poniedziałek, 21 marca 2016

Gadaj Serku!

Briana - "Rozdział VI, część II"

 - Halo, halo, nie śpimy! Francesca skup się na lekcji!
 Mogłabym mu odpowiedzieć to samo. Znów mylił moje imię. Lekcja z mocy tuż po wyczerpującej nocy była jednym wielkim snem. Dziękowałam niebiosom za to, że po dzwonku udam się do PGZ i zasnę na kanapie.
- Pierwszy rok to teoria, prawda, ale to nie znaczy, że mnej ważna.
 Gadaj zdrów staruszku. Totalnie go olałam. To znaczy udawałam, że słucham, a tak na prawdę odsypiałam. Co ja bym dała za kubek kawy! A, już wiem. Nic! Bo w stołówce jest za free. Kiedy tylko dzwonek uwolnił mnie od Shaggowsky'ego popędziłam na parter na śniadanie. Mmm rogaliki podają tutaj przepyszne. Nie, Lucy sama ich nie piecze. W wiosce jest mała piekarnia.
 Tak, w wiosce mieszkają inni ludzie. Są to Seleni, którzy pragną ciszy i spokoju. Mieszka tutaj między innymi narzeczony Dolly, do którego tak swoją drogą nauczycielka przeprowadzi się po ślubie czyli jakoś w lutym. Mamy tutaj małą piekarnię, kościół, spożywczak. A kiedy oblizywałam dżem z rogala Dawn wpadła do stołówki wyjawiając mi jeszcze jedno miejsce ukryte tuż za wsią.
- KLUB NOCNY! AAA! Ale będzie zabawa!! - piszczała tak, że cały parter pewnie ją słyszał.
 Mruknęłam tylko zirytowana. Ta dziewczyna nie da mi odespać.
- Kiedy, gdzie?
- Podobno organizują tam imprezkę Halloweenową!!
 Ach tak! Halloween. Jedno z moich ulubionych świąt. Pamiętam jak kiedy byłyśmy małe razem z Hayley zbierałyśmy cukierki. Ona zazwyczaj przebierała się za doktora, albo niedźwiadka, a ja byłam smokiem i ninja. Strój tancerki brzucha nie sprawdzał się w październiku.
- Za co się przebierzesz? Ja pomaluję sobie twarz na dwie różne połówki. Będę Doktorową Jekyll i Panią Hyde! A z kim pójdziesz? Fred oczywiście nie wchodzi w rachubę. Żeby zrobić mu na złość pójdę z Georgem. Muahahahaha!
 Uwielbiałam jak tak nawijała. To zazwyczaj mi jadaczka się nie zamyka. Nigdy. Mówię cały czas i przez to czasami czuję się niezręcznie. Przy Dawn nie mam się o co martwić. Wreszcie ktoś rekompensuje mi te przegadane chwile.
 Do święta duchów zostały dwa tygodnie, a już chwilę po tym jak usłyszałam nowinkę od Dawn, wszyscy uczniowie zaczęli o tym szeptać. Wiadomość była ściśle tajna bo gdyby Roma się dowiedziała, że jest klub nocny ... Marny los tego, który by puścił farbę.
 Á propos ... Byłam w mieście oddać raporty i zawiadomić mojego partnera [zgrzyt zębami] o obecnej sytuacji. Agent Jack tylko dziwnie na mnie popatrzył kiedy wspomniałam o tym, że Cass potrafi oglądać czyjeś sny. Oni wszyscy twierdzili, że faszerują nas tam narkotykami i potem piszę w raportach o ludziach chodzących po suficie. Ale taka była prawda! Na szczęście notatki z teczki przyniosły oczekiwany rezultat i na razie sprawa odkrycia mojej tajnej tożsamości zeszła na drugi plan. Dzięki tej jakże istotnej informacji udało mi się zyskać w oczach starszych agentów. Ale i tak mnie nie awansowali. Udało mi się natomiast załatwić ochronę rodziny Cassandry. Jack i tak nie ma co robić kiedy już przenieśli go do mnie. Bidaczkowi pozostaje praca biurowa. Uratowałam go!
 Podczas pobytu w mieście oderwałam się całkowicie od znajomych z Akademii. Te dwa dni co drugiego tygodnia w całości poświęcałam mamie i Hayley. W ten weekend przypadały akurat urodziny mamy. Razem z siostrą upiekłyśmy tort kiedy ona była w pracy. Przyjęli ją na pół etatu w supermarkecie. Kiedy wróciła były świeczki, konfetti i prezenty. Mama bardzo się ucieszyła. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy i musiałam wracać do pracy ... Yyy, to jest do szkoły.
 Co ja biedna miałam robić? Lekcji było mało, na dworze padał deszcz ... Co więc zrobiła Briana "Serek" Bella? Wróciła do szukania tajnych przejść! Moim celem było odnalezienie wejścia na strych. W takich miejscach zawsze się znajduje coś ciekawego. A w moim przypadku ciekawe oznacza przydatne. Opukiwałyśmy więc ściany we wszystkich klasach, wyjmowałyśmy książki we wszystkich szafach. Na nic. Jedynym miejscem, które nam pozostało była kotłownia. W tym świecie gdzie wszystko staje do góry nogami kotłownia nie była wyjątkiem. Albowiem pomieszczenie z piecem z znajdowało się na piętrze tego budynku z początku XIX wieku. Klucz przechowywał woźny na wielgachnym pęku wiszącym zawsze u jego boku. I jak to zdobyć? Wykombinowałam szalony plan, który mógł się jednak udać. Na 45%.
- Panie Rowwwleeee! - zaświergotała Dawn gdy brodaty mężczyzna zmierzał ku schodom na parter. - Witam! Och, czyżby używał pan jakiejś nowej odżywki, pańskie włosy wręcz lśnią!
 Miałam ukraść mu klucze kiedy Parker go zagada. Jestem wariatką, że oceniłam nasze szanse na 45%.
- Hę? - Wykrzywił gębę.
-
- Doprawdy? A czy ta bluzka mnie nie pogrubia? - zapytał ironicznie. - Masz mnie za idiotę?!
- Ależ skąd! Po prostu gdy widzę jak pan nęka tych chłopaków ... Jestem zachwycona. Pan ma do tego istny dar. Rozjaśnia pan mój dzień, kiedy widzę tych umęczonych chłopców.
- To moja praca. A teraz zmykaj zanim zaczniesz komentować moje skarpetki w jednorożce.
 Woźny odszedł, a gdy zniknął na parterze wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Skarpetki w jednorożce! O mało się nie posikałam! - pisnęłam.
- Masz te klucze?
 Zabrzęczałam jej ogromnym kółkiem przed nosem. To było proste jak zrobienie kisielu. Podeszłyśmy do drzwi kotłowni. Sprawdziłyśmy chyba z jedenaście kluczy zanim znalazłyśmy ten właściwy i otworzyłyśmy drzwi. Pomieszczenie było niewielkie piec, kominek, zdezelowana kanapa z wyłażącymi sprężynami i przyrządy do grzebania w piecu. Nigdzie nie było schodów na strych.
- Czyli nadal pudło. I bajerowanie Ravida poszło na marne - burknęła Dawn.
- Nie koniecznie. - Spojrzałam wymownie na kominek.
- Chyba nie myślisz, że ...
- Myślę.
- Jesteś szurnięta. Wchodzę w to!
 Wskoczyłyśmy do środka jak Święty Mikołaj na filmie puszczonym od tyłu. Zapierając się po obu stronach nogami wspinałyśmy się wewnątrz komina. I w górę, i w górę. Wreszcie, kiedy już myślałam, że wyjdziemy po prostu na dach w górze ukazała się dziura. Wyskoczyłyśmy przez nią z komina i znalazłyśmy się u celu naszej podróży. Przed nami stał otworem strych. Światło wpadało przez dziewięć okienek widocznych z zewnątrz budynku. Pod spadzistym dachem kryło się multum różności. Większość skrywał cień, ale kilka z nich widziałyśmy. Po prawej stał stary, mahoniowy stół, a na nim przyrządy chemiczne z minionej epoki. Na wprost przed nami prezentowała się majestatyczna szafa, tuż za nią widać było kościste ramię starego szkieletu od biologii. Skarby jak nie patrzeć.
- Jest włącznik światła - zauważyła moja koleżanka.
 Pstryk! I strych stanął przed nami otworem. Zaczęłyśmy przeszukiwania od lewej. Pierwsze na co się natknęłyśmy to kartonowe pudła ze świecami. Nieużywanymi. Kolejne pudła po brzegi wypełniono probówkami. Czyli można bić ile wlezie, mają zapasowe. Schowany pod ścianą stał też manekin z wbitymi jeszcze igłami. Wtedy wpadłam na pomysł otworzenia szafy.
- Uważaj na duchy! - zaśmiała się Parker.
 Złapałam za uchwyt i pociągnęłam drzwi. Żadne duchy nie wyskoczyły, więc zajrzałam do środka. Na wieszakach wisiało parędziesiąt habitów zakonnych, takich brązowych z kapturami. W pudłach pod nimi były wytarte, skórzane trzewiki. Zakonnicy? A więc coś z miejscowych plotek jest prawdą. Tylko co?
- Szukajmy dalej, może znajdziemy coś odnośnie zakonu.
 Na lekcjach z mocy uczono nas o tym, że Seleni początkowo byli bractwem i skupiali po prostu ludzi wykształconych. Nie było mowy o powiązaniu z religią. Czyżby Seleni mieli mroczniejszą przeszłość niż się podaje? A może odprawiano tutaj rytuały.
- Brie! Zobacz to.
 Podczas kiedy ja dalej gapiłam się na szafę, Dawn znalazła wielki regał na książki i biurko. Zaczęłyśmy przetrząsać szuflady. Było tam parę dokumentów spisanych po angielsku, ale wiele z nich zapisano po łacinie. Łacina w XIX wieku? Chyba coś tu nie gra. Czy Roma coś przed nami ukrywa?
 Książki były w większości staroświeckimi podręcznikami do chemii i indeksami roślin. Parę z nich pełniło funkcję grubaśnych zeszytów, w których opisywano próby tworzenia eliksiru. Cała historia Selenów w moich rękach. Zastanawiałam się czy nie ubrać białych rękawiczek.
- Ej, mam genialny pomysł! - rzuciłam. - Zróbmy tu sobie taką jakby bazę. Uprzątniemy tutaj przy okazji szukania.
- Dobra, ale tylko jeśli znajdziesz inne wejście. Ten komin to katastrofa!
 Prawda, wytarłyśmy ręce w pierwszy lepszy materiał przewieszony przez jedno z krzeseł.
- Gdybyś na czas wchodzenia obniżyła grawitację byłoby łatwiej.
- Nie jestem pewna, czy dałabym radę. Chyba łatwiej byłoby tu po prostu wejść jeszcze raz, ale z Perry. Wiesz co mam na myśli.
- Darmowa podwózka przez teleportatorkę i dodatkowa para rąk do pracy. To jak na razie twój najgenialniejszy pomysł - stwierdziła.
 Dziewczyna ukłoniła się. Wspólnymi siłami przesunęłyśmy szafę pod ścianę. Dla zabawy ubrałyśmy szkielet w habit i postawiłyśmy przed nim świecę na stołku tak, że wydawało się, że ją trzyma. Do stołu dostawiłyśmy krzesła, a im więcej rzeczy uprzątnęłyśmy tym bardziej zbliżałyśmy się do tajemniczej płachty na środku wyspy z gratów. A gdy podniosłyśmy płachtę naszym oczom ukazała się drabina i właz do zejścia. Kurz wzbił się na wszystkie strony. Parker kichnęła.
- Okropieństwo.
- Jak możesz tak mówić. Kurz to mój brat.
 Tak ja żyję z tym pyłkiem w symbiozie, totalnie mi nie przeszkadza. Gdybym miała na niego uczulenie, na pewno nie wytrzymałabym tutaj długo, a w moim pokoju jeszcze krócej.
- Otwórzmy!
 Ona chwyciła za jedną część drzwiczek, a ja za drugą. Pod spodem nie ujrzałyśmy nic, bo wszystko zasłaniała drewniana przesłona. Po jej odsunięciu zauwżałyśmy blaty. Parker zeszła pierwsza. Okazało się, że trafiłyśmy do kantorka, w którym chowano stoły. Sala, która posłużyła nam jako parkiet taneczny pierwszego dnia znajdowała się tuż obok, ale teraz jest bardziej znana jako sala gimnastyczna. Czyli miejsce idealne na wejście do tajnej kryjówki. Ale i tak musimy ściągnąć Perry na górę, same nie damy rady tego wszystkiego uprzątnąć.
 Przez cały tydzień na każdej wolnej godzinie i czasem po lekcjach też wchodziłyśmy na Strych. Odkrywanie tajemnic Akademii było wyborną zabawą. No i dzięki przesuwaniu ciężkich mebli utrzymywałam formę, bo ćwiczenia na w-fie z Frankiem nie wystarczały.
- Zobaczcie to.
 W piątek, kiedy nasza baza wreszcie zaczynała przypominać pokój Perry znalazła całe pudło z kliszami. Na szczęście poprzedniego dnia wygrzebałyśmy wszystkie elementy potrzebne do wywoływania zdjęć. Każda z nas uczyła się to robić w szkole więc szybko uporałyśmy się z tym zadaniem. Naszym oczom ukazały się zdjęcia szkoły i jakiegoś chłopaka. Niektóre klisze były pocięte jakby ktoś próbował się ich pozbyć. Mimo to wiele szło zobaczyć na zdjęciach. Na przykład zdjęcia z pracowni chemicznej. Wrzuciłyśmy fotki do jednej z szaf i przeszłyśmy do następnych gratów. Wreszcie skończyłyśmy! Perry załatwiła miotły i zabrałyśmy się do zamiatania podłogi pokrytej grubą warstwą kurzu. Przez to nie zauważyłyśmy na początku kartki pokrytej pyłkiem. Zdmuchnęłam zanieczyszczenia i naszym oczom ukazał się ... list gończy. Widniał na nim wizerunek tego samego faceta co na kliszach, tylko starszego. Nazywał się Vincent Egzorcysta.
- To TEN Vincent. Data z 1969. Wtedy musieli odkryć jego zamiary. A więc tak wygląda.
 To było dopiero odkrycie. Czyli Vincent im uciekł już wtedy. Zniknął jak kamfora, słuch po nim zaginął, stał się legendą ... aż do teraz. Co takiego się wydarzyło, że obudziło go z uśpienia? Muszę się tego dowiedzieć.
 Myśli o Egzorcyście nie dawały mi spokoju. Na początku legenda o nim. Opowieść, która ostrzegała przed wchodzeniem do lasu. Potem Cassandra, a teraz to. Ale w sobotę musiałam zająć się czymś innym.
- Hej pięknisiu - wymruczałam. - Gadaj mi wszystko co wiesz!
- Oj Serku, nie spinaj się tak.
 Przycisnęłam Pello kiedy wychodził z Akademika. Miałam ochotę wycisnąć go jak cytrynę najpierw z informacji, a potem dosłownie.
- Nie.nazywaj.mnie.TAK!
- Daj spokój wiem, że na mnie lecisz i po prostu nie wiesz jak to okazać. To ok. Wystarczy buziak, kochanie.
 Nie wytrzymałam i na twarzy Chrisa wylądował prawy sierpowy. No co!? Denerwował mnie.
- A teraz po dobroci ... Podaj mi wszystkie swoje źródła.
- Wybacz, ale nie piję wody źródlanej.
 Moja pięść o milimetr minęła jego ucho.
- Zaczynam tracić cierpliwość.
- Zaczynasz? - zakpił.
- A żebyś wiedział farbowany wężu. Może chciałbyś coś w zamian?
- Twoje dziewictwo.
 Kopnęłam go kolanem między nogi. Należało mu się.
- Przystopuj. - Zwinął się. - Mam świetny pomysł. Pójdziesz ze mną na imprezę Halloween'ową.
- Żartujesz sobie.
- Wybacz kochanie, nie tym razem.
- Dobra, umowa stoi.


6 komentarzy:

  1. Tytuł zbyt mi się nie kojarzy z niczym,to aluzja do przesłuchania urządzonego przez Brianę?Obrazek to oczywiście aluzja do urządzanej hallowenowej imprezy.
    Szkoda,że nie ma tu więcej informacji o bliźniakach,spodziewałam dowiedzieć się tu czegoś o nich więcej.
    Briana teorię oleje a potem będzie miała problemy z użytkowaniem mocy bo nie będzie wiedzieć jak.Cóż,Briana to Briana i nie da się pewnie tego w niej zmienić,zwłaszcza po tak nieprzespanej nocy.
    Czy to takie szczęście życiowe ma Briana,że nadarza się jej szczęście ale jednocześnie nie może z niego w tej chwili skorzystać(nie może się cieszyć z nowiny Dawn bo marzy tylko o tym by się wyspać).
    Rzeczywiście się nie sprawdza-jest chyba dość kusy a to niezbyt fajnie wrócić z haloween i na następny dzień móc obudzić się przeziębionym.
    Nie chce być pesymistą ale jak będą tak intensywnie gadać to Roma się dowie i postąpi pedagogicznie-patrząc na ich zachowanie ogłoszenie,że chodzenie do klubu Selenu jest zakazane i zabezpieczenie by żaden niepełnoletni Selen by tam nie wszedł(pełnoletni już chyba mogą,zabezpieczenie w sensie mocą-taki Selenowy odpowiednik linii wieku-fizyczno-antyteleportacyjno-antyniewidzialno-antyzmienialny) nie podziała więc pewnie będzie cicho i za dwa tygodnie postara się dorwać wszystkich nieletnich imprezowiczów i ich ukarze(wątpię by Romie się podobało,że jakikolwiek uczeń chodzi do takiego miejsca ale dorosłość niesie pewne przywileje,poza tym jakby to było w regulaminie zakazane to o tym byłaby mowa).
    Nic dziwnego,że szefostwo Brianie nie wierzy-o tak,mają swoje podejrzenia co do nich ale w tym świecie nie ma ludzi z mocami i tylko ona tam jest.Pewnie podejrzewają,że ten eliksir,który dał im moc powoduje u nich halucynacje.Ciekawe co było w tej drugiej teczce,że uwierzyli?Test DNA przed i po zażyciu eliksiru,może też po cichu sprawdzają krew Belli czy przypadkiem wszystko z nią w porządku.Z drugiej strony dobrze wyszło-gdyby uwierzyli w moc Cassy stwierdziliby,że mogła by zagrozić ich misji i chcieliby się za nią wziąć-miałaby wówczas biedaczka nie tylko Vincenta ale też ich na głowie.
    Skarpetki woźnego były niezłe ale nie przebiją tych z czwartej części HP(książki, o ile dobrze pamiętam to jedna była złoto-zielona w znicze a druga czerwono-brązowa w miotły i był to bożonarodzeniowy prezent dla Harry'ego od Zgredka)
    Pomysł ze strychem był niezły lecz przewidywalny-tak łatwo znaleźć pokój z potencjalnie tajnymi danymi?Nie wierzę w to.I myślę,że żaden z nauczycieli nie zostawiłby prywatnych rzeczy w miejscu do którego uczniowie mogą się włamać(i to pierwszego roku, z nierozwiniętymi jeszcze mocami,oprócz Perry rzecz jasna).Czuję tutaj rękę jakiegoś krętacza,może nawet Vincenta(któryś z jego podwładnych znalazł to miejsce i napisał te notatki albo może nawet on sam?).I jak ona namówiła Perry do włamywania się do obcego prywatnego pokoju?Już sobie ją urobiła czy też gdyby się nie zgodziła to by jej Dawn wierciła dziurę w brzuchu o to dopóki by się nie zgodziła czy też uważa ,że nie powstrzyma jej od robienia głupot i może jak będzie z nimi to zdoła uratować sytuację jeśli coś pójdzie nie tak?
    Ten pokój sugeruje jakby Seleni albo mieszkają w dawnym, przebudowanym klasztorze albo to mnisi wymyślili miksturę a teraz poszli z duchem czasu i jest akademia,nie zakon?Stąd też pewnie nazwisko Vincenta.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł to rzeczywiście aluzja do przesłuchania, ale obrazek pokazuje strych.
      O jakich bliźniakach?
      O taaak! Tego nie zmienisz.
      Haha! To nie szczęście. To sprawiedliwość życia.
      Oni wiedzą, że Roma by ich udupiła więc starają się cicho gadać.
      Dokładnie. Testy na narkotyki jej zrobią i luz.
      Skarpetki rządzą.
      Perry może chciałaby powstrzymać Dawn, ale trochę wierzy, że tym razem nie zrobi nic głupiego, a przeglądanie strychu nie jest złe.
      Dokładnie tak, takiej historii o Selenach uczą na lekcjach.

      Usuń
    2. Chodziło mi o Flynna i Lewisa gdy pisałam o bliźniakach.Myślałam,że będzie o nich coś więcej w tym rozdziale(np czemu jednemu z nich wymazano pamięć).
      Co do Perry-czy jeśli Selen ma dziecko to w każdym przypadku(zawsze czy jest jakieś prawdopodobieństwo,drugi rodzic?) ma ono moc i czy jest ona taka sama jak u rodzica(o ile dobrze pamiętam Perry i jej matka-obie mają moc teleportacji)?
      Prowadzą oni nabór do Akademii Selenów bo gdyby poprzestali na samych dzieciach to byłoby ich zbyt mało i może byliby zbyt jednorodni?Odniosłam wrażenie,że akurat rzadko się zdarzają dzieci z mocą jak Perry.
      Anonimowa 2

      Usuń
    3. Niestety, nie u mnie.
      Nie, dzieci Selenów mają co prawda większą podatność na Kisiel (ten Selenowy), ale nie rodzą się z mocami. Perry jest wyjątkowa, ale to dopiero w następnej części.
      Więc właśnie. Jeśli do Akademii uczęszczały by same dzieci Selenów (a uczęszczają bez wyjątku) to byłoby ich po prostu za mało.

      Usuń
  2. Ciąg dalszy bo zapomniałam dodać.
    Briana naprawdę chce chce zmiażdżyć Pello do tego stopnia by wycisnąć z jego tkanek wodę?
    Kiedy czytałam ten fragment tego rozdziału to zastanawiałam się czy on się zaczął zachowywać tak w Akademii Selenu czy już przedtem?A jeśli przedtem to jak wielkie miał wpływy wcześniej by mógł się tak zachowywać-wpływowy krewny,bogata rodzina,uroda,krętactwo by nie obrywać za bezczelność a jeśli nie to ile razy za to dostał lanie.
    Mogą wyniknąć kłopoty dla Briany z tej jej decyzji,zwłaszcza jeśli założy na siebie coś co będzie krótkie i/lub obcisłe zasugeruje innym,że może być kolejną zdobyczą Pello.No chyba,że się przebierze za ducha używając do tego prześcieradła jako kostiumu.
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, tutaj chodziło ogólnie o pobicie Chrisa.
      On po prostu jest sprytny, ale umie się zachować w towarzystwie. Wie jednak, że wśród rówieśników takie zachowanie nie jest zakazane.
      Haha! Nawet nie wiesz co dla niej przygotowałam.
      Pozdrawiam i życzę Wesołego Alleluja w imieniu swoim i MrocznejKosiarki :)

      Usuń