Cassandra - "Rozdział I, część II"
Uciekłam z domu Vincenta, jeżeli ucieczką można nazwać wypicie z gospodarzem kubka kisielu i zupełne zignorowanie krzyków, a potem grzeczne pożegnanie się i odjechanie z Dereckiem w stronę miasta. Ale w pewnym sensie uciekłam, oczywiście zakładając, że nikt nigdy nie spisał zasad "ucieczki" w wielkim kodeksie. Znajdowałyby się tam rzeczy typu "Uciekinier powinien mieć przynajmniej jedną otwartą ranę..." lub " ucieczka powinna być całkowicie niezgodna z przepisami BHP". Jeśli patrzeć takimi kategoriami to nie uciekłam w ogóle, po prostu opuściłam dom gospodarza w dystyngowany i kulturalny, a do tego całkowicie nie uciekinierski sposób.
Dereck nie odzywał się do mnie oczywiście caaaałą drogę, bo jakżeby inaczej. Musiał zgrywać ważniaka. Jeszcze chwila, a zacznie mi się zwierzać, a wtedy to bym go normalnie walnęła.
Nie wiem czy moja wola jest, aż tak silna i nieczuła, że nie zareagowałam jak każdy inny człowiek (wykluczyłam ryzyko, że nie jestem człowiekiem), czy znowu ktoś mną manipuluje? Jestem skłonna uwierzyć w obie wersje...
Takim oto sposobem znalazłam się w domu jeszcze zanim pojawili się w nim rodzice. Przebrałam się w koszulkę i dżinsy i zabrałam się za czytanie.
Tak spędziłam cały wieczór, następnego dnia zjadłam z rodzicami śniadanie i wyszłam z domu. Trochę spacerowałam po Chicago i karmiłam gołębie. Aż zrobiło się na tyle późno, że musiałam biec do baru. Zdyszana wbiegłam do piwnicy, kiedy akurat rozpoczęła się przemowa Romy. Następne zadanie rozpocznie się zaraz po ogłoszeniu wyników tego. Spojrzałam na zagadkę :
"Jest, lecz jej nie ma
Patrzysz jak znika,
Jak diament przejrzysta,
Dla niej zegar nie tyka,
Utrudzona w tułaczce,
A wciąż piękna i młoda,
Masz ją - nie doceniasz,
A tracić tak szkoda,
Inne zazdroszczą jej wspaniałości,
Nikt nie osiągnie takiej doskonałości,
Tak niemożliwa,
A jednak istnieje.
Pokazuje co widzi,
chowa co skryć trzeba,
Dla niej nie ma końca,
Początków jest wiele,
pomaga i chroni,
Niszczy i zabiera,
Zastanów się dobrze gdzie szukać trzeba,
Podpowiem tylko nie patrz na drzewa"
Rodzaj żeński, pomocna i szkodliwa. Jest, lecz jej nie ma - może to być aluzja do koloru, jest kilka ekologicznych wstawek, czyżby woda? Tak, na pewno. Nie rozglądając się zbytnio ruszyłam do lasu prosto nad jezioro, w torebce miałam resztkę wody, więc wypiłam ją szybko i nalałam tej z jeziora, a potem spokojnie wróciłam do pomieszczenia. Po drodze uderzyłam lewą ręką w drzewo i przecięłam ją w kilku miejscach, ale nie bolało bardzo, więc zbytnio się tym nie przejęłam. W końcu to tylko krew. Jak ja uwielbiam kiedy Roma musi przyznawać, że nie jestem taką sierota jak jej się z początku zdawało. A ja tak uwielbiam udowadniać, że ludzie się mylą. Zaproponowała mi bandaż i wskazała na moją rękę. Przyjęłam "prezent" i owinęłam od dłoni, aż do łokcia, żaby nie straszyć.Dość szybko pojawił się hipis. Co tu się dziwić, zagadka idealna dla niego. Niedługo potem przyszłą też Briana, a po niej Stone. Sala zaczęła się powoli zapełniać.
