poniedziałek, 22 lutego 2016

Adonis poraniony przez dzika

Briana - "Rozdział IV, część II"
Lubicie nasz wspólny wymiatacz mózgu? Jeśli tak, to zapraszamy na naszego drugiego wspólnego bloga - Wyspę Totalnej Klawości!

- Ty, głuptasie - odrzekła Dawn ze sztucznym uśmiechem na ustach.
 A ja mogłam patrzeć tylko w te cudowne oczy. Teraz wydawały się jasno niebieskie. Był blisko, siedział tuż obok. Na szczęście nie miałam na sobie nic niekorzystnego. Gdybym założyła dzisiaj ten okropny sweter w paski nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.
- Ja? To zadziwiające bo chyba cię jeszcze nie poznałem - powiedział patrząc mi w oczy. - Widocznie moja reputacja mnie wyprzedza.
- Reputacja kolesia do łóżka? Tak. - Moja towarzyszka rzuciła ripostą. Chyba się nie lubili.
- Nie rozmawiam z tobą, tylko z tą płomiennowłosą lisicą.
- Próbujesz porównać mnie do dyrektorki? - wypaliłam. Próbowałam się odezwać i próbowałam być zabawna. Oto co z tego wychodzi.
- Romcia nie jest śliczną nastolatką.
- Ile byś jej dał?
- Czy ja wiem? - Chris pomasował kark w namyśle. - Może pięćdziesiąt z groszem.
- A mi?
- Dziesięć ... z groszem.
 Zaśmiałam się i dałam mu kuksańca w bok. To był naturalny odruch. Wszystko przez mój wzrost!
- A ja? - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Dziewiętnaście, pewnie niedawno miałeś urodziny.
 Mina mu zrzedła. Jednak już po chwili wygiął usta w podkówkę zwróconą do góry.
- Skąd wiedziałaś? Słyszałem, że Dawn próbowała włamać się do gabinetu Renibus, ale nie, że jej się udało.
- Bo nie udało - burknęła Parker.
- Intuicja.
- Dlaczego więc nie uciekasz w popłochu wiedząc, że mogę złamać ci serce? - Wyniosły ton i mach włosami. Wyćwiczona technika podrywacza.
- Bo moje serce jest za małe żeby twoje wielkie ego się w nim zmieściło.
- Uuu! - syknął. - Ostro.
 Nie wiedziałam czy powinnam go zignorować, czy dalej z nim rozmawiać. Rozsądek podpowiadał mi, że nic dobrego z tego nie wyniknie, podpowiadał mi też, że chłopak jest zabójczo przystojny. Może mogłabym zostać jego "kumpelą"? Nie wygląda na takiego co bawi się w kumpelki.
- Piankę? - Podałam mu kij z nabitym smakołykiem.
- Chętnie.
 Ja również wzięłam przysmak i wsadziłam do ognia. No co? Lubię dobrze upieczone. Siedzieliśmy tak sobie. Dawn nawijała coś do Perry nie zważając na to, że jej pianka stoi w ogniu, po przeciwnej stronie koła Rowan siedziała na kolanach Gavinowi (chyba tak miał na imię, pamiętam tylko, że przegrał w ruletkę), Tris z grobową miną właśnie kierowała się do wyjścia ciągnąc za sobą brata, Trinity przymilała się do Victore, a Eric fałszował wniebogłosy. Jednak ja i Christopher milczeliśmy. Jak na pogrzebie (tak swoją drogą to jeden był dwa tygodnie temu). Cisza zdawała się piszczeć w uszach, coraz głośniej i głośniej. W końcu nie wytrzymałam.
- Eric ... Mogę?
 Hipis uśmiechając się od ucha do ucha podał mi to co wskazałam. Będę tego potem żałować ...
@@@
- Ej Serze, zaraz przegapisz obiad! - usłyszałam tuż nad uchem.
 Aua moja głowa. O holender to jest mocniejsze niż myślałam. Nigel by się wpienił na maxa i rzucił "A nie mówiłem!". A ja myślałam, że te kwestie typu "Ostatnie co pamiętam to ... A potem film mi się urwał" to przegięcie. Ale nie! Łeb mnie strasznie nawalał, lecz z trudem otworzyłam w końcu oczy i ujrzałam twarz ... Erica!? Co on robił w damskim akademiku?
