poniedziałek, 19 października 2015

Nocne polowanie

Briana - "Rozdział VI, część I"

 Kamień w kształcie wazonu! Nigdy bym na to nie wpadła. No i w środku były nasze fioletowe fiołki - aniołki. I skóra węża.
- Nadałoby się na buty. - stwierdziłam przygryzając wargę. Suchy naskórek zwisał trzymany przez Cassandrę.
- Jak możesz! Po pierwsze trochę szacunku dla zwierząt, a po drugie wylinka jest dużo za cienka i na nic się nie zda.
- Łeee ... Ale przeczytaj tą kartkę! - krzyknęłam ożywiona widząc świstek papieru zaplątany w skórę.
- Pragnienie szmaragdu, żądza jadeitu
Nigdzie nie słychać Śmierci skowytu
Ostatnie krople jadu, zmierzają powoli
w stronę końca wędrówki, uśmiercenia doli
Ostatnie spojrzenie, ostatnie tchnienie,
Rubinowej rzeki w zaroślach lśnienie
- Rozumiesz coś  tego? Bo ja tylko to, że jest to nasza następna zagadka.
- Po tym co właśnie trzymam obstawiam, że może mieć jakiś związek, chociażby znikomy z wężami.
- No raczej, ale jaki? Dobra, zajmiemy się tym później. Teraz wracamy do Romci. Ej, ty też nie możesz z jej nazwiska? - gdy tylko o tym pomyślałam, zaczęłam chichotać.
- Jest co najmniej interesujące.
 Ramię w ramię wróciłyśmy spokojnie do Piwnicy. W środku o ścianę opierał się Elvis, a Hipis stał z głową w szafce. Właściwie to jak Elvisek ma na imię? Nie ważne.
- Pani Romo, jesteśmy! - oświadczyłam głośno. Kobieta momentalnie wykrzywiła się z niemą prośbą do Boga o łaskę. - Oto pani kwiatki. Może pani zasadzić. - uśmiechnęłam się jakbym chciała jej to sprzedać.
- Bella na litość boską już idź. A fiołki zatrzymaj. No cóż dziś nie jesteście pierwsze. - uśmiechnęła się złowieszczo i kiwnęła głową w stronę chłopaka o nażelowanej fryzurze. - Czemu wygrywają same świry? Za moich czasów ... - mruczała zapisując wynik.
 Wytrzeszczyłam oczy na podróbkę Presley'a. Nie możliwe. Chociaż pewnie Eric to zgadł, a ten drugi tylko stał i narzekał, że zniszczy mu się fryzura podczas wycieczki do lasu.
- Widać dziewczynki nie lubią gadów. Specjalnie dla was, obdarliśmy go ze skóry!
 Spojrzałam na niego krytycznie i pokazałam środkowy palec. Nie przejmując się już niczym wyszłam z pomieszczenia. U góry w barze siedział Nigel. Ze spokojem sączył "Eliksir Zdrowia" jak zwykł nazywać shake truskawkowy. Na mój widok rozjaśniły się jego lica i przywołał mnie do siebie skinieniem ręki.
- No hej.
- Tak szybko?
- Jesteśmy najlepsze, co się dziwisz.
 Chłopak wywrócił wymownie oczami i zamówił mi shake.
- Sprawdziłem jak postępy w sprawie aresztowania John'a. Gadałem z jednym z policjantów, którzy go dzisiaj aresztowali. Podobno znaleźli go na kanapie przed telewizorem jak wył z bólu, na kolanie miał zaschniętą krew jednak na stoliku stały trzy puste piwa.
- Jestem pod wrażeniem, że sam je sobie przyniósł. - burknęłam. - Nie opowiadaj więcej, chcę tylko wiedzieć czy go zamknęli.
- Podobno, aż sześciu gliniarzy go wywlekało z mieszkania, bo nie dał rady iść.
- Mdli mnie. - zrobiłam ruch jakby łyk shake'a podchodził mi do gardła. - Kiedy będziemy mogły odzyskać dom?
- Dopiero po procesie. Wyznaczono termin na poniedziałek.
- Chociaż tyle.
- Nie smuć się to tylko formalność.
 Potaknęłam smętnie. Zagapiłam się na pomarańczowy neon z kulą disco. Życie Cassy pewnie jest milion razy prostsze. Och. W sumie nagle przyszedł mi do głowy pomysł tak szalony, tak długo odkładany, tak świrnięty i tak bolesny, że nie wiedziałam czy Lace się zgodzi. Ale to dopiero po ogłoszeniu wyników. Kiedy zeszłam do Piwnicy zdałam sobie sprawę, że jestem na ogłoszeniu wyników dopiero po raz pierwszy. Haha. Miałam tyle wypadków, że ominęłam pierwsze dwa ogłoszenia.
 W środku kłębiło się sporo ludzi, a dokładniej mówiąc dwadzieścia sześć ponieważ już trzy zespoły odpadły z naszej rywalizacji. Roma stała za tym swoim biureczkiem i z listą w dłoni odczytywała:
- Do Zadania Czwartego przystąpiło dzisiaj dwadzieścia sześć osób. Pierwsze miejsce zajęła drużyna różowych, następnie zieloni i tak dalej. Niestety nie odpadł nikt. - w piwnicy wybuchnęły oklaski i wiwaty. - Cisza! Hurra nikt nie odpadł. - powiedziała bez entuzjazmu. - Następne zadanie za dwa tygodnie. A teraz wynocha smarkacze!