- Teraz nastąpi ostatnia Próba. Kto ją ukończy posiądzie niespotykaną moc, kto skiepści odejdzie z kwitkiem. - Poprawiła turban z szalika na głowie. - Za tymi drzwiami czeka na Was przeznaczenie. Osiem kotłów do, których wrzucicie zebrane przez całą Próbę składniki. Zmieszacie je według starej receptury Selenów. Brakuje jednak ostatniego składnika. Ostatnia zagadka jest już wywieszona w sali. Ustawcie się w szeregu. Czas na ostateczne starcie.
- Jako że pierwsza ukończyłam zadanie, pierwsza weszłam do drugiego pomieszczenia. Znajdował się tam szeroki podest, na którym stało osiem żeliwnych kotłów. Przy każdym z nich na podeście leżała cienka księga oprawiona w skórę. Oświetlenie pomieszczenia stanowiły wypalone w połowie świece umieszczone w kinkietach na ścianach, które samoistnie się zapaliły gdy weszliśmy. Poza tym przez świetlik w dachu czerwona łuna oświetlała wstęgę, na której napisana była ostatnia zagadka. Jedno zdanie.
Ostatni składnik jest najbardziej oczywisty"
Co może być bardziej oczywiste niż woda? Jasne! Przecież tu chodzi o Selen! Oczywiście, że tak! Rozwiązanie zagadki już miałam, więc jeden problem z głowy. Zgodnie z poleceniem Romy ustawiłam się przy swoim kotle i otworzyłam księgę. Wszystkie składniki leżały w równym rządku przygotowane do użycia. Zmieliłam ziarenko chili i dodałam sok z baobabu. Wsypałam morfinę i wrzuciłam poszatkowane płatki fiołków. Nadszedł czas na podpalenie jednej ze świec i ustawienie jej pod kociołkiem. Dwie krople krwi węża i rozkruszone najbardziej jak to możliwe kawałki porcelany, a także reszta krwi. Pocięłam włosy lisa na drobniuteńkie nitki i wsypałam do parującego wywaru, na koniec sproszkowany opal, który nadał miksturze różowy odcień. Całość zalałam wodą z jezioro. Miałam dwadzieścia dwie minuty na odnalezienie Selenu. Upewniłam się, że mam go szukać w lesie i wybiegłam na zewnątrz z radością witając chłodny powiew wiatru. Odszukałam pudełeczko i zabrałam szarą skałkę. Poczekałam aż upłynie określony czas i wsypałam sproszkowany pierwiastek. Następnie zamieszałam 10 razy ruchem przeciwnym do wskazówek zegara.
Roma oznajmiła, że to koniec czasu. Podała wszystkim złote puchary. Nadszedł czas na degustację. Wywary miały różne odcienie. Stojący obok hipis miał zielony, a ja głęboko różowy z ciemnymi kawałkami. Pachniał ładnie, więc jako jedna z pierwszych zanurzyłam puchar i przytknęłam do ust. Owoce leśne, mój ulubiony...
Poczułam się dziwnie, jakby coś oplatało wszystkie moje wnętrzności. Przez chwilę nawet widziałam na różowo! Roma coś ględziła, ale nic nie słyszałam. Okropnie pulsowało mi w głowie i nie mogłam utrzymać się na nogach. Chwilami czułam nagły przypływ mocy, a później jakby mi ją ktoś odbierał. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś/ktoś ze mną jest i chce tej mocy. Jak pasożyt. Toczyłam wewnętrzną walkę, podczas gdy inni czuli się zupełnie dobrze. A gdy w końcu siłą woli wyobraziłam sobie jak buduję mur strzegący moich myśli, wszystko ustało. Poczułam się zupełnie dobrze, a nawet lepiej. Wiedziałam, że mogę więcej, że zrobię więcej, że potrafię więcej. Rozejrzałam się po sali, hipis raz po raz szczekał, albo miauczał, Briana znikała i pojawiała się co chwilę, Stone przenikała swój kocioł, Levis co parę sekund pojawiał się w innym miejscu, wredna dziewczyna była cała oblepiona przypadkowymi przedmiotami, które przyciągała do siebie jak magnes. Ze mną nie działo się nic takiego. Ja widziałam. Widziałam największy strach każdego z nich, widziałam pragnienia i obawy...Widziałam ich najskrytsze myśli. Byłam w ich głowach!
