poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Serce z czekolady


Briana - "Rozdział VIII, część II"

- Mam dla ciebie propozycję Serku - wyznał Chris.
- Już się boję.
- Nie wydam cię. Będę milczał jak bluzka z zeszłego sezonu schowana w głębi szafy.
- Gdzie haczyk?
- Wszystko pod warunkiem, że będziesz ze mną chodzić.
- Bo się porzygam. - Udałam odruch wymiotny.
- No i oczekuję informacji. Wiesz, że potrzebuję materiałów na artykuły do gazety.
- Nie wiesz wszystkiego? Zaskakujące. - Prychnęłam.
- Nie schlebiaj mi skarbie. Umowa stoi?
- Nie, tańczy. - Mimo tego żarciku, podałam mu rękę. Na obu naszych twarzach pojawiły się demoniczne uśmieszki.
@@@
- Jak tam? - Mój tyłek wylądował na ławce tuż obok Dawn.
- Nie uwierzysz! Jedziemy do New York City!!! - wrzasnęła tak, że pewnie w Chicago ją słyszeli. - Madeinusa zorganizowała nam wyjazd na Święto Czekolady. Już nas zapisałam.
- Nawrzeszczałabym na ciebie, ale to genialny pomysł. Czekolada! - pisnęłam.
- Jesteś czekoladohololiczką. Dlatego od razu wiedziałam, że muszę nas zapisać.
 Dawn miała rację. Walić facetów, niech żyje czekolada! Po południu na obiedzie nauczycielka geografii weszła na stołówkę w celu upewnienia się, kto jedzie. Okazało się, że Cassandra i Wielka Stopa też jadą, a Tris i Vegas zostają. Już to widzę, one same w pokoju ... To będzie katastrofa! Owinę wszystkie moje rzeczy folią bombelkową.
- Trinity Stone.
- Tak, jadę pani profesor.
 Ugh, tej zołzy nigdy się nie pozbędę. Ale nie muszę przecież razem z nią wszędzie łazić. Będzie tak, jakby jej nie było. To będzie świetna wycieczka i nie pozwolę Stone tego zepsuć.
 Jednak do wycieczki został jeszcze ponad tydzień. Na weekend Jack koniecznie chciał mnie w Chicago. Kiedy tam pojechałam okazało się, że zaczęli się poważnie zastanawiać nad moimi mocami. Pewnie myśleli, że mnie naćpali, ale gdyby tak było każdy uczeń widziałby co innego. Jednak to całe wariactwo istnieje na prawdę. Niestety nie mogę jeszcze korzystać z mojej niewidzialności. To nie przeszkodziło CIA w zabraniu mnie na misję. Nieźle poszło ... Poza jednym incydentem.
 Staliśmy już pod drzwiami do pokoju, w którym siedzieli przestępcy. Obserwowaliśmy ich przez szparę w zasłonie czekając aż odłożą broń. Jeden z nich już na spokojnie kładł spluwę na stoliku kiedy ...
- Aa ... PSIK!! - Kichnęłam jak z armaty. Co poradzę, taką już mam naturę.
- Na zdrowie, Kevin - powiedział jeden z bandziorów myśląc, że to jego kumpel kichnął.
- Ale to nie ja ...
 Zanim zdążyli cokolwiek pomyśleć wtargnęliśmy do pomieszczenia i ich obezwładniliśmy.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do tego, który powiedział mi na zdrowie.
 Tsaaa ... Ze mną nie da rady normalnie pracować. Na przykład podczas oglądania zdjęć z naszej nowej bazy na strychu śmiałam się na cały głos bo zobaczyłam, że jeden z kolesi na fotce dłubie w nosie. Chichrałam się do upadłego. Ale nie wszystkie zdjęcia były tak zabawne jak tamto. Na jednym widniał pogrzeb. Przerażające. Te zdjęcia opowiadają całą historię Selenów i to głównie tą nie tak wcale odległą.
 Każde z nas zna początki, kiedy to Seleni byli męskim zakonem zajmującym się zaskakującymi właściwościami nowo odkrytego pierwiastka. Teraz do chemików, niektórym daleko. Większość skupia się na zabawie mocą. Nawet nauczyciele. Dawn często rano przychodzi na śniadanie narzekając na Madeinusę.
- Znowu to zrobiła! Wyjmowaliśmy w spokoju zeszyty spokojnie na nią czekając, aż tu nagle buch! Stoi za biurkiem, nam już serce pika w zawrotnym tempie i jak tutaj normalnie się uczyć!