 Wszyscy zaczęli tłoczyć się przy drzwiach. Tłumek wychodził, a ja ukryłam się za szafkami. Gdy tylko Renibus zamknęła za sobą drzwi wyszłam z ukrycia i przeszukałam jej szuflady. No cóż nie udało się za pierwszym razem, trzeba poprawić. W jedynej szufladzie leżały jednak teraz tylko ulotki, które dostaliśmy przed próbą. A to stara małpa, nauczyła się po pierwszym razie. No cóż, odłożyłam zabraną wcześniej teczkę i wyszłam z piwnicy. Drzwi od środka spokojnie otworzyłam, a z zewnątrz zakluczyłam je wytrychem. Zacieranie śladów to też taki nawyk agenta. Wróciła na górę gdzie w chevrolecie czekał już Nigel.
- I co?
- Kiepsko. Zabezpieczyła się i wszystko zabrała. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
- Racja. Sprawdziłem też w bazie czy wiadomo coś o Romie Renibus. Istnieje taka kobieta, wiek i wygląd się zgadza. Mieszka w Chicago, skończyła studia i uczy biologii.
- Współczuję jej uczniom. Sprawdziłeś ten jej adres?
- W tym sęk. To zwykły dom niedaleko od centrum, w którym mieszka jedna rodzina choć zarejestrowanych w tym miejscu jest kilkanaście osób.
- Serio dziwne. Przeszukałeś dom, może mają tajną piwnicę?
- Nie dostałem nakazu, na razie nic więcej nie mogę zrobić.
 Kiwnęłam głową. Nigel zaparkował w garażu i weszliśmy do domu. Po kolacji i filmie poszliśmy spać. Następnego dnia tak jak zwykle zjedliśmy śniadanie i napisaliśmy razem raport. Potem pojechaliśmy do mojej mamy do hotelu. Zwykły dzień. Zajrzałam tylko do pewnego miejsca. Jednak gdy po południu poszłam do siłowni poćwiczyć spotkałam bardzo ciekawą osobę. A tą osobą był Eric Hipis!
- Pokoik. - przywitałam się z nim.
- Pokoik siostro! Jak tam, wszystko klawo?
- No na razie nie najgorzej, a jak u ciebie? - rozpoczęłam pogawędkę.
 Rozmawialiśmy w spokoju wykonując różne ćwiczenia. Szczerze, poczułam się trochę nieswojo gdy szło mi lepiej niż jemu. No cóż treningi w Akademii Policyjnej robią swoje. Po ponad godzinnym wysiłki mój znajomy zaczął już robić się przeraźliwie czerwony więc postanowiłam, że zakończymy treningi na dziś. Staliśmy w kolejce do pryszniców gdy ktoś złapał mnie za ramię z tyłu. Natychmiast złapałam tą rękę i przerzuciłam osobnika nad sobą. Po chwili przede mną na podłodze leżał rozłożony na łopatki Peter - hipis z ogniska przyjaźni.
- O matko Peter! - wykrzyknął Eric i spojrzał przerażony na mnie.
- Rany strasznie przepraszam! To był odruch! Nic ci nie jest?
- Nie, ale nieźle trzepnęłaś siostro. - odparł chłopak pojękując.
 Szybko się umyłam pod prysznicem i uciekłam z siłowni zanim zdążyli mnie złapać. Ale mi głupio. Jak mogłam postąpić, aż tak pochopnie.
- Briana! - Hipis wyszedł z siłowni i stał za mną. - Kim ty jesteś?
 Patrzyłam na niego jak na wyrok w sądzie. Nie mogłam się odezwać. To pytanie było tak trafione i tak zaskakujące, że mnie zatkało. Uciekłam. Pobiegłam przed siebie, byle dalej. Zatrzymałam się dopiero na kanapie w domu Nigela. Wbiegłam do środka, on siedział na sofie, a ja wskoczyłam na miejsce obok niego. Wtuliłam się w jego ramię i zaczęłam płakać. Lace pogłaskał mnie po głowie jak małą dziewczynkę i zapytał co się stało. Opowiedziałam mu o tym co się zdarzyło.
- To na prawdę bardzo tobą wstrząsnęło. Czemu?
- Uświadomiłam sobie jak bardzo jestem inna. Działałam instynktownie i zrobiłam Peter'owi krzywdę. Zaprogramowali mnie tak żebym krzywdziła innych. Jestem taka jak John.
- Nie waż się tak mówić. Nie zrobiłaś tego umyślnie. Briana jesteś dla siebie bardzo surowa. Proszę pomyśl o tym jako o tym, że jesteś wyjątkowa. Żadna dziewczyna nie zrobi tak jak ty. Ty jesteś niesamowita.
- Serio tak myślisz? - zwróciłam swoje zapłakane oczy na niego.
- Tak pewnie.
Trwałam tak chwilę nadal przytulona do niego. Patrzyliśmy sobie w oczy i zastanawiałam się jaki on widzi w tym sens.
- Mrugnąłeś! - wykrzyknęłam po chwili.
- Kurcze. No dobra wygrałaś. Chcesz lizaka w nagrodę?
- Tak, sama sobie wezmę, wiem gdzie trzymasz. - podreptałam do szafki w kuchni i wyjęłam lizaczka z pudełka. Wróciłam na kanapę z uśmiechem od ucha do ucha.
- Jesteś wyjątkowa.
- Ej! Powiedziałeś to tak jakbym była walnięta!
- Nie jesteś. - powiedział z udawanym sarkazmem.
Uderzyłam go w ramię. Przekomarzaliśmy się kilka minut dopóki nie obezwładniłam go, przyciskając jego twarz i ramiona do podłogi.
- Dałeś się podejść. - stwierdziłam ssąc lizaka.
- Raczej nie. Rany, kiedy ty się zrobiłaś taka silna i szybka?
- No na pewno nie wczoraj!
 Zaśmialiśmy się, a po chwili poszliśmy spać.