- Zakończył się ostatni etap! Każdy z was otrzymał nie zwykłą moc! Korzystajcie z niej mądrze, teraz czeka was pięć lat nauki w naszej Akademii, pokażemy wam jak wiele jesteście w stanie zrobić, a także dowiecie się czego wam robić nie wolno. Ceremonia i bal wieńczący Próby odbędzie się za godzinę o północy spotkamy się tutaj, po czym zaprowadzę was do sali bankietowej. Czeka was swego rodzaju inicjacja! Nie myślcie, że wolno wam zrezygnować z nauki, gdyż zostanie odcięci od świata Selenów i wasza moc zniknie, a drugiej szansy nie ma! Proszę też abyście nie nadużywali nowych umiejętności, np. Cassandra mogłaby wreszcie przestać próbować dostać się do mojej głowy!- zagrzmiała, a mi zrobiło się tak głupio jak jeszcze nigdy w życiu. Kiedy wychodziliśmy przestały się z nami dziać takie niezwykłe rzeczy i nie mogłam już tak beztrosko wchodzić do ich umysłów. Teraz w głowie każdego czyhała na mnie blokada. Dam głowę, że założona przez Selenów. W myślach każdej jednej osoby czekał na mnie okropnie zawiły labirynt, którego nie sposób obejść. Z tego co usłyszałam z szeptów pozostałych Wybrańców również ich moc została chwilowo zablokowana.
Weszłam do baru i razem zresztą prawie-Selenów zajęłam jeden ze stolików. Jakaś blondynka nie będąca, ani Trinity, ani Brianą, brylowała w naszym małym gronie. Widać, że lubi zwracać na siebie uwagę. Wymknęłam się na chwilę, żeby zadzwonić z budki telefonicznej do mamy i powiedzieć jej, że wszystko jest dobrze, przeszłam ostatnią próbę i teraz będzie jakiś bal i nie mam pojęcia kiedy wrócę, ale jak tylko się dowiem to na pewno zadzwonię. Jeszcze chwilę z nią porozmawiałam i wróciłam do reszty, ktoś zajął moje poprzednie miejsce i musiałam usiąść koło nieznanego mi chłopaka. Nie odzywał się i prawie nie mrugał. Obok niego siedziała bardzo podobna do niego dziewczyna - pewnie bliźniaki. Miała taką minę jakby gardziła nami wszystkimi. Na szczęście ja wiem, że boi się małych pomieszczeń i mam zamiar to wykorzystać. Jedyną osobą, która stawiała opór z wyjątkiem Romy był Levis. Swoje sekrety zamknął za drzwiami, których nie mogłam otworzyć, kopałam, pukałam i nic. Nieosiągalny. Nie podoba mi się to . Może mogłam spróbować mentalnej siekiery? Następnym razem...
