poniedziałek, 7 marca 2016

Majteczki w małpeczki

Briana - "Rozdział V, część II"

 W Akademii nie było za dużo telefonów. Jeden z nich znajdował się w gabinecie Romy, po jednym w każdym akademiku, ostatni w budce na ścieżce. Możliwe, że powinnam była zadzwonić do N-N ... Lace'a. Ale nie mogłam zdobyć się na odwagę. Tak, szalona Brie "Serek" Bella bała się konfrontacji ze swoim byłym partnerem. Uczucie porażki i winy za poddanie się kuło mnie w serce. Wolałabym już po raz kolejny walczyć z Johnem Bella zamiast okazać tchórzostwo. Z drugiej strony wolałam chyba pokazać się z nim publicznie niż zadzwonić do N-N ... do Niego. Ale z drugiej strony Śmierć na mnie czeka i to co zrobię, będzie mi zapisane. Kurde po śmierci już nie będę mogła tego zrobić, więc lepiej odważyć się teraz niż potem żałować. Takie nastawienie mam prawie do wszystkiego.
 Wykręciłam numer zdrajcy o nieczystych majtkach. Wolałam dzwonić z budki niż z korytarza w akademiku, bo czarne loczki Rowan pewnie by się gdzieś tam zaplątały.
- Nigel Lace, słucham.
- Kto jest moim partnerem? - zapytałam z wyrzutem zamiast powitania.
- Yyy ... Kto mówi? - Mogłabym oddać palec u stopy za to, że sprawdził właśnie numer zastanawiając się czy zadzwonić do centrali CIA.
- Twoja BYŁA partnerka - rzuciłam z naciskiem.
- Ooo Briana ... - Usłyszałam zakłopotanie w jego głosie. - Przenieśli cię do Jack'a. Stwierdzili, że jesteś już zbyt doświadczona jak na mnie i dali cię pod opiekę starszego agenta, żebym ja mógł zająć się nowicjuszką Trini ...
 Urwał zapewne żałując, że dodał to jedno słowo za dużo. Rzuciłam słuchawką (delikatnie). Nie miałam ochoty ciągnąć tej żałosnej rozmowy. Kłamca.
 Wróciłam do szkoły na kolejną lekcję. Przyzwyczaiłam się już do tego pokręconego systemu i szalonych lekcji. Zaczynało mi się tu podobać jak nic. Jednak czułam zagrożenie na karku. Chris coś wiedział i musiałam się dowiedzieć skąd. Wysłałam o tym wiadomość w raporcie dla CIA. Jack obiecał, że sprawdzi tego złotowłosego pięknisia. Ja w tym czasie miałam zabrać się na poważnie za zbieranie informacji. Miałam więc oczy cały czas dookoła głowy ... No i często gadałam z Dawn. Ona wiedziała prawie wszystko od Carmen. A z męskiej strony miałam szpiega w Ericu. Dzięki temu dowiedziałam się całej masy ... niepotrzebnych informacji. Między innymi tego, że co jakiś czas Levis udaje swojego brata bliźniaka i nawet zakłada kolczyk. A jeśli już o nim mowa to gdzieś ostatnio zniknął. I nie chodzi mi tutaj o teleportację. Ale co mnie tam jakiś Elvis obchodzi! Eric'owi to też na rękę bo może powiększyć swoją kwiaciarnię o kolejne łóżko. Tak, kwiaciarnię. Tak, kolejne. Przecież ich jest tam tylko trzech w tym pokoju! A teraz został już tylko milczący Tom Hyena i mój zwariowany kumpel Hipis. Z tej więc racji mają cały duży pokój dla siebie. Często chodzę tam odpoczywać po kłótniach Tris i Vegas. W pokoju II klasy nie da się odpocząć, Carmen, Saraya, Maxime, Jodie, Rowan i Dawn (Perry siedzi sobie cichutko) to za dużo. A jeśli już mowa o "za dużo" to nasza kochana Cassy przebywa ostatnio tylko z Wielkoludem. Przyczepili się do siebie jak rzepy. To takie urocze! I zgubne! Gdyby panna Tenebris nie zbywała mnie za każdym razem to na pewno poradziłabym jej żeby nie ufała facetom. Ale cóż, nic nie mogę zrobić. Poza kolejnym zadaniem z historii.
- Nie wiem czemu wybrałaś ten przedmiot.
- "Tylko ten, który zna przeszłość może spokojnie wejść w przyszłość". Czy jakoś tak.
- Och Brie - westchnął Hipis. - Gdzie ty byłaś przez całe moje życie?
- Yyy ... Wiesz kolo, ja nie za bardzo gustuję w kolesiach z włosami na klacie jak puszczą Amazońską. A poza tym to wsadź se bambus w tyłek, faceci to gnidy.
- Haha! Siostro, źle mnie zrozumiałaś. Nigdy nie spotkałem tak wyluzowanej dziewczyny jak ty. Tylko ty potrafisz wszystko tak beztrosko olać.
- To był komplement? Wybacz, nie znam się na sarkazmie.
 Siedzieliśmy u niego w pokoju na kolejnej z chwil spokoju. On podlewał kwiatki rosnące w doniczkach (tak tych pousadzanych na łóżku Levisa), a ja kręciłam się na jego fotelu.
- Łiiii! Łiiii! - piszczałam. - Ale zabawa!
- Łatwo cię zadowolić.
- Chyba śnisz. Podaj mi informację, zobaczymy czy pójdzie tak łatwo.
- Tom daje siostrze ściągać na sprawdzianach.
- Pff! Jakbym nie wiedziała. Dalej!
- Gavin i Rowan ze sobą chodzą.
- A co mnie to!
- Vincent powróciiił!
- Bajki.
- Chris przechwala się, że obściskiwałaś się z nim w męskiej toalecie.
- CO!?
- Hihi, spokojnie. To akurat był żart.
- Ja cię kiedyś zabiję!
- Zapiszę ci opiekę nad moimi kwiatuszkami w testamencie.
 Parsknęłam śmiechem. Gdybym miała je wszystkie podlewać, puszczać im muzykę i wyrywać chwasty to bym zwariowała. A co dopiero gadać do nich! Wtedy nie byłoby wątpliwości co do mojego stanu psychicznego. Pożegnałam więc na razie Hipisa i wróciłam do Akademika. A przynajmniej zamierzałam. Zanim dotarłam na przeciwną stronę "ulicy" zauważyłam, że przed jednym z domków nauczycieli stała Roma, Bor i Michael. Założyłam kaptur bluzy na głowę (bo nie oszukujmy się moje włosy dają po gałach) i podkradłam się do nich. Weszłam do lasu i zaszłam domek nauczyciela od tyłu.
- ... u ciebie. Masz je schować, tak żeby nikt się do nich nie dobrał. Muszą być w łatwiej dostępnym miejscu niż Archiwum. Ale gdybym miała je w gabinecie istnieje większe ryzyko. Ci uczniowie to banda ulicznych rzezimieszków!
- Spokojnie pani dyrektor, zajmę się tym.
- Mam nadzieję Chihuahua, inaczej możesz się pożegnać ze swoimi wspomnieniami. I robotą też.
- Vincent powrócił, miej się na baczności - rzucił tylko Bor i razem z Romcią odeszli.
 Stałam tam chwilę, tak jak Michael. W końcu wszedł do środka. Popędziłam na tył chatki i obserwowałam go przez okno. Wszedł do salonu i od razu wpadł do pokoju. Przeniosłam się jedno okno dalej i patrzyłam jak wkłada aktówkę pod łóżko. O rany. Niemożliwe. TO ŁÓŻKO WODNE! Jupiiii!!
- Opanuj się! - nakazałam sobie surowo.
  Czyli już wiem gdzie to jest. Ale co to jest? Wiem, że to skórzana torba, ale co znajdowało się w środku? Musiałam się tego dowiedzieć. A najprościej po prostu to włamać się do tego domku i otworzyć. Oto mój cel na ten tydzień. Zanotowałam to w pamięci i zwiałam.
 Nie mogłam zasnąć, cały czas czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Myślałam o teczce, majaczyła mi się przed oczami. A kiedy zasnęłam już wiedziałam czyj wzrok nie dawał mi spokoju. N-N ... Jego. Wkradałam się właśnie do domu nauczyciela, ale zostałam przez niego przyłapana. Trafiłam na dywanik do Renibus, a tam już siedział Lace. Oboje okropnie mnie opieprzyli. Kiedy wyszliśmy z gabinetu On powiedział, że mnie zwolnili z CIA. Wtem pojawiła się Trinity Stone z walizką, której mi się zdobyć nie udało. Pomachała mi nią przed nosem. Awansowali ją. I zaczęła się obściskiwać z Nim. Podbiegłam i zaczęłam walić w powietrze tuż przed nimi. Byłam uwięziona w szklanej pułapce. Przezroczysta ściana oddzielała mnie od miziającej się parki. Płakałam i darłam się jak wariatka. Bolało.
- Briana! BRIANA! Przestań się tak wydzierać! Wiem, że podkochujesz się w Nigelu, ale... zaraz,  zaraz... czy... ty... nie to niemożliwe... jesteś z CIA? - Koścista i przeraźliwie blada postać Cassandry potrząsnęła mną zadziwiająco mocno.
 Szlag! I co ja jej miałam teraz powiedzieć? Widziała mój sen, mój sekret, mój koszmar. Zbladłam do takiego stopnia, że wyglądałam tak jak Cassy na co dzień. Ale już wiedziała. Nie można było nic cofnąć. Na całe szczęście reszta dziewczyn się nie obudziła.
- Ja ... Tak, pracuję w CIA. Ale błagam cię Cassandra nie mów nikomu! Proszę to mnie zrujnuje. Wyrzucą mnie z pracy. Nie rób mi tego, muszę utrzymać siostrę i matkę. Cassandra błagam.
- Powiedzmy, że masz szczęście i trafiłaś na ten co dziesiąty dzień co trzeciego miesiąca kiedy jestem dla jednego losowo wybranego człowieka miła. Uznajmy, że cię nie wydam, ale chcę wyjaśnień ...
- Dzięki Cass. Ja ... Zaczynając od początku ... Wybrali mnie, tak jak wybrali każdego z nas. Byłam wtedy w barze z N-N ... z moim partnerem. Kiedy Roma dała mi ulotkę, on wyjaśnił, że Seleni to sekta. Nadarzyła się niewyobrażalna okazja. Mogłam zinfiltrować ich i podejść od środka. Awansowaliby mnie. Dlatego tu jestem.
- Jakież to prozaiczne ... - przewróciła oczami. - Nie będę się wtrącać w twoje sprawy, ale ...
- Ale ... ?
- Jest coś co mogłabyś dla mnie zrobić ...
- Co zechcesz! - niemalże wykrzyknęłam z desperacji.
- Chcę żeby jakiś agent miał oko na moją rodzinę. Nie ma ich śledzić, tylko żeby mniej więcej wiedzieli czy wszystko u nich w porządku ... Po prostu obawiam się tego jak daleko może posunąć się Vincent - głos załamał się jej przy ostatnim słowie.
- To on istnieje? Myślałam, że to tylko legenda.
- Gabe przez niego zginął, a ty dalej sądzisz, że to bajka dla napalonych nastolatków?!
- Nie wiedziałam ... - wyjąkałam bezradnie. Tak ja za starych czasów kiedy jeszcze chodziłam do normalnej szkoły. Nigdy nic nie wiedziałam. - Dobra. Dopilnuję by mój najlepszy agent miał oko na twoją rodzinę. Nie rzucam słów na wiatr, w weekend pojadę do miasta i spuszczę mu łomot jeśli tego nie zrobi.
- Dziękuję. Może nawet da się ciebie lubić- wykonała coś na kształt połowicznego uśmiechu.
- Och! To najmilsza rzecz jaką od ciebie usłyszałam! - położyłam sobie rękę na sercu w geście udawanego wzruszenia. Też się do niej uśmiechnęłam.
 Lubiłam Cassy, była na prawdę bystra, uważna i potrafiła walnąć sarkazmem. Byłam szczęśliwa, że jakoś się dogadywałyśmy. Może dzięki niej dowiem się czegoś konkretnego o tym całym Vincencie? W każdym razie nie chciałam jej tym męczyć teraz, zaraz. Postanowiłam poczekać kilka dni.
 Nie miałam jednak zamiaru czekać na przeszukanie chatki Michaela Chihuahua. Potrzebowałam każdej ważniejszej informacji, bo inaczej by mnie ostro łajali za to, że dałam się odkryć. Kurde, na prawdę kiepska sytuacja. Musiałam się brać ostro do roboty. I tak zrobiłam. Gdy tylko cała wioska pogrążyła się w słodkim śnie, wymknęłam się przez okno i przedzierając się przez las dotarłam pod domek nauczyciela. Z wewnątrz dobiegało światło żarówek zapalonych w kuchni. Czyli od walizki dzieli go ściana. Mega! Najdelikatniej jak umiałam otworzyłam okno i wślizgnęłam się do środka. Aktówka była tuż na wyciągnięcie ręki! Usłyszałam skrzypnięcie. Wstrzymałam oddech ze strachu. Czy mnie usłyszał? Jednak po odczekaniu trzech minut nic się nie stało, więc ruszyłam po moją przepustkę do awansu. O tak Trinity, możesz mnie pocałować w tyłek zieloną szminką! Wyjęłam ją delikatnie spod łóżka (WODNEGO!) i otworzyłam. Również najciszej jak umiałam. W środku znajdowały się dokumenty, była to teczka kolesia o imieniu Flynn Johnson, a w niej akta dotyczące również Levisa Johnson. Chwileczkę ... Czy to nie jest nazwisko Elvisa i jego brata? Po co Michaelowi jego teczka. Kiedy przewróciłam parę stron już wiedziałam dlaczego. Tajne/Poufne! Wymazali mu pamięć! Niewiarygodne! Wyjęłam notes i zaczęłam wszystko spisywać. Nic ważnego nie mogło mi umknąć. Pióro jeździło po papierze z prędkością światła (wątpliwe by ktokolwiek poza mną by to rozczytał). Miałam właśnie przejść do przeglądania rzesztu dokumentów, gdy z kuchni dobiegło szuranie krzesłem. Szlag! Schowałam wszystko do środka, zamknęłam teczkę i wsunęłam pod łóżko gdy w drzwiach pojawił się właściciel domku. WTOPA!
- Na prawdę masz bokserki w małpeczki? - rzuciłam spoglądając na jedyny ciuch jaki aktualnie miał na sobie nauczyciel.
- Wcale nie. To okruszki po ciasteczkach - mruknął półprzytomny, zachwiał się i o mało by nie upadł gdybym go nie złapała. Koleś już spał.
 Odetchnęłam z ulgą. Ale szczęście. Pewnie zasypiał już w kuchni. Dźwignęłam 80 kilogramów śpiącej wagi i rzuciłam na łóżko. Kiedy usłyszałam bulkot wodnego materaca nie mogłam się powstrzymać i też skoczyłam. Ale zabawa!
 Po gibaniu się stwierdziłam, że skoro mój problem śpi to mogłam spokojnie przeglądać resztę dokumentów z teczuchy. Na luzie otworzyłam ją i skończyłam notować. Poza aktami braci Johnson (którzy jak doczytałam byli ...*) znajdowały się tam akta Gabe'a - tego kolesia, który zmarł niedawno. Dowiedziałam się, że to Cassandra znalazła jego ciało. A więc ma więcej sekretów niż mi się wydawało. Śmierć opisana była szczegółowo, mieli dobrego faceta od sekcji zwłok. Ziewałam tak jakby miało mi zaraz rozerwać buzię. Ale skończyłam przed świtem nie budząc pana domu. Wróciłam do siebie niezauważona. Awans mam w kieszeni!

*Kim tak na prawdę są Flynn i Levis dowiecie się niedługo

2 komentarze:

  1. Uroczy tytuł, jak go przeczytałam pierwszy raz to kropeczki zamiast małpeczki.
    Nazywa Nigela N-N bo nazywanie go po imieniu sprawia jej zbyt wielki ból(niczym Bella w cyklu Zmierzch)?
    Nie dziwie się strachowi Briany.Spotkała ona już w swoim życiu sporo złego przez swojego ojca,jednak była to niechęć i agresja skierowane wprost,nie ukrywane(w sensie zamiarów wobec niej,bo to co się działo w ich domu to jednak było ukrywane prawda?),było to bezpośrednie starcie i wyszła z niego zwycięsko.Nie potrafiła poradzić sobie z Stone-ta nigdy wprost nie była wobec niej agresywna,niszczyła ją za pomocą intryg i złośliwości.Najlepiej by się jej walczyło bezpośrednio ale tu nie może bo ta jej tak nie atakuje i nie daje się również przyłapać.Ponadto to nie była agresja ani przemoc,z którą co prawda nieraz trudno walczyć ale zdrada.I to od osoby,której dotąd najbardziej ufała-boi się,że przyzna ,że zależy mu na Trinity bardziej niż na niej,jej triumfu,pewnie ma też podświadomą nadzieję,że tak naprawdę Stone go tylko zwiodła a jemu nadal na niej zależy...Czy w CIA mają oni serum prawdy?Gdyby tak było to by pewnie o tym wiedziała(lub się nie przejmuje jakimiś dziwnymi chemikaliami)-mogła by je dolać Stone podczas spotkania z Nigelem i zadać parę pytań.Choć to by było marnotrastwem-po co dawać go Stone jeśli można go dać Brianie i nagadać Lace'owi by z nią szczerze pogadał o jej uczuciach, powoli zaczynam myśleć,że tylko w tym wypadku ze sobą szczerze pogadają...
    Ten złotowłosy piękniś ma chyba własną siatkę szpiegowską i stąd wszystko wie(no i może zręcznie manipulować ludźmi za pomocą swego talentu!).
    Briana sądzi,że związek Cassy z Rodrickiem może być dla niej zgubny bo sama przeszła załamanie uczuciowe?Czy też bo Rodrick wydaje się jej dziwny(choć to raczej mało prawdopodobne) lub też nie ma o nim zbyt wielu informacji(normalny chłopak z niego to pewnie nie ma zbyt dużo w aktach,jest też skryty więc trudno od niego cokolwiek wyciągnąć)?
    Cassy się dowiedziała,że Briana jest agentką-ta sytuacja wydaje mi się nieodpowiednia,jakby lepiej by wypadło gdyby dowiedziała się później ale nie wiem kiedy byłoby odpowiednio.Wszystko tu poszło gładko-ale dlaczego Briana zabrzmiała jakby zamierzała namówić na ochronę rodziny Cassy właśnie Lance'a?Jak by się jej to udało?
    Wreszcie przyjęła do wiadomości,że Vincent istnieje-już myślałam,że będzie musiała zobaczyć na własne oczy jak kogoś kontroluje(zobaczyć i Vinca i jego ofiarę) lub chyba musiałby zatańczyć przed nią kankana by zwróciła na niego uwagę(w stroju w którym tancerki go tańczą).Dzięki Bogu za taką Cassy,która jest poważną dziewczynką i w takich sprawach można jej wierzyć.
    Co Briana tak nagle dobrze się o niej wyraża?Zawsze ją lubiła tylko była zbyt zajęta swoim życiem by to zauważyć czy też w tym czasie Cassy może nie była jej dobrą przyjaciółką ale również jej nie oszukiwała i nie wbijała jej noża w plecy?
    Chihuaha może pomyśleć,że to musiał być sen bo w końcu mogą się do niego zakradać ale Briana była tu zbyt dziwna by być prawdziwa?Zresztą sny bazują na tym co się widziało więc mogła mu się przyśnić Briana.
    Wymazana pamięć-to by pasowało do zdegradowanego Selena.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł pasuje do charakteru Brie.
      Tak, trochę tak.
      Masz rację, Bella nie radzi sobie z taką chytrością ze strony Stone. Nie może po sobie okazać słabości więc nie chce rozmawiać z Nigelem.
      Szpiegów akurat nie ma, ale coś innego ...
      Brie po prostu już nie ufa płci brzydkiej i nie chciałaby, aby kogoś spotkało to samo co ją.
      Ochroną rodziny Cass zajmie się jej obecny partner - Jack.
      Ale co się dziwisz jak Vinc potrafi działać w ukryciu.
      Brir uważa ją za dobrá dziewczynę po ich współpracy, ale ostatnio nie miała z nią aż tak dużo styczności.
      Tak. Ser w sypialni? Surrealistyczne.
      Dziękujemy i nawzajem!

      Usuń