 Siedziałem w swoim pokoju i już kładłem się do łóżka kiedy usłyszałem na dole pisk butów. Udałem, że śpię. Oczywiście tak jak przewidywałem po godzinie Briana wyszła z domu. Szybko się ubrałem i zachowując pełną profesjonalność zacząłem ją śledzić. Szła po chodniku ciemna ulicą co parę metrów oglądając się za siebie. Tak ją uczyłem. Byłem z niej dumny, lecz jednocześnie nie wiedziałem gdzie idzie. Czyżby do tego Hipisa? Nie miałem pojęcia, musiałem ją po prostu śledzić, bo ona nie powie mi prawdy. Wiedziała gdzie idzie, choć jej kroki zdradzały, że była trochę przestraszona. Muszę przyznać, że była bardzo ostrożna, ale ja i tak byłem "tym starszym i bardziej doświadczonym agentem". Po dłuższym spacerze po Chicago doszła do małej uliczki i skręciła w nią, a następnie zapukała do jednego z domów. Otworzyła jej dziewczyna z dredami. Bella coś do niej powiedziała, a ta wpuściła ją do środka. Serce zabiło mi mocniej i zadzwoniło w uszach. W co ona się wpakowała? Podszedłem do drzwi z wyciągniętym pistoletem. Zamknięte na klucz. Obszedłem całą okolicę, w końcu znalazłem balkon tego budynku. Wspiąłem się na drabinki przeciwpożarowe i wskoczyłem na barierkę. Otworzyłem drzwi i po cichu zajrzałem do środka. W pokoju na szczęście nikogo nie było. Przeszukałem całą górę i nie znalazłem partnerki. Błagałem żeby jej się nic nie stało. Nie wybaczyłbym sobie tego. Po chodach zakradłem się na dół. W salonie siedziała jakaś całująca się parka. Na szczęście nie była to Briana. W kuchni innych pomieszczeniach też nikogo nie było. Zostały tylko drzwi do piwnicy. Normalnie niedługo miałem pełno w gaciach ze strachu. Trzęsącą się ręką otworzyłem drzwi. Drewniane schody prowadziły na podłogę wyłożoną kafelkami. Przełknąłem ślinę ze strachu. Serce było jak szalone, ale musiałem to zrobić czym prędzej. W piwnicy pod ścianami poustawiane były szafki z lustrami, a na środku trzy leżanki. Na jednej z nich leżała Briana, a nad nią pochylał się jakiś koleś i grzebał coś przy jej spodniach.
- Ręce do góry! - krzyknąłem.
 Facet natychmiast się obrócił. Wlepił we mnie przerażony wzrok i wykonał polecenie. Briana podskoczyła na leżance. Gdy mnie ujrzała na jej twarzy zagościła złość.
- Masz kretynie szczęście, że już skończył bo jakby wyjechał to byłoby po tobie. - syknęła.
 Facet z miną królika przed światłami samochodu zapytał o co chodzi.
- Opuść broń matole. - poleciła mi Brie.
- Co ty tu robisz? - nie zrozumiałem o co chodziło, ale opuściłem pistolet.
 Partnerka zamiast mi wyjaśnić pokazała na swoje biodra. Czerwoną skórę pokrywał tam czarny rysunek dwóch pistoletów.
- Wiedziałam, że byś się nie zgodził, więc nie pytałam.
 Dopiero teraz spostrzegłem, że facet ma ubrane gumowe rękawiczki, a obok na półce leży maszynka i przybory do tatuażu. Mały neon za facetem głosił "TATOO & PIERCING".
- Czy ty ... zrobiłaś sobie tatuaż?