Po upływie godziny Roma zaprowadziła nas do maleńkich pokoików, w podziemiach baru. Weszłam do jednego z nich gdzie na plakietce było wypisane moje imię i nazwisko. Przez krzesło była przewieszona sukienka. Szybko ją na siebie włożyłam. Długa i całkowicie czarna bez jakichkolwiek zdobień. Rękawy długie, ale zaczynające się dopiero za ramieniem, a na końcu zmieniające się w rękawiczki. Założyłam koturny, które dodawały mi dobre dziesięć centymetrów. Upięłam włosy w kok z opadającymi luźno pasemkami, przyciemniłam i tak już ciemny makijaż. Poprawiłam długi wisior w kształcie księżyca z opalu. Na koniec założyłam maskę
Wyszłam z pokoju by dołączyć do reszty. Brie miała ładną czerwoną sukienkę, przez co Trinity cały czas spoglądała na nią zazdrośnie. A przynajmniej myślę, że tak było, przez te maski i blond włosy strasznie trudno je rozróżnić! Wreszcie Renibus wyprowadziła nas do lasu, gdzie czekał na nas dwa powozy. Podróż nie trwała zbyt długo, ale i tak cały czas się denerwowałam. Przyjęcia nigdy nie wywoływały u mnie entuzjazmu. Trzeba tańczyć, bawić się i jak dla mnie jest za dużo ludzi w jednym miejscu! Do tego nie ma tu nikogo znajomego, a Brie pewnie będzie wywijać na parkiecie z jakimś kolesiem!
Wysiedliśmy z powozów. Noc była gwiaździsta i ładna. Akurat wypada pełnia. Budynek Akademii jest zachwycający. Strzeliste wieże zdają się stykać z gwiazdami, a okna zionął nicością. Przed nami otworzyły się wrota z kutego żelaza. Weszliśmy w szeregu do środka. Roma prowadziła nas różnymi korytarzami. Wszędzie wisiały portrety, a także często można było natknąć się na różnego rodzaju zbroje. Niesamowite miejsce...
Wreszcie doszliśmy do sali bankietowej. Było ciemno, jedynym źródłem światła były świece umieszczone w różnych miejscach. Pod jedną ze ścian znajdował się stół. Wszystkie miejsca były podpisane, więc zaczęłam szukać swojego.Dopiero teraz spostrzegłam, że wosk, z którego wykonano świece jest czarny co dodawało całości jeszcze odrobinę mroku. Wreszcie znalazłam swoje krzesło, tuż koło Perry Dowle i Gabriela Hollanda. Usiadłam i oczekiwałam na to co dalej. Wkrótce zaczęli pojawiać się inni uczniowie. Zauważyłam, że nas- nowicjuszy pousadzano jak najdalej od siebie, pewnie żebyśmy zawarli jakieś nowe znajomości. Koło Brie usiadł jakiś przystojniak. Ubrany w smoking, ale bez krawata czy muchy. Niechlujna elegancja na całego!
Wreszcie po mojej lewej usiadła niejaka Perry. ładna dziewczyna o ciemnej karnacji i czarnych włosach. Zamieniła ze mną kilka słów, lecz wyraźnie się spięła kiedy dosiadł się do nas Gabriel.
- Gabe Hollnad skarbie! - przysunął krzesło bliżej mojego i uśmiechnął się hmmm...w jego mniemaniu zapewne szarmancko.
- Cassandra Tenebris- nie miałam zamiaru odwzajemniać uśmiechu, a co tam niech się wysili! Zapowiada się długi wieczór...wzięłam do ręki szklankę z dziwnym napojem i przechyliłam do dna.
Kiedy wszyscy się zeszli zaczęła grać muzyka. Na początku spokojnie i nie wiele osób ruszyło do tańca, tylko kilka odważniejszych par zdecydowało się na taki krok.
- Przykro mi, ale będziesz musiałam znaleźć sobie innego partnera, ja nie mogę tańczyć - tym razem posłał mi smutny uśmiech.
- Ja nie tańczę. Tak dla zasady, a po za tym nie potrafię - dlaczego ja mu się zwierzam?! - Ale dlaczego ty nie tańczysz? - nic nie powstrzyma ciekawości!
- Nigdy za tym nie przepadałem, ale skutecznie uniemożliwia mi to fakt, że jedna z moich nóg od kolana jest metalowa.
- Przykro mi. - dlaczego ciągle muszę kogoś pocieszać?! Ja tak nienawidzę tego robić!!
- Przynajmniej nie straciłem rozumu, a było blisko. Jednak wykorzystałem szare komórki i oto siedzę tu z tobą!