 To nigdy nie była i nie będzie normalna szkoła. Tutaj nauczyciele nawet na zwykłych lekcjach są niezwykli. W to wszystko aż trudno uwierzyć. Zagmatwane historie i zaskakujące zdarzenia czekają na każdym kroku. Na przykład weszłam ostatnio do pokoju tuż po zajęciach, a na stoliku Cassandry stał kubek w stokrotki z parującym kisielem. A co ja jej mówiłam! Jest uzależniona, dałam jej szlaban na kisiel, a tu co? Ledwie zdążyła wrócić z lekcji już owoce leśne. Jak ona się zachowuje? Myślałam, że zdaje sobie sprawę, iż nie powinna pić tego smakowitego napoju. Wzięłam kubeczek z jej szafki, a czemu miałby się zmarnować? Przechyliłam ostrożnie naczynie i ciepła ciecz spłynęła mi do gardła. Smak owoców leśnych przeszedł przez moje ciało dziwnym dreszczem. Poczułam grzmocenie własnego serca. Tum-tum, tum-tum!
- Dobry. - Wzruszyłam ramionami i nagle wszystko stało się różowe.
Strych? Zaskoczona rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jak ja się tu znalazłam? Było ciemno i wilgotno. Wszędzie zalegały sterty mojego ukochanego kurzu. Jedynym źródłem światła była świeca przy stoliku w rogu. Jej drgający płomień oświetlał twarze dwóch osób. Siedzieli bardzo blisko siebie i z przejęciem o czymś rozprawiali. Wolałam pozostać niezauważona i nie poruszyłam nawet palcem u nogi. Jedna z postaci gestykulowała zawzięcie, a druga próbowała ją uspokoić. Jednak daremnie. Zdenerwowana postać wstała i przemierzyła korytarz. Madeinusa!? Ale była sporo młodsza. Na jej policzkach lśniły łzy, a w dłoniach mięła jakiś skrawek papieru. Wciąż zanosząc się płaczem teleportowała się z cichym sykiem. Druga postać dmuchnięciem zgasiła świecę i ... wyskoczyła przez okno. Nagle wszystko się skończyło, z powrotem byłam w naszym pokoju mrugając jakby mi coś wpadło do oka.
 Potrząsnęłam głową. Jak ja najpierw byłam tam, a potem tu ...? Czy to była wycieczka do przeszłości? Wiedziałam, że kisiel ma magiczną moc, ale nie, że aż taką. No właśnie, kisiel zniknął! W jednej chwili miałam w ręce niemalże pełny kubek, a gdy wróciłam z "podróży" już go nie było. Szkoda, że się zmarnował. Coś mi tu ostro śmierdziało i to wyjątkowo nie perfumy Vegas. Vincet! On musiał maczać w tym kisielu swoje paluchy. No dobra, kiepska metafora. Bleee ...
- Cassandra! Słuchaj ja ... - Współlokatorka weszła do pokoju ze smutną miną.
- Tak? Jeśli ty też chcesz mnie zabić, to sorry ale jest kolejka. - Posłała mi kwaśny uśmiech.
- Znasz mój sekret, muszę zadbać by nie ujrzał światła dziennego! - Przejechałam teatralnie palcem po gardle. Zachichotałam. - Spoko, żartowałam. Słuchaj, ten kisiel co stał na twojej szafce, sama go zrobiłaś?
- Na mojej szafce stał kisiel?! - Wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Tak, a przecież mówiłam ci żebyś nie piła! No więc, tego ... Ja go ... No ... Wypiłam i ...
- Wypiłaś?! Wypiłaś TEN kisiel?!
- Tsaa ... I jakoś tak dziwnie znalazłam się na strychu i widziałam jak młoda Madeinusa się z kimś kłóci.
- Widziałaś Madeinusę?! Czyli miałam rację, ona jest we wszystko zamieszana!
- Co? W jakie "wszystko"? Raczysz mi powiedzieć jakąż to ciekawą sprawę prowadzisz? Może będę mogła pomóc.
- Nie chyba nie ... ale będę pamiętać na przyszłość. Jedziesz na Dzień Czekolady? - Szybko zmieniła temat. Specjalnie.
- Pewnie, że jadę! Będzie klawo!
 Łyknęłam zmianę tematu. Wyczułam, że nie chce o tym mówić. Dam jej czas.
