Cassandra "Rozdział I, część III"
"Chcę, żeby Vincent zniknął". Takie było życzenie, które wypowiedziałam w swoje szesnaste urodziny. Takie samo wypowiedziałam rok później. I wiecie co? Spełniło się. Autentycznie. Vincent naprawdę zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. Jak kamień w kisiel! Myśl, że się od niego uwolniłam, raz na zawsze, sprawiła, że w osiemnaste urodziny zmieniłam życzenie. Zapomniałam o jednym drobnym szczególe. Życzenia trwają dopóki nadal ich pragniesz, gdy do nich przywykniesz - znikają. Ale wtedy o tym nie wiedziałam.
Otworzyłam oczy. Był już ranek, ale mnie tak bardzo nie chciało się wstać. Stare nawyki nigdy się nie zmieniają, a ja nigdy nie byłam rannym ptaszkiem. Dochodziła dziesiąta.
Wróciłam wspomnieniami do poprzedniego dnia. Jednego z najlepszych w całym moim życiu. Tak, wczoraj były moje osiemnaste urodziny. Byli rodzice, Henry, nawet dziadkowie z Canady i z Czech przyjechali! A nie jest to tania podróż, ale wiem, że dla mnie zrobiliby wszystko. Przyszli też moi przyjaciele, wbrew pozorom zebrała się niezła gromadka. Oczywiście przyszła Emma, no bo nie ma innej opcji. Pojawił się też Rodrick, mój wciąż najlepszy na świecie przyjaciel. Przyszedł z rodzicami i młodszym bratem, który zakumplował się z Henrym. Nawet moje dwie koleżanki z zajęć z rysunku przyszły, a także mój kolega z kółka chemicznego. Nauczycielka nazywa nas Drużyną Zwycięzców. Bo we wszystkim jesteśmy najlepsi. Jeżeli chodzi o Selenów to przyszła też Perry, z którą często rozmawiam na wf, no bo kto inny mógłby iść na rezerwę jak nie my dwie?! Zaprosiłam również Brianę, ale ona miała jakąś sprawę z tym swoim CIA. Przy mnie chociaż nie musiała kłamać, ja wiem kim jest, choć zastanawia mnie dlaczego CIA miesza się w sprawy Selenów. Mam pewne podejrzenia, ale wolałabym by nie się nie sprawdziły.
W Akademii jestem już trzeci rok. To upłynęło tak szybko. Szczególnie dobrze wspominam czasy kiedy Vinc już zniknął, choć pozostawił po sobie kilka pamiątek - śmierci Gabe'a czy Victorie nie da się zapomnieć. Dereck natomiast zniknął na dobre. Od czasu pamiętnej odpowiedzi przy tablicy nikt go nie widział, ale ja wiem, że żyje. JA go widziałam.
Miesiąc przed moimi urodzinami rzuciłam Grahama. Byliśmy razem rok. Jak dla mnie rok w zupełności wystarczył. Rozstaliśmy się w pokoju. Bez kłótni i tak dalej. Bardzo go lubiłam, trochę mniej niż Rodricka, ale wciąż bardzo, bardzo. Sprawę ułatwiało to, że jest Selenem, w tym roku ukończył Akademię. Razem stwierdziliśmy, że z nami koniec. On wyjeżdżał na studia (ukończenie Akademii Selenu daje możliwość uczęszczania na naprawdę prestiżowe uczelnie), a ja nie miałam zamiaru go zatrzymywać. Teraz pewnie obściskuje się z jakąś miłą studentką, której pomaga z "projektem". Niech chłopak korzysta z życia! Ja się go nacałowałam wystarczająco dużo razy. Ogromnym plusem, naszego związku, była jego moc teleportacji, dzięki której mogłam w środku tygodnia być w domu z rodzicami z moim małym wkurzającym (czyt. najukochańszym na świecie) braciszkiem, a czasem nawet zabierał mnie do Canady czy do Czech, uwielbiałam go za to. Nawet trochę mi go brakuje, ale zostały mi cudowne wspomnienia z naszego związku. Fajnie zabrzmiało, tak....dorośle. Chyba się starzeję....zdecydowanie, starość jak nic...
Również moja moc jest aktualnie na dużo wyższym poziomie. Teraz potrafię modyfikować sny innych. Śnią ci się kucyki pony? Szkoda, bo ja chcę, żeby to była wizyta u dentysty. Uwielbiam sprawiać, że Henry śni, że jest bohaterem swoich ulubionych kreskówek. Wygląda wtedy tak radośnie, nawet przez sen.
Nauczyciele ciągle powtarzają, żebyśmy nie nadużywali mocy. ale to takie trudne. Jeżeli masz możliwość robienia czegoś tak wspaniałego, to nie idzie się powstrzymać!
W niedzielny wieczór znów znalazłam się w Akademii. Teraz łóżko obok mnie zajmuje Noveen, ale chyba by mnie zabiła gdyby usłyszała, że tak ją nazywam, każe mówić do siebie Nova. Tylko i wyłącznie. Zaprzyjaźniłyśmy się, choć z pozoru mogło się to wydawać niemożliwe. Nova jest skaterką kochającą imprezy, a ja lubiącą samotność malarką. Straszne prawda? Nova cały czas mnie namawia do ogromnego muralu na tylnej ścianie Akademii, ale konsekwencje na pewno byłyby okropne, a ja wolę nie ryzykować. Moja przyjaciółka jednak kocha ryzyko. Co z tego, że w zeszłym roku złamała sobie obie ręce i lewą nogę. Dwa razy. A kiedy po raz pierwszy się tu pojawiła, miała pokiereszowany obojczyk i pięć szwów na czole. To właśnie Noveen. Chociaż dzięki temu, mam doświadczenie w złamaniach i zawsze jak gdzieś razem wychodzimy mam w torbie bandaż i wodę utlenioną. Nova ma moc antygrawitacji, dzięki temu jak to ona mówi "wymiata na desce". To taka dziewczyna, która ubiera tylko dresowe spodnie i ma słabość do złotych rzeczy, im bardziej szpanerskie tym lepiej... Ostatnio przez godzinę nie mogła się zdecydować czy kupić złoty zegarek czy może jednak ZŁOTY zegarek?
Nova jest ode mnie dwa lata starsza, ale z naszej dwójki to ja jestem tą odpowiedzialną. Zdecydowanie.
- Kto ma dziś dobry dzień?! - przy Novie zawsze jest głośno. Ona nawet przez sen mówi! A słowa "szept" nie ma nawet w jej słowniku...
- Zgaduję, że ty! - uśmiechnęłam się do niej znad miski płatków. Mam żelazną zasadę, że w poniedziałkowe poranki jem tylko i wyłącznie płatki!
- Zła odpowiedź - pokręciła głową. - To TY masz dziś dobry dzień.
- A to niby dlaczego?
- Nasz nowy nauczyciel plastyki właśnie przybył - zamachała rękoma i zwaliła się na krzesło obok mnie.
- No nareszcie, jeszcze trochę, a zaczęłabym mylić fotorealizm z hiperrealizmem!
- Jak dla mnie to jedno i to samo, ale jak chcesz. Wzięłam dla nas plany lekcji - podała mi kartkę papieru - i dziś naszą pierwszą lekcją jest właśnie plastyka!
- Fajnie.
- Zawsze jak mówisz fajnie to znaczy, że jest nie-fajnie.
- Po prostu się nie wyspałam.
- Jasne, jasne. Jest Ci przykro, bo Łuka skończył szkołę!
- Wcale, że nie! Ja go nawet nie lubię. Po prostu od czasu do czasu wymieniałam z nim uwagi na temat malarstwa!
- Ja tam nie wiem o czym wy rozmawialiście - rozłożyła ręce i uśmiechnęła się złośliwie. Tona złotych bransoletek na jej nadgarstkach zaszeleściła głośno.