- Nie rozumiem nic z tego co mówisz - musiałam chyba zrobić głupią minę, bo zaśmiał się pod nosem.
- Dam ci radę. Jeśli spotkasz kiedykolwiek faceta o imieniu Vincent to trzymaj się od niego z daleka, a pod żadnym pozorem nie pij jego kisielu! Nigdy, przenigdy tego nie rób! Uwierz mi wiem co mówię! Ten facet to zło! Zwyczajny psychopata! Jeśli wypijesz kisiel, będzie mógł tobą manipulować, będzie praktycznie siedział w twojej głowie, a uwolnienie się z jego sideł jest praktycznie niemożliwe! Derecka tak omamił, że ten przeszedł na jego stronę, jeden chłopak rok temu zupełnie sfiksował, dwa lata temu jedna dziewczyna umarła, a trzy lata temu bliźniaki Force rozpłynęły się w powietrzu. Strzeż się Vincenta, bo inaczej marny twój los!
Dla ciebie już za późno moja słodka...Masz może ochotę na kisiel?
Roma oznajmiła, że to koniec czasu. Podała wszystkim złote puchary. Nadszedł czas na degustację. Wywary miały różne odcienie. Stojący obok hipis miał zielony, a ja głęboko różowy z ciemnymi kawałkami. Pachniał ładnie, więc jako jedna z pierwszych zanurzyłam puchar i przytknęłam do ust. Owoce leśne, mój ulubiony...
Poczułam się dziwnie, jakby coś oplatało wszystkie moje wnętrzności. Przez chwilę nawet widziałam na różowo! Roma coś ględziła, ale nic nie słyszałam. Okropnie pulsowało mi w głowie i nie mogłam utrzymać się na nogach. Chwilami czułam nagły przypływ mocy, a później jakby mi ją ktoś odbierał. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś/ktoś ze mną jest i chce tej mocy. Jak pasożyt. Toczyłam wewnętrzną walkę, podczas gdy inni czuli się zupełnie dobrze. A gdy w końcu siłą woli wyobraziłam sobie jak buduję mur strzegący moich myśli, wszystko ustało. Poczułam się zupełnie dobrze, a nawet lepiej. Wiedziałam, że mogę więcej, że zrobię więcej, że potrafię więcej. Rozejrzałam się po sali, hipis raz po raz szczekał, albo miauczał, Briana znikała i pojawiała się co chwilę, Stone przenikała swój kocioł, Levis co parę sekund pojawiał się w innym miejscu, wredna dziewczyna była cała oblepiona przypadkowymi przedmiotami, które przyciągała do siebie jak magnes. Ze mną nie działo się nic takiego. Ja widziałam. Widziałam największy strach każdego z nich, widziałam pragnienia i obawy...Widziałam ich najskrytsze myśli. Byłam w ich głowach!
- Zakończył się ostatni etap! Każdy z was otrzymał nie zwykłą moc! Korzystajcie z niej mądrze, teraz czeka was pięć lat nauki w naszej Akademii, pokażemy wam jak wiele jesteście w stanie zrobić, a także dowiecie się czego wam robić nie wolno. Ceremonia i bal wieńczący Próby odbędzie się za godzinę o północy spotkamy się tutaj, po czym zaprowadzę was do sali bankietowej. Czeka was swego rodzaju inicjacja! Nie myślcie, że wolno wam zrezygnować z nauki, gdyż zostanie odcięci od świata Selenów i wasza moc zniknie, a drugiej szansy nie ma! Proszę też abyście nie nadużywali nowych umiejętności, np. Cassandra mogłaby wreszcie przestać próbować dostać się do mojej głowy!- zagrzmiała, a mi zrobiło się tak głupio jak jeszcze nigdy w życiu. Kiedy wychodziliśmy przestały się z nami dziać takie niezwykłe rzeczy i nie mogłam już tak beztrosko wchodzić do ich umysłów. Teraz w głowie każdego czyhała na mnie blokada. Dam głowę, że założona przez Selenów. W myślach każdej jednej osoby czekał na mnie okropnie zawiły labirynt, którego nie sposób obejść. Z tego co usłyszałam z szeptów pozostałych Wybrańców również ich moc została chwilowo zablokowana.