 Ale wyjazd faktycznie był super. Wstaliśmy wcześnie rano, styrani zebraliśmy się przed Akademikami czekając na autobus. Renibus w żółtej kamizelce odblaskowej wprowadziła nas do środka i odjechaliśmy. Droga do Nowego Yorku z Chicago trwała i trwała w nieskończoność. W autobusie musiałam się gnieździć obok Dawn. Dziewczyna była tak podekscytowana, że Madeinusa musiała dać jej herbatkę ziołową. Parker zasnęła i ja próbowałam zrobić to samo. W końcu była trzecia nad ranem! Oparłam głowę o zagłówek i wsłuchiwałam się w głos Michaela Jacksona. "Rock with you" niestety nie sprawiło, że zasnęłam. Ja nie sypiam w samochodzie, mam chorobę lokomocyjną. Kiedyś musiałam brać tabletki, żeby nie zwrócić śniadania.
 Około siódmej bus zaczął się budzić. Kilkoro uczniów z przodu już wdawało się w dyskusje. Ja dzięki sprytowi mojej koleżanki siedziała prawie na samym tyle, miejsca dla VIP-ów. Nadchodziła dziesiąta, a Dawn nadal spała. Przyda jej się trochę odpoczynku. Zerknęłam na tył, Chris puścił do mnie oko. Pokazałam mu język. Uważa się za boga! Właściwie, to jestem ciekawa co zaszło między nim, a Dawn. Czemu nazywa ją Daphne? W sumie, czemu nie, spytam się go o to. Dyskretnie wstałam z miejsca ...
- Bella!
 Mój tyłek natychmiast wylądował z powrotem na siedzeniu za sprawą Romy. "W autobusie się nie chodzi!".
- Chris!
- Tak, Serku? - Oparł ręce na fotelu Carmen, która siedziała między nami.
- Czemu mówisz na Dawn Daphne?
- Och, to zabawna historia! Kiedyś mieszkaliśmy w Springfield, na jednej ulicy, chodziliśmy razem do szkoły. Nasze matki się kumplowały. Kiedyś przyszliśmy do nich, ona pisała w pamiętniczku. Oczywiście była we mnie szaleńczo zakochana! - powiedział nieskromnie. - Porównywała nas do Daphne i Freda, ze Scooby-Doo. Zabrałem jej zeszycik i przeczytałem to osobiste wyznanie na głos. Była cała czerwona. Wyśmiałem ją. W następne wakacje się wyprowadziła.
- To okrutne!
- Wiem. - Uśmiech nie zniknął z jego twarzy. - Jestem bad-boyem, w którym bujają się wszystkie laski.
 Parsknęłam. A więc o to mu chodziło z rudymi włosami, fioletową sukienką i zielonym szalikiem. Przypominał jej o tym, że porównała się do Daphne z kreskówki. On jest strasznym chamem. Co dziewczyny w nim widzą? Dobra, odwołuję to.
 O dwunastej Dawn nadal spała, więc zagadałam do Cassandry i Dużego. Okazało się, że on ma na imię Rodrick.
- Chcesz kawałek kiełbasy od wuja Steff ... Stive'a? - zaproponował.
- Pewnie! Ale dobra.
- Sucha, surowa polska.
- Rodrick ma polskie korzenie.
 Po pierwszej dotarliśmy w końcu do Central Parku. Na uliczkach pod drzewami stało mnóstwo straganów z przeróżnymi, dziwacznymi produktami z czekolady. Ślinka mi ciekła na samą myśl ... Zaraz, gdzie jest Parker?
- Nie udało mi się jej dobudzić. Pani Roma zaproponowała, że z nią zostanie w autobusie.
 Biedna Dawn. Pierwse co zobaczy gdy się obudzi to twarz Renibus. Straszne! Dużo ją ominęło. Nigdy nie widziałam tyle czekolady w jednym miejscu! To było piękne! Po prostu Arkadia. Kosztowałam kolejnych i kolejnych rodzajów czekolady. Podziwialiśmy czekoladowe rzeźby, a nawet pokaz mody. To było coś niezwykłego. Przy jednym ze stanowisk kupowaliśmy pączki z czekoladowym nadzieniem.
- Fuu, lukier. - Cassandra wytarła słodką polewę ze swojego donuta w pierwsze co miała pod ręką czyli ... włosy Chrisa!
 Ugryzłam się w język, żeby nie zapytać czy mogę zlizać lukier z jego włosów. Było zabawnie. Frank, nasz nauczuciel W-Fu też był tutaj jak w raju. On zagryzał ciasto czekoladowe tabliczką czekolady i popijał gorącą czekoladą! Co za krejzol. Wszystko to było zbyt piękne by było prawdziwe. I w końcu się doczekałam.