- Przestań. Idźmy już na tą lekcję.
Wspięłyśmy się po schodach na górę i weszłyśmy prosto do pracowni. Stanęłam przy mojej ulubionej sztaludze. Tej na samym przodzie. Noveen stanęła obok. Nauczyciela jeszcze nie było.
Rozłożyłam pędzle i oczekiwałam w lekkim napięciu. Co jeśli będzie kompletnie nieudolny? Albo tak dobry, że będę miała same 4? Co wtedy?!
No cóż nigdy się tego nie dowiem, bo nowy nauczyciel plastyki nie był żadnym z powyżej przedstawionych typów. Było koszmarnie zdolnym i no cóż bardzo przystojnym Łuką Ivanowichem, na którego widok, o mało nie dostałam apopleksji.
- O! Cassandra, nie miałem pojęcia, że będę cię uczyć w tym roku, a gdzie twój "przeuroczy" chłopak Grady? - zakpił, kompletnie ignorując resztę.
- Po pierwsze ma na imię Graham, po drugie nawet nie był ze mną w klasie, po trzecie skończył już szkołę i co najważniejsze nie jesteśmy już razem! - nie wiem dlaczego, ale odczułam dużą potrzebę powiadomienia Łuki o rozpadzie mojej jakże "zażyłej" relacji z Grahamem...
- Jak miło...to znaczy bardzo mi przykro z tego powodu....- posłał mi nieszczery uśmiech.
- Czy możemy przejść do normalnej lekcji?
- Oczywiście, temat waszej dzisiejszej pracy to "Miłość w surrealizmie" - powiedział tak by wszyscy dobrze go usłyszeli, ale patrzył prosto na mnie i uśmiechał się przy tym złośliwie. I to spojrzenie mówiące "jak ja kocham cię nienawidzić". Paradoksalnie ja też to kocham. Według Novy rok temu często rozmawialiśmy o sztuce, ale w praktyce wypadało to raczej jako przechwalanie się swoimi umiejętnościami i wytykanie sobie nawzajem najdrobniejszych błędów...
Całą lekcję malowałam zawzięcie i bardzo się pilnowałam, żeby nie dać mu tej satysfakcji i nawet na niego nie zerknąć. Łuka też chyba starał się mnie ignorować, bo udzielał przydatnych porad wszystkim, WSZYSTKIM poza mną.
Kiedy wreszcie zabrzmiał dzwonek podeszłam do zlewu obok by umyć przybory i szybkim krokiem wymaszerowałam z sali.
- Czy tylko mi się wydaje, czy ty i Łu...
- Ani słowa więcej. Jeżeli choć wypowiesz to imię, gwarantuję Ci, że koniec z przyjemnymi snami, a zafunduję Ci takie koszmary, że podzielisz los John.... - nawet wypowiedzenie tego nazwiska to wciąż było dla mnie zbyt wiele. Dalej czasem nachodzi mnie myśl, że to moja wina, że to ja skopałam sprawę, że Flynn... że on musiał odejść.
- Nie wiem o co ci chodzi, przecież jest przystojny, inteligentny, wysoki, nie wiem co prawda jaki ma samochód, ale resztę kryteriów jak najbardziej spełnia! - Nova zastąpiła mi drogę. - Wiem, że ci się podoba, chociaż ty nigdy się do tego nie przyznasz....
- Czarny ford mustang z '67 - odpowiedziałam.
- Co? - jedynym środkiem transportu jaki uznawała ta dziewczyna była jej deskorolka, a przy każdej przejażdżce Renibusem urządzała scysję...
- Samochód. Samochód Łuki. Czarny Ford Mustang z '67.
- Jesteś dziwna - Nova wzruszyła ramionami.- To nie zmienia faktu, że czujesz do niego miętę.
- Skąd wiesz, że to nie moja nowa pasta do zębów? - spytałam.
- Rozmawiacie o paście? No właśnie mam do was takie pytanie - jak sądzicie czy kolor pasty wpływa na nastrój człowieka? - Rodrick podszedł do nas lekko się pochylił by usłyszeć odpowiedź (2 metry i trzynaście centymetrów robią swoje).
- Jesteś dziwny - tylko tyle byłam w stanie mu w tej chwili odpowiedzieć.
- I kto to mówi - Nova parsknęła śmiechem.
Wróciłam wspomnieniami do poprzedniego dnia. Jednego z najlepszych w całym moim życiu. Tak, wczoraj były moje osiemnaste urodziny. Byli rodzice, Henry, nawet dziadkowie z Canady i z Czech przyjechali! A nie jest to tania podróż, ale wiem, że dla mnie zrobiliby wszystko. Przyszli też moi przyjaciele, wbrew pozorom zebrała się niezła gromadka. Oczywiście przyszła Emma, no bo nie ma innej opcji. Pojawił się też Rodrick, mój wciąż najlepszy na świecie przyjaciel. Przyszedł z rodzicami i młodszym bratem, który zakumplował się z Henrym. Nawet moje dwie koleżanki z zajęć z rysunku przyszły, a także mój kolega z kółka chemicznego. Nauczycielka nazywa nas Drużyną Zwycięzców. Bo we wszystkim jesteśmy najlepsi. Jeżeli chodzi o Selenów to przyszła też Perry, z którą często rozmawiam na wf, no bo kto inny mógłby iść na rezerwę jak nie my dwie?! Zaprosiłam również Brianę, ale ona miała jakąś sprawę z tym swoim CIA. Przy mnie chociaż nie musiała kłamać, ja wiem kim jest, choć zastanawia mnie dlaczego CIA miesza się w sprawy Selenów. Mam pewne podejrzenia, ale wolałabym by nie się nie sprawdziły.
W Akademii jestem już trzeci rok. To upłynęło tak szybko. Szczególnie dobrze wspominam czasy kiedy Vinc już zniknął, choć pozostawił po sobie kilka pamiątek - śmierci Gabe'a czy Victorie nie da się zapomnieć. Dereck natomiast zniknął na dobre. Od czasu pamiętnej odpowiedzi przy tablicy nikt go nie widział, ale ja wiem, że żyje. JA go widziałam.
Miesiąc przed moimi urodzinami rzuciłam Grahama. Byliśmy razem rok. Jak dla mnie rok w zupełności wystarczył. Rozstaliśmy się w pokoju. Bez kłótni i tak dalej. Bardzo go lubiłam, trochę mniej niż Rodricka, ale wciąż bardzo, bardzo. Sprawę ułatwiało to, że jest Selenem, w tym roku ukończył Akademię. Razem stwierdziliśmy, że z nami koniec. On wyjeżdżał na studia (ukończenie Akademii Selenu daje możliwość uczęszczania na naprawdę prestiżowe uczelnie), a ja nie miałam zamiaru go zatrzymywać. Teraz pewnie obściskuje się z jakąś miłą studentką, której pomaga z "projektem". Niech chłopak korzysta z życia! Ja się go nacałowałam wystarczająco dużo razy. Ogromnym plusem, naszego związku, była jego moc teleportacji, dzięki której mogłam w środku tygodnia być w domu z rodzicami z moim małym wkurzającym (czyt. najukochańszym na świecie) braciszkiem, a czasem nawet zabierał mnie do Canady czy do Czech, uwielbiałam go za to. Nawet trochę mi go brakuje, ale zostały mi cudowne wspomnienia z naszego związku. Fajnie zabrzmiało, tak....dorośle. Chyba się starzeję....zdecydowanie, starość jak nic...
Również moja moc jest aktualnie na dużo wyższym poziomie. Teraz potrafię modyfikować sny innych. Śnią ci się kucyki pony? Szkoda, bo ja chcę, żeby to była wizyta u dentysty. Uwielbiam sprawiać, że Henry śni, że jest bohaterem swoich ulubionych kreskówek. Wygląda wtedy tak radośnie, nawet przez sen.
Nauczyciele ciągle powtarzają, żebyśmy nie nadużywali mocy. ale to takie trudne. Jeżeli masz możliwość robienia czegoś tak wspaniałego, to nie idzie się powstrzymać!
W niedzielny wieczór znów znalazłam się w Akademii. Teraz łóżko obok mnie zajmuje Noveen, ale chyba by mnie zabiła gdyby usłyszała, że tak ją nazywam, każe mówić do siebie Nova. Tylko i wyłącznie. Zaprzyjaźniłyśmy się, choć z pozoru mogło się to wydawać niemożliwe. Nova jest skaterką kochającą imprezy, a ja lubiącą samotność malarką. Straszne prawda? Nova cały czas mnie namawia do ogromnego muralu na tylnej ścianie Akademii, ale konsekwencje na pewno byłyby okropne, a ja wolę nie ryzykować. Moja przyjaciółka jednak kocha ryzyko. Co z tego, że w zeszłym roku złamała sobie obie ręce i lewą nogę. Dwa razy. A kiedy po raz pierwszy się tu pojawiła, miała pokiereszowany obojczyk i pięć szwów na czole. To właśnie Noveen. Chociaż dzięki temu, mam doświadczenie w złamaniach i zawsze jak gdzieś razem wychodzimy mam w torbie bandaż i wodę utlenioną. Nova ma moc antygrawitacji, dzięki temu jak to ona mówi "wymiata na desce". To taka dziewczyna, która ubiera tylko dresowe spodnie i ma słabość do złotych rzeczy, im bardziej szpanerskie tym lepiej... Ostatnio przez godzinę nie mogła się zdecydować czy kupić złoty zegarek czy może jednak ZŁOTY zegarek?
Nova jest ode mnie dwa lata starsza, ale z naszej dwójki to ja jestem tą odpowiedzialną. Zdecydowanie.
- Kto ma dziś dobry dzień?! - przy Novie zawsze jest głośno. Ona nawet przez sen mówi! A słowa "szept" nie ma nawet w jej słowniku...
- Zgaduję, że ty! - uśmiechnęłam się do niej znad miski płatków. Mam żelazną zasadę, że w poniedziałkowe poranki jem tylko i wyłącznie płatki!
- Zła odpowiedź - pokręciła głową. - To TY masz dziś dobry dzień.
- A to niby dlaczego?
- Nasz nowy nauczyciel plastyki właśnie przybył - zamachała rękoma i zwaliła się na krzesło obok mnie.
- No nareszcie, jeszcze trochę, a zaczęłabym mylić fotorealizm z hiperrealizmem!
- Jak dla mnie to jedno i to samo, ale jak chcesz. Wzięłam dla nas plany lekcji - podała mi kartkę papieru - i dziś naszą pierwszą lekcją jest właśnie plastyka!
- Fajnie.
- Zawsze jak mówisz fajnie to znaczy, że jest nie-fajnie.
- Po prostu się nie wyspałam.
- Jasne, jasne. Jest Ci przykro, bo Łuka skończył szkołę!
- Wcale, że nie! Ja go nawet nie lubię. Po prostu od czasu do czasu wymieniałam z nim uwagi na temat malarstwa!
- Ja tam nie wiem o czym wy rozmawialiście - rozłożyła ręce i uśmiechnęła się złośliwie. Tona złotych bransoletek na jej nadgarstkach zaszeleściła głośno.
- Przestań. Idźmy już na tą lekcję.
Wspięłyśmy się po schodach na górę i weszłyśmy prosto do pracowni. Stanęłam przy mojej ulubionej sztaludze. Tej na samym przodzie. Noveen stanęła obok. Nauczyciela jeszcze nie było.
Rozłożyłam pędzle i oczekiwałam w lekkim napięciu. Co jeśli będzie kompletnie nieudolny? Albo tak dobry, że będę miała same 4? Co wtedy?!
No cóż nigdy się tego nie dowiem, bo nowy nauczyciel plastyki nie był żadnym z powyżej przedstawionych typów. Było koszmarnie zdolnym i no cóż bardzo przystojnym Łuką Ivanowichem, na którego widok, o mało nie dostałam apopleksji.
- O! Cassandra, nie miałem pojęcia, że będę cię uczyć w tym roku, a gdzie twój "przeuroczy" chłopak Grady? - zakpił, kompletnie ignorując resztę.
- Po pierwsze ma na imię Graham, po drugie nawet nie był ze mną w klasie, po trzecie skończył już szkołę i co najważniejsze nie jesteśmy już razem! - nie wiem dlaczego, ale odczułam dużą potrzebę powiadomienia Łuki o rozpadzie mojej jakże "zażyłej" relacji z Grahamem...
- Jak miło...to znaczy bardzo mi przykro z tego powodu....- posłał mi nieszczery uśmiech.
- Czy możemy przejść do normalnej lekcji?
- Oczywiście, temat waszej dzisiejszej pracy to "Miłość w surrealizmie" - powiedział tak by wszyscy dobrze go usłyszeli, ale patrzył prosto na mnie i uśmiechał się przy tym złośliwie. I to spojrzenie mówiące "jak ja kocham cię nienawidzić". Paradoksalnie ja też to kocham. Według Novy rok temu często rozmawialiśmy o sztuce, ale w praktyce wypadało to raczej jako przechwalanie się swoimi umiejętnościami i wytykanie sobie nawzajem najdrobniejszych błędów...
Całą lekcję malowałam zawzięcie i bardzo się pilnowałam, żeby nie dać mu tej satysfakcji i nawet na niego nie zerknąć. Łuka też chyba starał się mnie ignorować, bo udzielał przydatnych porad wszystkim, WSZYSTKIM poza mną.
Kiedy wreszcie zabrzmiał dzwonek podeszłam do zlewu obok by umyć przybory i szybkim krokiem wymaszerowałam z sali.
- Czy tylko mi się wydaje, czy ty i Łu...
- Ani słowa więcej. Jeżeli choć wypowiesz to imię, gwarantuję Ci, że koniec z przyjemnymi snami, a zafunduję Ci takie koszmary, że podzielisz los John.... - nawet wypowiedzenie tego nazwiska to wciąż było dla mnie zbyt wiele. Dalej czasem nachodzi mnie myśl, że to moja wina, że to ja skopałam sprawę, że Flynn... że on musiał odejść.
- Nie wiem o co ci chodzi, przecież jest przystojny, inteligentny, wysoki, nie wiem co prawda jaki ma samochód, ale resztę kryteriów jak najbardziej spełnia! - Nova zastąpiła mi drogę. - Wiem, że ci się podoba, chociaż ty nigdy się do tego nie przyznasz....
- Czarny ford mustang z '67 - odpowiedziałam.
- Co? - jedynym środkiem transportu jaki uznawała ta dziewczyna była jej deskorolka, a przy każdej przejażdżce Renibusem urządzała scysję...
- Samochód. Samochód Łuki. Czarny Ford Mustang z '67.
- Jesteś dziwna - Nova wzruszyła ramionami.- To nie zmienia faktu, że czujesz do niego miętę.
- Skąd wiesz, że to nie moja nowa pasta do zębów? - spytałam.
- Rozmawiacie o paście? No właśnie mam do was takie pytanie - jak sądzicie czy kolor pasty wpływa na nastrój człowieka? - Rodrick podszedł do nas lekko się pochylił by usłyszeć odpowiedź (2 metry i trzynaście centymetrów robią swoje).
- Jesteś dziwny - tylko tyle byłam w stanie mu w tej chwili odpowiedzieć.
- I kto to mówi - Nova parsknęła śmiechem.
To moi najlepsi przyjaciele na zawsze...
No cóż, życie to niestety nie jest bajką...
OdpowiedzUsuńTak, bo zmieniają się w pewnik(marzenia), który tworzy szarą, niedostrzeganą część rzeczywistości.Zauważa się je gdy zaczynają znikać, dopiero wtedy się je docenia i tęskni za nimi.
Cassy miała dobre życie-brak Vincenta, związek z chłopakiem, przeżyła dobre urodziny... a teraz Vincent wraca!Te jego zniknięcie było dla mnie podejrzane -Cassy ma taką samą moc co on przez co mógł się dowiedzieć jakie było jej życzenie z jej umysłu(o ile piła jego kisiel ale też oboje muszą pić zwykły kisiel jak każdy Selen by móc używać swoich zdolności, zwiększone zdolności Cassy tez się do tego mogą liczyć) i przyczaić się na jakiś czas by potem znów realizować swoje niecne plany.
Jej podejrzenia- domyśla się, że Briana została przysłana by zniszczyć Selenów?Nawet jakby się im udało to albo byliby bardziej zagrożeni przez Vincenta(organizacja Selenów pilnuje ich jak umie przed nim-nie udaje im się ochronić wszystkich ale bez nich byłoby ciężej-w sensie po zniszczeniu teraz bo gdyby to zrobili kiedyś to Vincent nie stałby się zagrożeniem) lub mniej(podczas wykańczania organizacji odkryliby sposób na Vincenta ale byłoby trudniej bo samych wędrowców w snach jest mało (Cassy i Bor o ile dobrze pamiętam)i musieliby opierać strategie na relacjach z innymi, trochę ryzykowne to by było wystawiać na wpływ wędrowców agentów).
Fajnie robić dobre rzeczy ale niepokoi mnie to co robi.Nadużycie mocy to użycie mocy przez uczącego się Selena nie w Akademii? Jak używa mocy teraz by uszczęśliwiać brata czy to przypadkiem nie wywoła u niej pokusy użycia mocy w innej sytuacji i to w nie altruistycznym celu, kiedy się na przykład na kogoś wścieknie?Może to doprowadzić do czegoś niebezpiecznego zwłaszcza , że Vincent znów może spróbować dobrać się do jej umysłu.
Cassy to ma szczęście to energicznych i oryginalnych towarzyszy- najpierw Briana a potem Nova.
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o Novie wyobraziłam ją sobie jako taką żeńską wersję napakowanego dresa ze grubym, złotym łańcuchem na szyi(a zakłada coś na górną połowę ciała czy też bielizna jest zbyt mało ciekawa by została opisana(biust)).Chyba tylko paraliż powstrzymałby ją od rozrabiania- w śpiączce mogłaby szaleć we śnie a siły z zaświatów jeśli istnieją to ją chronią bo cenią bardziej swój święty spokój(a diabła by pewnie zamęczyła).
Między Cassy a Łuką iskrzy i dlatego mu dogryzała?
Niezłe pytanie zadał Rodrick- może to dlatego produkują tyle zielonych past bo zieleń relaksuje a zęby myje się przed snem?
Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
Anonimowa 2
Dokładnie z marzeniami tak już jest, że gdy powszednieją zdają się znikać....Smutne, ale prawdziwe.
UsuńVincent potrzebował przerwy, musiał się przyczaić, obmyślić dokładny plan, ale także uśpić czujność Selenów...
Trochę trudno byłoby ich przekształcić w Agentów. Oni nie zdają sobie sprawy z istnienia Vincenta. On akurat nie pragnie zawładnąć światem, jego priorytety są zgoła odmienne...
Idealnie to zdefiniowałaś. Teraz wykorzystuje moc w dobrych celach, ale co jeśli kiedyś zapragnie więcej?
Nova jest zawsze w ruchu. Nie chodzi nago od pasa w górę ;) zazwyczaj zakłada luź koszulkę z działu męskiego... Ale zdecydowanie nie jest napakowana!
Rodrick ma w sobie coś z filozofa...
Dziękuję i do napisania
~MrocznaKosiarka