Weszłam do baru i razem zresztą prawie-Selenów zajęłam jeden ze stolików. Jakaś blondynka nie będąca, ani Trinity, ani Brianą, brylowała w naszym małym gronie. Widać, że lubi zwracać na siebie uwagę. Wymknęłam się na chwilę, żeby zadzwonić z budki telefonicznej do mamy i powiedzieć jej, że wszystko jest dobrze, przeszłam ostatnią próbę i teraz będzie jakiś bal i nie mam pojęcia kiedy wrócę, ale jak tylko się dowiem to na pewno zadzwonię. Jeszcze chwilę z nią porozmawiałam i wróciłam do reszty, ktoś zajął moje poprzednie miejsce i musiałam usiąść koło nieznanego mi chłopaka. Nie odzywał się i prawie nie mrugał. Obok niego siedziała bardzo podobna do niego dziewczyna - pewnie bliźniaki. Miała taką minę jakby gardziła nami wszystkimi. Na szczęście ja wiem, że boi się małych pomieszczeń i mam zamiar to wykorzystać. Jedyną osobą, która stawiała opór z wyjątkiem Romy był Levis. Swoje sekrety zamknął za drzwiami, których nie mogłam otworzyć, kopałam, pukałam i nic. Nieosiągalny. Nie podoba mi się to . Może mogłam spróbować mentalnej siekiery? Następnym razem...
Po upływie godziny Roma zaprowadziła nas do maleńkich pokoików, w podziemiach baru. Weszłam do jednego z nich gdzie na plakietce było wypisane moje imię i nazwisko. Przez krzesło była przewieszona sukienka. Szybko ją na siebie włożyłam. Długa i całkowicie czarna bez jakichkolwiek zdobień. Rękawy długie, ale zaczynające się dopiero za ramieniem, a na końcu zmieniające się w rękawiczki. Założyłam koturny, które dodawały mi dobre dziesięć centymetrów. Upięłam włosy w kok z opadającymi luźno pasemkami, przyciemniłam i tak już ciemny makijaż. Poprawiłam długi wisior w kształcie księżyca z opalu. Na koniec założyłam maskę
Wyszłam z pokoju by dołączyć do reszty. Brie miała ładną czerwoną sukienkę, przez co Trinity cały czas spoglądała na nią zazdrośnie. A przynajmniej myślę, że tak było, przez te maski i blond włosy strasznie trudno je rozróżnić! Wreszcie Renibus wyprowadziła nas do lasu, gdzie czekał na nas dwa powozy. Podróż nie trwała zbyt długo, ale i tak cały czas się denerwowałam. Przyjęcia nigdy nie wywoływały u mnie entuzjazmu. Trzeba tańczyć, bawić się i jak dla mnie jest za dużo ludzi w jednym miejscu! Do tego nie ma tu nikogo znajomego, a Brie pewnie będzie wywijać na parkiecie z jakimś kolesiem!
Wysiedliśmy z powozów. Noc była gwiaździsta i ładna. Akurat wypada pełnia. Budynek Akademii jest zachwycający. Strzeliste wieże zdają się stykać z gwiazdami, a okna zionął nicością. Przed nami otworzyły się wrota z kutego żelaza. Weszliśmy w szeregu do środka. Roma prowadziła nas różnymi korytarzami. Wszędzie wisiały portrety, a także często można było natknąć się na różnego rodzaju zbroje. Niesamowite miejsce...
Wreszcie doszliśmy do sali bankietowej. Było ciemno, jedynym źródłem światła były świece umieszczone w różnych miejscach. Pod jedną ze ścian znajdował się stół. Wszystkie miejsca były podpisane, więc zaczęłam szukać swojego.Dopiero teraz spostrzegłam, że wosk, z którego wykonano świece jest czarny co dodawało całości jeszcze odrobinę mroku. Wreszcie znalazłam swoje krzesło, tuż koło Perry Dowle i Gabriela Hollanda. Usiadłam i oczekiwałam na to co dalej. Wkrótce zaczęli pojawiać się inni uczniowie. Zauważyłam, że nas- nowicjuszy pousadzano jak najdalej od siebie, pewnie żebyśmy zawarli jakieś nowe znajomości. Koło Brie usiadł jakiś przystojniak. Ubrany w smoking, ale bez krawata czy muchy. Niechlujna elegancja na całego!
Wreszcie po mojej lewej usiadła niejaka Perry. ładna dziewczyna o ciemnej karnacji i czarnych włosach. Zamieniła ze mną kilka słów, lecz wyraźnie się spięła kiedy dosiadł się do nas Gabriel.
- Gabe Hollnad skarbie! - przysunął krzesło bliżej mojego i uśmiechnął się hmmm...w jego mniemaniu zapewne szarmancko.
- Cassandra Tenebris- nie miałam zamiaru odwzajemniać uśmiechu, a co tam niech się wysili! Zapowiada się długi wieczór...wzięłam do ręki szklankę z dziwnym napojem i przechyliłam do dna.
Kiedy wszyscy się zeszli zaczęła grać muzyka. Na początku spokojnie i nie wiele osób ruszyło do tańca, tylko kilka odważniejszych par zdecydowało się na taki krok.
- Przykro mi, ale będziesz musiałam znaleźć sobie innego partnera, ja nie mogę tańczyć - tym razem posłał mi smutny uśmiech.
- Ja nie tańczę. Tak dla zasady, a po za tym nie potrafię - dlaczego ja mu się zwierzam?! - Ale dlaczego ty nie tańczysz? - nic nie powstrzyma ciekawości!
- Nigdy za tym nie przepadałem, ale skutecznie uniemożliwia mi to fakt, że jedna z moich nóg od kolana jest metalowa.
- Przykro mi. - dlaczego ciągle muszę kogoś pocieszać?! Ja tak nienawidzę tego robić!!
- Przynajmniej nie straciłem rozumu, a było blisko. Jednak wykorzystałem szare komórki i oto siedzę tu z tobą!
- Nie rozumiem nic z tego co mówisz - musiałam chyba zrobić głupią minę, bo zaśmiał się pod nosem.
- Dam ci radę. Jeśli spotkasz kiedykolwiek faceta o imieniu Vincent to trzymaj się od niego z daleka, a pod żadnym pozorem nie pij jego kisielu! Nigdy, przenigdy tego nie rób! Uwierz mi wiem co mówię! Ten facet to zło! Zwyczajny psychopata! Jeśli wypijesz kisiel, będzie mógł tobą manipulować, będzie praktycznie siedział w twojej głowie, a uwolnienie się z jego sideł jest praktycznie niemożliwe! Derecka tak omamił, że ten przeszedł na jego stronę, jeden chłopak rok temu zupełnie sfiksował, dwa lata temu jedna dziewczyna umarła, a trzy lata temu bliźniaki Force rozpłynęły się w powietrzu. Strzeż się Vincenta, bo inaczej marny twój los!
Dla ciebie już za późno moja słodka...Masz może ochotę na kisiel?
***
Mam nadzieję, że spędzicie z nami kolejny rok czytając "Zakazany Selen" koniec z zadaniami i czas na szkołę, na której stworzenie poświęciłyśmy naprawdę dużo czasu, wykreowanie wszystkich postaci też nie było zbyt proste, ale na pewno niesamowicie zabawne, oczywiście wszystkich znajdziecie w zakładce Seleni. do napisania
~MrocznaKosiarka
Nie spodziewałam się, że wszyscy będą mieć moce. Miałam nadzieję na jakiś zgon, no ale trudno.
OdpowiedzUsuńScena jak Renibus karci Cass za próby dostania się do mózgu... Chwila.. Czy wszystkie twoje bohaterki muszą umieć "czytać w myślach" tak kolokwialnie to nazywając?
Ciekawe co ukrywa Lewis. To nie jest normalne, że osoba, która nie miała z tym styczności umie się bronić. Tutaj mnie zaciekawiłaś.
Ciekawe co dalej z Vincentem i Cass i Dereckiem. Naprawdę strach już myśleć co ty wymyślisz. Naprawdę tym mnie zabiepokoiłaś.
To czekam na następne wpisy. :)
Tule
Ale on tak tylko połowicznie czyta w myślach ;)
UsuńZ Levisem problem jest bardziej zawiły, ale z czasem do tego dojdziemy...
Co do Derecka to z niego trochę taki półgłówek...
Faktycznie mogło wyjść z lekką niepokojąco, ale następne posty będą nieco weselsze! Ciepłe kapcie, kisiel, szlafrok tę sprawy... =D
Do napisania
~MrocznaKosiarka
Zgadzam się z tytułem-przecież to ulubiony napój Vincenta!
OdpowiedzUsuńW kwestii ucieczki zgadzam się z Cassandrą-nawet jak się normalnie wychodzi a czuje się,chęć ucieczki, nie chce się pozostać i czuje się ulgę po akcie to jest ucieczka.
Do kodeksu ucieczki dodaj,,wybieganie/wyskakiwanie z walącego się/płonącego miejsca, które zaraz potem eksploduje''.
Znów kisiel?Vincent chce przejąć kontroli nad wszystkimi nowymi Selenami?(w sensie czy jest on jak gość z X-men co swoim płynem mózgowym wywołuje bardzo realne iluzje a w przypadku Vincenta jest to kisiel(ale mam nadzieję,że do niego nie pluje czy coś gorszego) i kontrola umysłu).
Cass by się chyba zabiła gdyby po przemianie widziała stale na różowo.
Cass została telepatką-teraz stało się jasne czemu Vincent ją tak omotał(z opisu zyskania mocy wynika,że próbował ją opanować całkowicie ale mu się to nie udało, za to wypiła kisiel)-ona zobaczy słabości , Dereck ,,podejdzie''swoją mocą a Vincent opanuje i razem będą bardzo groźni(moc jej i Derecka-czy ten Vincent chce przejąć władzę nad światem lub jego częścią bo patrząc na sytuację zaczynam się nad tym zastanawiać).
Jedno tylko mi się nie podobało-to,że od początku miała aż taką moc.Cass dopiero co zyskała tą moc a już od razu była w ich głowach-normalne by było gdyby słyszała co aktualnie myślą to by było normalne,gdyby myślami zmusiła kogoś do zrobienia czegoś to jeszcze by uszło ale to było już przesadzone.Czy ona jest jakoś wyczulona na ludzkie strachy i obawy i pod tym kątem to dostała?Może wpływ Vincenta wzmocnił jej moc(ludzkie słabości przydają się do manipulacji innymi).Mam nadzieję,że się to jakoś wyjaśni.Jedyne z czego się cieszę biorąc pod uwagę rozmach jej umiejętności to to, że zacznie się domyślać po co tu jest naprawdę Briana i rozwinie się z tym akcja.
Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
Anonimowa 2
Z tymi ucieczkami to różnie bywa ;) Trafna uwaga to wyskakiwanie w zwolnionym tempie też trzeba dodać!
UsuńNie nie pluje do środka, jest raczej pedantem =D
Twoje spostrzeżenia są jak zwykle niesamowicie adekwatne ;)
Ona widzi tylko słabości nie ma wglądu w aktualne myśli. Tylko to z czym wiążą sie silne uczucia. A po chwili i tak to straciła. W chwili gdy wypili napój mieli jakby pełnię mocy, która potem zanika i muszą dopiero nauczyć się jak dojść do takiego stopnia i będą znali tylko kilka sztuczek ;)
Do napisania
~MrocznaKosiarka