 Nic takiego jak szczęście nie istnieje. Oczywiście wszystko było dobrze ... do czasu. Stałam sobie właśnie przy stoisku z bombonierkami i nagle zobaczyłam N-N ... Niego! To było po prostu nie możliwe. Chciałam nagle zniknąć, zapaść się pod ziemię, wszystko byle tylko nie nawiązać z nim kontaktu, nawet wzrokowego. Nie miałam gdzie się ukryć, byłam dobrze widoczna. Jeszcze chwilę i by mnie zauważył! Byłam zdesperowana i zrobiłam coś czego będę potem żałować ...

7 komentarzy:

  1. Ja chce na Święto Czekolady. Czekolada nie pyta, nie nakazuje, nie daje rad, ona po prostu rozumie. (Brie skarbie... Przywieziesz mi trochę? Proszę... Mam załamanie psychiczne potrzebuje czekolady :'( )
    Zastanawia mnie czy Vin może zacząć działać na Brie. Skoro jego kisiel tak na nią podziałał. Ciekawie by było, bo wtedy chcąc nie chcąc dziewczyny musiałyby się zjednoczyć.
    Czy ona pocałowała Chrisa na oczach Nigiela? Powiedz, że tak..
    Tule, całuje i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w pełni. Czekolada wypełnia ubytki w naszych ciałach i umysłach. (Zobaczymy co da się zrobić ;)
      Dokładnie. To by było takie zjednocznie.
      Niestety nie =D
      I ja również :*

      Usuń
  2. Święto czekolady?Nie słyszałam o nim wcześniej.
    Ten tekst z bluzką-Pello jest modnisiem(lub elegancikiem) czy też poznał bliżej parę takich dziewczyn,wyskoczył z tym tekstem bo Briana jest dziewczyną?
    Już myślałam,że on wyskoczy z tekstem-będziesz wykonywać wszystkie moje polecenia ale to chyba byłoby niemożliwe bo nie mógłby ją zmusić do oczekiwanego zachowania-Briana jest zbyt szurnięta na to,musiałby ją wciąż kontrolować swoją mocą co chyba byłoby dla niego kłopotliwe bo musiałby wciąż się na niej skupiać(choć mogę się mylić,nie znam się i Dereck nigdy nie wyglądał na wykończonego,prócz momentu jego ,,śmierci''.Czy przy kontroli umysłu usposobienie danej osoby zmniejsza lub zwiększa wysiłek?
    Przez chwilę myślałam przy jego żądaniach,że każe Brianie dowiedzieć się wszystkiego o Cassy bo chce ją uwieść.Naprawdę nie wiem czemu,według mnie nawet jest trochę zbyt bezbarwna(dla niego)by mu się podobać.Ciekawe jak zareagował na jej gest wytarcia palców w jego włosy.Briana tej reakcji nie zauważyła,olała czy w ogóle nie zareagował.Myślę,że mu niezbyt spodobało.Chce się na niej w jakikolwiek sposób odegrać czy uważa ją za niegodną działań?
    Jego drugie żądanie informacje-to już gorzej,ona mu może przekazywać jakieś przypadkowe informacje albo starannie wyselekcjonowane ale jak już Rowling zauważyła niektórzy dziennikarze nawet z niewinnych informacji potrafią napisać tekst, który zmiesza z błotem opisywana osobę wobec wszystkich,którzy go przeczytają.
    Tris będzie przeszukiwać pokój w poszukiwaniu czegoś wstydliwego dla współlokatorek(oraz pamiętników) a Vegas będzie siedzieć w łazience godzinami,z wyjątkiem czasu kiedy śpi i kiedy ją Hyena wygoni bo będzie ją pilić.
    Vincentowy kisiel czekał na Cassy.Czy on chce ją kontrolować w ten sposób,że Dereck o jakiejś porze wpłynie na nią by go wypiła(tak samo kiedy spotkała Vincenta)a on będzie w jej głowie bez jej świadomości(Cassy jeszcze mało wie o swojej mocy i słabo ją kontroluje).Dobrze,że Briana się pozbyła tego kielu ale sposób w jaki to zrobiła...Gdyby to nie była ona zaczęłabym jej to wypominać ale to Bella u której rozum stoi jako drugi za spontanicznością(a trzeci za szaleństwem i jej optymizmem).Briana nie ma mocy wędrowania przez sny to nad nią Vincent zapanować nie może(no całkowicie).Ale i tak z tego wypicia może wyniknąć coś złego.Dobre strony tego to to,że ta wizja może im w czymś pomóc(Madeinusa - potencjalny człowiek Vincenta w Akademii?) no i Cassy dowiedziała się o kubku vincentowego kisielu.
    Gdyby Roma ze swoją mocą istniała naprawdę,była w Polsce i w tym przypadku miała prawo używać swojej mocy na uczniach(w sposób jaki za chwilę wymienię) to polskie szkoły biłyby się o nią.Zamknie gadaczowi buźkę(tu też od siebie piszę,weź tu się skup na lekcji kiedy ktoś bez przerwy intensywnie paple a jeśli nie to bierze twoje rzeczy i Ci przeszkadza a głupio się przesiaść w środku lekcji),skonfiskuję telefonik i liściki,nie pozwoli się kręcić na sprawdzianie.Wiem,że nauczyciele czasem przesadzają ale naoglądałam się również sporo zachowań moich kolegów z klasy,które dobrze pokazują jacy dojrzali i odpowiedzialni są nastolatkowie.
    Więc o to chodziło Pello.Osobiście spodziewałam się czegoś większego-uwiedzenia jej,zaciągnięcia do łóżka jako jednorazowy numerek(o ile byli dość starzy na to) ale to co ją spotkało,musiało być równie bolesne co te dwie sytuacje.Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tym-o ile teraz mogę.Ile osób usłyszało to wyznanie,czy Pello przeczytał ten pamiętnik w szkole,jak ludzie zareagowali najpierw-czy wszyscy się z niej śmiali czy też ktoś ją wziął w obronę?Rodzice co zrobili-pocieszyli ją a potem zostawili sytuację tak jak była,chcieli go ukarać za to czy też w najgorszym razie uznali to za nastoletnią bzdurę(wyprowadzili się więc chyba nie).Czy po tym spotkała Pello jakaś inna kara prócz nagany-nie wszyscy ludzie przecież dają się zauroczyć jego urodzie czy też pobić jego wygadaniu(więc go ukarali)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieliśmy o takowym na lekcji angielskiego, więc stwierdziłyśmy - dla Franka w sam raz!
      To jest grecki bóg - on musi dbać o wygląd, więc trochę jest modnisiem.
      Cóż mocą Chrisa jest przenikanie przez przedmioty, więc nie wiem skad Ty tam wzięłaś kontrolę emocji. A trud w kontrolowaniu innych osób zależy od wielu czynników. A do jego stosunków z Cass, to on nie zwraca uwagi na takie blade kujonki. Co do lukru, to trochę się wściekł o tą fryzurę, ale wystarczyło umyć, Brianę to bardziej podnieciło.
      Dokładnie tak.
      Haha! A zapomniałaś, że Stone jechała z nimi.
      "rozum stoi jako drugi za spontanicznością(a trzeci za szaleństwem i jej optymizmem)" zgadzam się ze wszystkim, poza tym optymizmem. Gdzie Tu go widzisz?
      O taak, skąd my to znamy! Z takirgo punktu widzenia Romcia faktycznie by się przydała.
      No cóż na razie więcej się nie dowiecie, może trochę później.

      Usuń
  3. Cd.
    Ciekawe co tez takiego zrobiła Briana i czy miał z tym coś wspólnego Vincentowy kisiel(a w jakim stopniu obecność Stone na wycieczce), no cóż dowiem się.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ten kierunek, ale podziwiam za wyobraźnię.
      I jeszcze podziwiam Cię za to, że potrafisz zapamiętać sytuacje z początku wpisu i ją skomentować, większość ludzi (w tym ja) połowę z tego zapomina, dlatego szacun.
      A jeszcze propo szkoły, to można wiedzieć do jakiego przedziału wiekowego należysz, bo Twoje analizy zawsze powalają mnie i Kosiarkę na kolana.
      My również i dziękujemy :)

      Usuń
  4. Przedział wiekowy tu nie ma znaczenia,teksty są łatwiejsze do analizy niż zachowanie kolegów z klasy,do czego nigdy za wielkiego talentu nie miałam,wolę notować co takiego nauczyciel mówi.
    Napisałam optymizmem bo Briana zazwyczaj taka jest,poza tym w tym rozdziale bardzo się cieszy z wyjazdu.
    Za pamięć nie chwal,po prostu w czasie wpisu wracam do rozdziału.
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń