Iskrzy między wami od zeszłego Sylwestra!
- Miałam zimny ogień w ręce, a on się potkną i na mnie wpadł! Cud, że ubranie mu się nie zapaliło!
- Ja sądzę, że między wami jest chemia. Oto moje zdanie!
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz - przewróciłam oczami.
- Widzę jak na niego patrzysz i wiesz co stara, on tak samo patrzy na ciebie!
- Możesz mnie tak nie nazywać? Jesteś starsza ode mnie!
- Nie zmieniaj tematu. Nigdy nie patrzyłaś na Grahama, tak jak patrzysz na Łukę. Tylko ślepy by tego nie zauważył!
- Nieprawda!
Choć próbowałam oponować co do jednego miała rację. Nigdy nie kochałam Grahama. I on to chyba widział.
- A właśnie, że prawda!
- Moje panie, a cóż to za kłótnia o poranku? - Rodrick w nienaturalnie radosnym nastroju dosiadł się do nas.
- Cassy nie chce przyznać, że podoba jej się Ivanowich!
- Och, Cassandra wiesz, że cię uwielbiam i w ogóle, ale tym razem Nova ma rację.
- I ty przeciwko mnie! A poza tym on mnie nawet nie lubi, pewnie sądzi, że jestem irytująca.
- Uwierz mi, że tak nie jest, ostatnio na zajęciach mieliśmy narysować czyjś portret. Wiecie, jak surowo on ocenia, a mój talent malarski nie powala. Namalowałem ciebie i dostałem celujący.

6 komentarzy:

  1. O Boziu... Czemu Łuka wydaje mi się taki.. Po prostu genialny facet. No i Rodrick rozpiernicza system XD
    Może po prostu Łuka uznał, że jego bohomazy idealnie odzwierciedla urodę Cass? XD
    Z jednej strony genialny rozdział a z drugiej.. Coś krótko i nic nie wyjaśnione.
    A to z Vincem jak dla mnie on kłamie.
    Czekam na następny.
    Morza weny, gór pomysłów i jezior kiślu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam Łukę ;)
      Przepraszam, że tak krótko, ale mam bardzo mało czasu ostatnio... Postaram się poprawić!
      Obiecuję, że już w następnych wpisach wyjaśni się znacznie więcej :D
      ~MrocznaKosiarka

      Usuń
  2. Nie wyobrażam sobie Cassandry jako córki Vincenta. Nie, to po prostu nie może się dziać! To by było okropne. Nie mogę się doczekać wyjaśnienia!
    Łuka sprawia wrażenie, jakby był idealnym chłopakiem dla Cass! Uroczo (jak ja mówię "uroczo", to już naprawdę coś =D) byłoby, gdyby potajemnie spotykali się w lesie na pikniku z kubkami kisielu w dłoniach (oczywiści nie tego od Vincenta!). Chowaliby się przed Romą i w ogóle =P
    Ciekawe co na ten temat myślałby Rodrick... czasami wydawało mi się, że on też czuje coś do Cassandry.
    Czekam na wyjaśnienia i kolejne wydarzenia z Łuką!
    Do następnego =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tyle mogę zdradzić, że Rodrick zdecydowanie jest dla Cass tylko przyjacielem ;)
      Skoro tak mówisz to chyba faktycznie przemyślę te pikniki :D
      Mam pewien plan jeśli chodzi o Vinc'a i mam nadzieję, że spełni on wasze oczekiwania...
      ~MrocznaKosiarka

      Usuń
  3. A nie pomyślała by Cassy, że jest córką ludzi, którzy ją wychowali i dbali o nią a nie człowieka który tylko ją spłodził?Myślałam, że jak zacznie panikować to już w tamtym rozdziale ale nie-wiadomość o jej pochodzeniu była bombą na koniec a reakcja tutaj.A ten obrazek pokazuje mentalny stan Cassy po zaiste ,,dobrej'' nowinie?
    Rybia karma ma taki nieprzyjemny zapach czy to Cassy jest z jakiegoś powodu nadwrażliwa?
    Cassy nie wie, że Łuka jest nowym nauczycielem czy też mając z nim wcześniej do czynienia nie potrafi traktować go poważnie?I czy dobrze zrozumiałam-on udawał akcent by inni brali go za Rosjanina i wtedy mógł być sobą i nie obrywał za bardzo za to bo ludzie z Rosji robią takie rzeczy?
    Co on się dziwi Thomasowi-to, że kujony mają dobre oceny nie znaczy jeszcze,że lubią wszystkie przedmioty(zawsze uważałam takie osoby za twardo stojące na ziemi). Jeśli dla młodego Hyeny pisanie wierszy to sztuka a malowanie obrazów go nudzi to Łuce pozostaje chyba tylko to zaakceptować, nie można kogoś zmusić by polubił daną rzecz.
    Łuka musi rzeczywiście bujać się w Cassy skoro został tak wysoko oceniony z ,,ten'' obraz.
    Czyżby Nova uważała,że Cassy leci na Łukę i na razie jest na etapie nienawidzę go(nienawidzi-spędza razem czas-przekonuje się-trochę zaczyna go lubić-zakochuje się)?
    Skomentowałam również poprzedni rozdział.
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona wciąż kocha swoich rodziców, ale ciężko jej z tym, że jest spokrewniona z kimś takim jak Vincent. Tak ten obrazek właśnie to pokazuje.
    Cassandra jest odrobinę nadwrażliwa, to prawda.
    Łuka stworzył swój wizerunek, bo stwierdził, że dzięki temu będzie budził większy respekt, niż gdyby był spokojnym norweskim malarzem.
    On nie potrafi zrozumieć, że ktoś może nie kochać malować, jest to dla niego niepojęte, ale mimo wszystko docenia talent Thomas'a.
    Tak, Rodrick zdecydowanie jest mistrzem pędzla ;)
    Nova mimo, że trochę postrzelony, jest dobrym obserwatorem i ciężko ją oszukać.
    Już odpowiedziałam i przepraszam, że dopiero teraz.
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń