poniedziałek, 23 maja 2016

Nordyccy bogowie od kuchni

 Dziś ujrzycie świat oczami ześwirowanwgo na punkcie mitologii nordyckiej nauczyciela historii - Bora, a także seksownej kucharki - Lucy.

Bor Odinson
 Przemknąłem przez korytarzem. Była szósta rano. Nikt nie szwendał się po szkole. Wyjąłem z kieszeni klucz i wsunąłem go do zamka. Biblioteka była taka jak zawsze. Stęchła i ciemna. Nie zapalałem światła. Mogłaby zauważyć. Prawie na  oślep podszedłem do biurka. Zawsze o tej porze robiła śniadanie. Usadowiłem się wygodnie i ostrożnie wyjąłem cegłę z muru. Za każdym razem moja moralność wyrzucała mi, że to co robię jest niezgodne z normami etycznymi, ale pokusa była zbyt wielka.
 Kuchnia była jak zawsze mocno oświetlona i wypełniona wspaniałym zapachem porannej kawy. Codziennie ją sobie parzy. Nuci przy tym jakąś piosenkę, której nie znam, ale brzmi przyjemnie  Robiła kanapki dla uczniów jak codziennie rano. Wiedziałem, że gotowanie to jej pasja. Widać było jak wielką sprawia jej to radość. Często coś podjadała, ale i tak pozostawała niesamowicie piękna.
 Westchnąłem głęboko. Gdyby tak iść do niej i wypić razem kawę. Może lubi taką jak ja? Czarną i bez cukru? Chodź do niej pasowałaby bardziej z mleczkiem i lekko słodzone. Zapaliłem przy biurku małą lampkę. Ustawiłem ją tak, by jej światło nie wpadało do kuchni. Na dziś miałem zaplanowaną literaturę skandynawską. Zresztą jak co dzień. Mitologia była moim życiem. Co roku w styczniu jeździłem na rekonstrukcję wojen wikingów. Tan nie byłem nudnym Borem Odinsonem, tylko Zębatą Maczugą!
 Miałem ze sobą nieotwartą paczkę. Poprosiłem Cassandrę, żeby zrobiła mi "małe" zakupy w antykwariacie w centrum Chicago. Straciłem tam połowę miesięcznej pensji, ale było warto. Okazało się, że moja podopieczna też lubi mitologię, albo nie chce być nieuprzejma... Wziąłem nóż do papieru i otworzyłem pakunek. W środku było pięć książek. Pierwsza w całości poświęcona geografii według wikingów, następna o nadawaniu przydomków, trzecia na temat wypraw łupieskich, kolejna o rozwiązaniach budowlanych i wreszcie istny biały kruk - "Języki wikingów". Na całym świecie jest tylko sto egzemplarzy, a jeden z nich miałem właśnie w rękach. Ostrożnie przejrzałem książkę. Była niesamowita.
 Nie mogłem się powstrzymać i zabrałem się za lekturę. W bibliotece nie było okien, więc nawet nie zauważyłem upływu czasu. Dopiero rozmowy i śmiechy uświadomiły mi, że minęła już pora śniadania. Postanowiłem, że to świetna okazja by porozmawiać z Lucy. Pójdę do kuchni i poproszę o kanapkę i filiżankę kawy. Dam radę. To będzie tylko kulturalna pogawędka. Odetchnąłem głęboko kilka razy. I poprawiłem marynarkę. Schowałem książki do szuflady biurka i zakluczyłem. Zgasiłem lampkę i już miałem włożyć cegłę na miejsce, kiedy oślepiło mnie światło. W popłochu chciałem wsunąć cegłę na miejsce, a ciągle o coś zahaczała. Ktoś był coraz bliżej. kroki stawały się coraz wyraźniejsze. Waliłem w ścianę, ale bez skutku.
- Dzień dobry panie profesorze - wesoły głos Cassandry rozległ się tuż nad moim uchem.
Podskoczyłem jak oparzony. Na moje nieszczęście, akurat wtedy cegła wypadła przez otwór na drugą stronę. Spadła z hukiem i rozbiła kilka płytek. Przerażona Lucy odwróciła się w tę stronę. Byłem tak ogłupiały, że nawet nie pomyślałem o tym, żeby się odsunąć. Jej ciemne oko zajrzało przez wyrwę w ścianie. Po sekundzie się odsunęła i przez chwilę łudziłem się, że nic nie zauważyła i zrzuciła wszystko na szczury...
 Przeliczyłem się jednak. Wpadła do biblioteki wściekła i czerwona na twarzy. W ręce miała tasak i wymachiwała nim na wszystkie strony. Cassandra powoli wycofywała  się z pomieszczenia, nie winiłem jej. Powinien bardziej uważać. Wziąłem głęboki oddech i przygotowałem się na zbliżający się tasak. No cóż, chociaż miałem okazję przeczytać nową książkę
 Wściekłość nie odbierała Lucy, ani trochę uroku. Zdawała się być jeszcze piękniejsza. Szczególnie, że szara siatka zsunęła się z jej włosów. Gdyby tak tylko nie chciała mnie skrócić o głowę....


Lucy Santiago
 Było bardzo wcześnie rano. Praca kucharki ma swoje minusy, ale kocham gotować. To zaskakujące jak różne smaki idzie uzyskać przy zmieszaniu odpowiednich składników. Otworzyłam wrota do mojego królestwa już o szóstej i od razu zabrałam się za parzenie kawy. Mocna dawka czarnej kawy powinna postawić mnie na nogi. Przy okazji już zabrałam się za krojenie chleba. Skórka zachrapała gdy tylko przejechałam po niej nożem. Jest jeszcze jedna rzecz, którą uwielbiam w gotowaniu. Podjadanie. Skradłam jedną kromkę i wrzuciłam do ust, nie jadłam jeszcze śniadania. Po pokrojeniu chleba przyszedł czas na pomidora, ogórek oraz ser i szynkę. Wszystko wyłożyłam na talerze i wystawiłam na chłodzące półki na tyłach stołówki. Zagotowałam dużo mleka i wysypałam płatki do miski. Przy wyjmowaniu produktów kosmyk włosów wymknął mi się z luźnego koka. Zatknęłam go za uchem żałując, że nie mam przed kim pochwalić się swoją urodą. Cały dzień spędzam w kuchni, a tu rzadko kto przychodzi. Ewentualnie kilkoro uczniów ignorowało zakazy Romy i przychodziło po południ po przekąski. Albo dziewczęta odbywały kary za wybryki. Ach, te młode pokolenie. Dawn Parker jest u mnie każdego miesiąca, teraz jednak wyjątkowo nie próbowała przyprawić dyrektorki o zawał.
 Chwyciłam mały tasak i zaczęłam nim siekać szczypiorek, kiedy nagle coś głośno trzasnęło za moimi plecami. Obróciłam się i zobaczyłam, że cegła rozbiła moje cudowne płytki podłogowe. Agrrh! Zobaczyłam w ścianie dziurę i wyjrzałam przez nią. Ogarnięta wściekłością ruszyłam do biblioteki. Wymachując tasakiem ruszyłam ku profesorowi Odinsonowi, który zdawał się być sprawcą całego tego zamieszania.
- Co pan zrobił? Panie profesorze, te płytki były bardzo drogie! I jeszcze dziura w ścianie! Kiedy pani dyrektor Renibus się o tym dowie ...
 Zostawiłam koniec zdania jego domysłom. On, tak jak ja wiedział do czego jest zdolna Roma. Nikt nie odważyłby się zadzierać z tą starą lisicą.
- Ja... - zrobił się czerwony jak burak.
 Nagle zrobiło mi się głupio. Nakrzyczałam na nauczyciela i to starszego. Nie powinnam była. Już chciałam go przeprosić, ale kłóciło się to z moją naturą. Nienawidziłam przyznawać się do błędu. Nie ma mowy! Obróciłam się na pięcie i wymaszerowałam z biblioteki. Na korytarzu natknęłam się na wychodzącego ze schowka Ravida. Już od rana marudził i narzekał pod nosem, tak jak zawsze.
- Ravidzie, mogę poprosić cię żebyś ogarnął podłogę w kuchni? Rozbiły się płytki.
- Dopiero co przylazłem do roboty, a już muszę zapier... I jeszcze kucharka!Gorzej jak dziecko... - wyzywał pod nosem. - Same niezdary i nieuki, czysty koszmar.
 Zignorowałam jego nie koniecznie miłe komentarze i wracając do kuchni musiałam się streszczyć żeby zdążyć ze wszystkim. Wystawiłam słoiczek miodu, masło, wstawiłam grzanki na opiekanie. Uczniowie już zmierzali do stołówki.
- Hej Lucy. - Uczennice przywitały się wchodząc.
- Cześć Brie, cześć Dawn.
 Gdy wreszcie uporałam się ze śniadaniem, musiałam szybko posprzątać i już zabrać się za przygotowywanie obiadu i tak samo było z kolacją. Sprzątanie i przygotowanie posiłków dla wszystkich uczniów zajmuje tyle czasu, że nie mam czasu na jakąkolwiek przerwę. Jednak lubię swoją pracę gdyż daje mi ona dużo frajdy i uczniowie mnie lubią. Żeby tylko znalazł się ktoś, kto miałby dla mnie czas po osiemnastej. No cóż, nie można mieć w życiu wszystkiego.

2 komentarze:

  1. O Odyn?Jak fajnie, szkoda tylko, że obrazek jest czarno-biały.I pewnie uprzedzając pytanie skąd to piszę- nie zaczęło się od seansu Thora w kinie ale znacznie wcześniej, ilustrowane książki to błogosławieństwo dla rozwoju czytelnictwa(choć jeszcze większym by było gdyby wprowadzono Harry'ego Pottera jako lekturę obowiązkową w szkołach;jedyną różnicą był tam kolor włosów Lokiego i to czyim synem i bratem jest).
    O tak, wikingowie mieli ciekawe przydomki.
    Wielu rzeczach się o Borze spodziewałam ale tego, że podczas podglądania przedstawiony będzie to nie(z tytułu nie skojarzyłam, kiedyś czytałam co takiego wikingowie potrafili zjeść mięsnego- po ich jadłospisie(gdyby pisali z czego) można było zrobić rozpoznanie po ich faunie(nie, robali tam nie było),bo o rośliny to było trudno w Skandynawii), to dlatego.Nawet całkiem porządnie wyszedł,a nie jak jakiś napaleniec,którymi zwykle podglądacze są.On chyba podziwia pannę Santiago jako wcielenie kobiecego piękna.
    Szkoda, że Bor jest taki wobec Lucy bo nigdy się z nią nie umówi tylko będzie całe życie ją podglądał( nieśmiałość, niepewność wobec kobiet czy też przekonanie,że jemu takich rzeczy nie wypada, poczucie ,,poważnego'' wieku
    Lubić czy nie lubić mitologię niektórzy uczniowie pewnie bez względu na poziom zainteresowania i patii(sym lub anty) sprawdzają o co chodziło Borowi w tych jego licznych mitologicznych wstawkach na lekcji bo chcą wiedzieć o co mu chodzi(ja bym przynajmniej tak zrobiła)-nikt nie lubi słuchać tureckiego kazania(lub olewają te wszystkie niezrozumiałe dla nich i dziwne rzeczy). Myślę, że gdyby się ośmielił to Lucy by się z nim z chęcią umówiła, nawet jako koledzy na kawę( może to jest powód dlaczego nie wzięła go za podglądacza).Ale chyba nie jest za stary( czy dobrze zapamiętałam?) na randki dla niej?Nawet jeśli, to trudno mu odmówić werwy skoro chodzi na rekonstrukcję wojen wikingów.
    Szczury w szkole, którą zawiadamia Roma?
    Myślałam, że Lucy się domyśli ,że ją podglądał w jakim celu.Czemu się nie domyśliła czemu?Uważa go za za starego na takie rzeczy, za poważnego człowieka, który się czymś takim nie zajmuje, za kogoś co ma jedną, określoną pasję i cała reszta świata poza nią go nie interesuje?
    Lucy nie jest osoba bez wad ale jednocześnie wywarła na mnie bardzo sympatyczne wrażenie.
    Dawn Parker pewnie nie próbuje przyprawiać Romy o zawał bo o stan przedzawałowy już ją przyprawiła śmierć Vegas.
    Roma pewnie kazałaby im razem naprawić tą ścianę.
    Ravid to narzekacz(jeśli zacznie przed to pracę rozpocznie o wiele później a jeśli w trakcie to będzie trwać o wiele dłużej) czy po prostu nie potrafi nie mielić ozorem i wykonywać swojej pracy w milczeniu(i poszłoby mu to szybciej)?Sprząta bo jest związany z Selenami i nie ma mocy(dobrze pamiętam) czy bo jest związany, nie ma mocy i kwalifikacji na jakąkolwiek inną pracę tu czy gdzie indziej?
    Ciekawe czy pomyśli o Borze, bo jeśli potraktowała to jak zwyczajny wypadek to raczej go nie zapamięta.
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas zaczęło się od seansu Thora.
      Bor Podglądacz ;)
      Cóż on jest jedyny w swoim rodzaju, więc wiadmo, że nie jest zwykłym zboczeńcem.
      Fakt, gdyby się trochę ośmielił to zapewne poszliby na kawę.
      A większość uczniów w ogóle na lekcji historii nie słucha, więc nie sprawdzają co ten pomyleniec mówi. Ja może bym sprawdzała, gdybym nie zapomniała ;)
      Jest dla niej za stary.
      Tak, wtedy chyba jeszcze nie mieli trutek.
      Raczej uważa go za przyzwoitego człowieka, czuje do niego respekt.
      Dlatego uczniowie ją lubią.
      Haha! Racja.
      Możliwe.
      Jest związany z Selenami, bo jego żona uczy geografii (więcej o nich w następnym wpisie), a nie ma kwalifikacji na lepszą pracę.
      Cóż to nie był zwyczajny wypadek - zniszczył jej ulubione płytki. Ale raczej mu wybaczy.
      Dziękujemy i nawzajem :)

      Usuń