- Eric! Jak ty się tu znalazłeś?
- Wleciałem przez okno na czarodziejskim dywanie. - Mrugnął porozumiewawczo.
- Pamiętasz coś z wczoraj? - zapytałam niepewnie.
- Tak, nie wziąłem za dużo i już kiedy podawałem ci Fajkę Pokoju zaczęło mi się przejaśniać.
- Nazwałeś mnie Serem?
- Tak, sama to wczoraj wymyśliłaś.
- O matko ...
 Czyli było źle. To była moja ksywka z dzieciństwa, kiedyś kazałam Hayley tak na siebie mówić. Jeśli zaczęłam wyjawiać swoje dzieciństwo ... To jestem w dupie.
- Mówiłam jeszcze coś ciekawego? - Wygrzebałam się spod pościeli.
- Od czego by tu zacząć? Może od początku. Zaczęłaś od ożywionej rozmowy z Chrisem Pello próbując mu wmówić, że fatalnie piecze pianki, a żeby mu udowodnić jaka jesteś jak to się robi zjadłaś spalone pianki twoje i Dawn - relacjonował Hipis zajmując krzesło przy moim biurku, podczas gdy ja piłam łapczywie wodę, którą mi przyniósł. - Następnie popiłaś to piwem korzennym i puściłaś pawia w krzaki. Nie było tak źle, bo na tym się skończyło i musiałem cię dotahać tutaj, a potem zasnęłaś.
- Nie tak źle? Fakt, dobrze, że nie próbowałam biegać nago po lesie. - Ach, ten optymizm.
- No to ja cię zostawię żebyś mogła ten, tego ... Przynieść ci coś z obiadu, bo chyba nie zdążysz.
- Jeśli możesz? Jesteś kochany.
- A ty jesteś moją kumpelą. - Z tymi słowami wyszedł z pokoju.
 Wtedy dotarło do mnie, że Chris mógł się pocałować w tyłek zieloną szminką. Eric był moim kumplem i nie zamieniłabym takiego kumpla nawet na dziesięć złotowłosych.
 Wzięłam ubrania i rozpoczęłam okupację łazienki. Po dokładnym umyciu się wskoczyłam w luźne jeansy i bluzę. Wróciłam do pustego pokoju. Zew łóżka dotarł do moich uszu, jak ja bym chciała się jeszcze na nie walnąć i poleżeć jeszcze trochę. Musiała jednak odeprzeć pokusę. Zerknęłam na torbę i wydałam jęk bólu. Tylko nie to! Zadanie domowe z historii. Potem je zrobię, teraz ledwie trzymam się na nogach. Uratował mnie Williamsen wchodząc do pokoju z obiecanymi resztami z obiadu. Dwa ziemniaki i pół kotleta to dobra zdobycz.
 Następnie razem poszliśmy na wycieczkę do lasu. Eric powiedział, że to dobrze robi na zdrowie i faktycznie. Po miłej przechadzce na świeżym powietrzu w akompaniamencie śmiechu mojego towarzysza poczułam się stokroć lepiej. Opowiadał mi o lekcjach z mocy z Frankiem.
- Musisz odryć w sobie zwierzę ... A potem już z górki - powiedział niskim głosem parodiując nauczyciela.
- To nic, Shaggowsky ciągle myli moje imię. Raz nazwał mnie Gertrudą.
- Dobrze, że nie powiedział na ciebie Ser. - Chłopak mrugnął porozumiewawczo.
 Czyli spróbowanie ziółek mogłam odhaczyć na liście rzeczy, których nie zrobiłam. Teraz tylko skok z bungee, bo tatuaż zaliczyłam wcześniej.
 Następnego dnia musiałam się obudzić sama ponieważ nadszedł dzień grozy - poniedziałek! Muahahahaha! Wywlekłam się z posłania najpóźniej jak się dało i zarzucając torbę na ramię ruszyłam na podbój kisielu. Zjawiłam się na miejscu równo z dzwonkiem i od razu ruszyłam na lekcję języków. Kiedy tuż przed końcem zerknęłam na plan myślałam, że będę musiała wyskoczyć przez okno. Historia! A ja nie zrobiłam tego głupiego zadania. Niech cię diabli wezmą Jerzy Waszyngtonie! Kiedy zaczęła się przerwa rzuciłam się na zeszyt. Chowając się w najdalszy kąt przed wzrokiem nauczyciela (oraz paru wrednych jędz - czytaj Trinity, która chętnie by mi dopiekła nawet w tak małostkowy sposób) zaczęłam bazgrać w zeszycie. Bla, bla, bla ile jeszcze?
- Neoklasyczny.
 Podskoczyłam jak oparzona. Michael Chihuahua pochylał się nade mną i podał mi odpowiedź na jedne z pytań. Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Wiedział, że z Borem to nie przelewki. I tak dzięki małej pomocy oddałam zrobione zadanie. Bor nie darł się na mnie i hurra! Będę musiała podziękować Mike'owi za to.
- Gdzieś ty była przez całą niedzielę? Jesteś najbardziej nieodpowiedzialnym Serem świata! - Dawn wydarła mi się prosto do ucha.
- Spałam do południa, a potem byłam na spacerze z Erickiem. I nie mów tak na mnie!
- Poczułam się urażona brakiem twojej obecności. Jak mogłaś? - Pieguska położyła sobie rękę na piersi teatralnym gestem.
- Powinnaś zostać aktorką.
- Dobra jestem, co nie? - Uśmiech rozjaśnił jej twarz. - Więc, rzucasz Chrisa dla Hipisa?
- Parker proszę, przyprawiasz mnie o wymioty - jęknęłam. - Dałam sobie spokój z tym farbowanym blond dziwakiem.
- Moje włosy są naturalnie blond.
 Nagle tuż obok mnie na kanapie usiadł sam Christopher Pello. Jedną nogę obutą w glany położył na stoliku, a swoją twarz skierował prosto na mnie. Tym razem jego oczy były zielone. Parę osób popatrzyło na nas, ale wszyscy wrócili do swoich zajęć, w końcu to PGZ, trzeba wykorzystać wolną godzinę.
- Ta jasne, a Vincent jeździ na jednorożcu - mruknęła Dawn.
- Więc dajesz sobie ze mną spokój? Wiedz jednak, że - Nachylił się do mojego ucha. - tak się nie da - szepnął.
- Nie boję się wyzwań - odszepnęłam drżąc.
- Żadna nie dała rady, nawet ta tutaj Daphne. Dlaczego tobie by się miało?
 Kiedy tylko wypowiedział imię na "D" Dawn natychmiast wybiegła z pokoju. Nie wiedziałam o co chodziło, ale nie obchodziło mnie to w tamtej chwili. Później zapytam.
- Szkoda gadania, czas działać. - Wstałam po kubek kisielu z automatu.
- Szkoda, tak miło nam się rozmawiało przy ognisku. Zwłaszcza kiedy na haju zaczęłaś się do mnie przytulać.
 Zamarłam. O tym mój przyjaciel Williamsen nie wspomniał.
- Był mi zimno - rzuciłam tak nonszalancko jak tylko potrafiłam w obecnej sytuacji.
- To może mam zakręcić grzejniki?
- Nie, musiałabym ci wtedy pożyczyć bluzę - zripostowałam. Łatwiej się z nim rozmawiało kiedy na niego nie patrzyłam.
- Nie musisz się przede mną rozbierać, Serku.
 No dobra przegiął. Ale nie mogłam mu przywalić. Nie przy wszystkich. Musiałabym poczekać aż zostaniemy sami. Wiem to brzmi dziwnie, a nawet bardzo.
- Możemy obgadać kwestię mojego ubioru na zewnątrz? - Wskazałam drzwi.
 Chytry uśmieszek wkradł się na jego usta i już po chwili ruszył w moim kierunku. Przy drzwiach próbował udawać dżentelmena, którym nie jest i przystanął bym mogła wyjść pierwsza. Kiedy tylko zamknął drzwi dostał mocny policzek.
- Dalej uważasz, że to śmieszne?
- Śmieszne jest to, że na razie tylko mnie spoliczkowałaś. Słyszałem, że potrafisz więcej.
 Obróciłam go kopnęłam posyłając na ścianę. Przycisnęłam jego twarz łokciem do betonu.
- Co jeszcze ciekawego o mnie wiesz?
- Że całkiem milusio obchodzisz się ze swoim "bratem".
 Chwyciłam go za głowę i zaczęłam nią walić o ścianę.
- Skąd to wiesz!?
 Blondyn zaśmiał się tylko na co ja mocniej szarpnęłam jego złote kłaki.
- Au! Uważaj! Wiesz ile trwa układanie tej boskiej fryzury?
- Na razie nadal nie wiem skąd tyle wiesz o mnie.
- Z obserwacji. A tak na marginesie to śliczne tatuaże.
 Moje kolano zgniotło jajka biednego Pello. Co potem z nim zrobiłam niech zostanie między nami.
- Co ty mu zrobiłaś? - zapytała podekscytowana Dawn która usiadła właśnie w ławce obok mnie na chemii.
- Komu? - Udałam, że szukam czegoś w torbie.
- Chrisowi! Słyszałam od Rowan, że ona słyszała od Carmen, że ostro się pokłóciłaś z Pello, a potem wyszłaś z nim na korytarz. W Pokoju Gier i Zabaw słyszeli jak blondasek jęczy z bólu. Przed chwilą znaleźli go męskim kiblu z podbitym okiem i rozwaloną fryzurą.
- Dla niego tylko to się liczy.
- Briana co powiedział?
- Powiedział na ciebie Daphne. Dlaczego?
 Pieguska spuściła głowę. To chyba był powód, dla którego tak nie lubiła chłopaka. Coś się między nimi wydarzyło. Dziewczyna jednak najwyraźniej nie chciała się ze mną tym dzielić. Uratowało ją przybycie Shaggowskyego do klasy.
- Dzieńdoberek! - Kudłaty wkroczył do klasy dziarskim krokiem.
 Niestety nie zauważył, że Tris podstawiła mu nogę i zaliczył glebę. Klasa parsknęła śmiechem, jednak nauczyciel podniósł się natychmiast i przybrał pozycję ninja. Opuścił ręce kiedy zobaczył, że uczniowie się na niego gapią.
- Co ostatnio robiliśmy na lekcji?
- Strona dwudziesta.
- Dziękuję Saraya.
 A jej imię to pamiętał! Co za dziad. Obserwowałam go uważnie przez tą lekcję i zauważyłam kilka zmiennych. Na lekcjach z mocy cały czas mylił moje imię, a tutaj pamiętał imiona wszystkich. Na zajęciach niewidzialności czułam od niego brandy, a teraz nawet kiedy podeszłam bliżej by zabrać kredę z biurka nic nie poczułam.
- Świetnie wykonane zadanie Gouda ... Camembert ... nie ... Mozarella ... też nie ... Bryndza?
- Co?
- Chodzi mi o to serowe imię, jak ono brzmiało ...? - Shaggowsky zmarszczył czoło, a klasa wybuchnęła głośną salwą śmiechu.
- Brie, panie psorze. - Byłam czerwona ze wstydu.
- Ach tak! No, świetnie Brie.
 Kiedy usiadłam z powrotem na miejsce twarz miałam całą spieczoną. Po porostu chciałam zapaść się pod ziemię. Pięknie mnie urządził, po prostu pięknie.


5 komentarzy:

  1. Wasz blog został nominowany do Liebster Blog Award! Gratuluję :)

    http://ksiezycowapieknosc.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do Twojego pytania pod moim komentarzem-bo o ile dobrze pamiętam napisałaś Autorko,że nieczęsto okazuje emocje w komentarzach-po prostu choć jak coś czytam lub oglądam to zagłębiam się w innym świecie i też coś czuję ale się nie ekscytuje zbytnio.Odkryłam,że jak się zanadto wciągnę i bohater w pewnym momencie popełni jakąś totalną głupotę czy zrobi coś innego co mi się nie spodoba albo pojawi się jakiś antagonista to tracę częściowo albo w ogóle przyjemność(przez pół piątej części HP miałam ochotę zrobić coś jednej postaci i bardziej się wciągałam w plany zemsty niż w lekturę).
    Tytuł to dlatego bo Briana wlała Pellowi?Czemu dzik to Briana-bo tak oberwał od niej?Cieszę się.Nie z tego,że go pobiła ale ,że przestała zachowywać się jak płytka idiotka(czy Victore Vegas ugania się za facetami?).Dla mnie Pello od początku był podejrzany i tu zachował się jak myślałam-jak lowelas z przerostem ego.Może on mieć z natury ,,boskie'' blond włosy-to zaleta a człowiek nie składa się z samych wad(tylko potrafi w pewnych przypadkach ukrywać wszystkie zalety;coś musi zrównoważyć jego wady,może też jego brak skromności między innymi z tego się wziął?).Briana jest nim całkiem zauroczona i zabawia się w jego towarzystwie(jest lekkomyślna i szalona ale nie płytka,prawda?) ale nie zamierza angażować się emocjonalnie(prócz pożądania,które do niego czuje)-mądrze postąpiła.Pewnie to dlatego,że mimo zakochania to jej oczy i uszy są połączone z mózgiem.
    Czemu Dawn ma urazę do Pello?Zaliczył ją(związek,nie chodzi mi tylko o łózko) a potem zostawił?Przyłapała go na zdradzie?Nie dała mu się oczarować a on się przez to na niej zemścił?
    Roma teraz jest brzydka starszą(lecz nadal dziarską!) ale za młodu mogła być ładna!Choć jeśli tak było to już wtedy pewnie była poważna i ubierała się skromnie co odstraszało potencjalnych adoratorów(kto by się umawiał z królową śniegu?).
    Czy to był pogrzeb Gabe'a?To już wiedzą ,że Cassy opętywał Vincent-ale Briana zachowuje się jakby tego nie dostrzegała?Nie wie(ostatnio Cassy zaczęła spędzać dużo czasu z Rodrickiem to się nie dziwi jak widzi ich ciągle razem ale wcześniej nie spędzała sporych ilości czasu z dziewczynami,więc mogła zacząć coś podejrzewać,nowe zachowanie Shaggowskiego)czy dowiedziała się i zignorowała(Cassy jest dziwna więc to normalne,że jakiś świr z lasu zaczął ją nawiedzać i przeciągać na ciemną stronę mocy)?
    Dobrze,że Briana spędziła miło czas z Erikiem-po ostatnich przeżyciach należy jej się wytchnienie.
    Jak wyglądała ta pozycja ninja?
    Czemu zapamiętał imię tamtej dziewczyny?Ciągle prosiła go o pomoc w sprawie mocy, o wyjaśnienia, dostarczała mu chyłkiem brandy czy nie podobały się jej jego lekcje i zwróciła się z tym do dyrektorki?
    Briana się wstydu najadła ale jej imię jest rzeczywiście takie serowate(kojarzy się z serkiem brie).Może to jest dla niej upokarzające ale jak zacznie ją nazywać nazwami serów to przynajmniej raz na jakiś czas będzie ją nazywał tak samo.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż faktycznie, dobra uwaga.
      Tak. Dokładnie. Tak jak zwykle potrafisz zrobić naszym bohaterkom taką analizę paychologiczną, że much nie siada. Ale jej oczy raczej nie są połączone z mózgiem, bo to właśnie oczami pożera Chrisa.
      Wyjaśni się wtedy kiedy jedno, albo drugie zechce o tym powiedzieć.
      Haha! Totalna racja.
      Pogrzeb Gabe'a tak. A to, że Cassy opętał Vinc wiedzą tylko nauczyciele i Rodrick. Dziewczyny niestety nie utrzymują bliższych kontaktów, więc Brie nic nie wie.
      Nie należy, zachowywała się głupio i powinna cierpieć!
      Jedna noga do tyłu, druga do przodu i ręce przed siebie.
      No cóż tutaj akurat nie chodzi konkretnie o tą uczennicę. Wyjaśni się. Potem.
      Hahaha! Faktycznie, dobry numer.
      Dzięki i nawzajem :)

      Usuń