8 komentarzy:

  1. Hej.
    Od czego by tu zacząć?
    Może od końca. Genialne wspomnienie. Jednak Nigiel jest nadopiekunczy. Choć za tatuaż bym się wściekła. No ale to nie ja jestem jej "opiekunem".
    A teraz reszta rozdziału. Jakim cudem Elvisik był pierwszy. Naprawdę Eric tak dobryj jest? Bo nie wydaje mi się tak jak i Brianie, że chciałby fryz zniszczyć. Albo te wspaniałe wypielegnowane dłonie.
    Czy Petera nikt nie nauczył, że nie wolno tak zaskakiwać ludzi, zwłaszcza dziewczyn, ćwiczących na siłowni? Szkoda tylko Brie, nie może tak o sobie myśleć. To był zwykły odruch. Nic mu się nie stało.
    Rozdział nic nie wyjaśnił, ale czuje, że na koniec tej części przynajmniej część tajemnic się rozwiąże.
    A i w końcu jakaś zagadka na poziomie. Nie, że inne były słabe, ale ostatnio bardzo proste były. Nad tą się jeszcze niezzastanawiałam, ale wydaje się być ciut trudniejszą. Zwłaszcza, że kamienie szlachetne były wspominane. No ciekawe co wymyślicie.
    Pozdrawiam, ściskam i ogólnie, nie mam już pomysłów co pisać.
    Incaligo (nie mogę się zdecydować czy pisać małą czy dużą literą :-/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję. Stwierdziłam, że w taki sposób będzie to wyglądać lepiej. A co do wściekania się to dawkę ostrego opierniczu znajdziesz w moim następnym wpisie.
      Haha! No cóż to sekret spółki nie mogę zdradzić.
      To hipis on łamie wszystkie zasady ;) a Brie jest mną czyli samoocenę też musi mieć poniżej zera.
      No cóż ta część będzie się ciągnąć do końca Próby i raczej właśnie się wszystko pomiesza.
      Tak jak napisała Kosiarka to jej autorstwa jest zagadka bo narzekałyście że za proste to dałyśmy coś hard ;)
      I życzę weny! =D
      (Dużą lepiej bo widać że imię)

      Usuń
  2. I wreszcie jakaś skomplikowana zagadka!
    Czytajac o ataku Brie na Petera czułam się jakbym widziała siebie, gdy ktos tknie moje włosy. A robia to w kółko, jak na złość! Aż mi się krew gotuję!
    Tego mogłam się spodziewać po Brie! Tatuaże do niej pasują! Jednak wszystko w umiarze...
    Jak zieloni mogli przegrać? No ja się pytam!
    Pozdrawiam!
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie? Czemu tykają Twoje włosy?
      No ostatnio przypomniałam sobie jaką klasyczną obronią jest glock i szukałam tatuaże. Tak patrzę na to zdj i myślę sobie "Ej może Brie sobie taki zrobi?" =D
      No tak. Ktoś musi być lepszy nie mogą ciągle wygrywać. To nie w moim stylu ;)
      Pozdrawiam również

      Usuń
    2. Mam teorię, że robią mi to na złość, bo nienawodzę tego całym sercem. A mogłam się jie ujawniac, bo jest jeszcze gorzej jak czochraja cię kilkanaście razy dziennie :/
      Obyś tylko sobie sama takiego nie zrobila xD
      Haha, faktycznie xD
      Pozdrawiam
      - Izi

      Usuń
  3. Zagadka znów prawie nic mi nie mówi...kojarzy mi się tylko z oszukaną śmiercią i umieraniem no i kojarzą mi się z wylinką.
    Wiem,że Briana może nie zwracać uwagi na takie rzeczy ale czy ona rzeczywiście nie zauważyła tego, że jej partnerka inaczej się zachowuje?I nic z tym nie robi?Czy może uważa te jej nowe zachowania za również normalne(dla Cassy),tyle , że wcześniej nie ujawniane?
    Dziewczyny nie zdobyły miejsca na piedestale za pierwszeństwo-i dobrze,nikt nie jest zawsze idealny ani najlepszy.Ci różowi muszą być naprawdę nieźli skoro kolejny raz zajmują tak wysokie miejsce(wcześniej chyba nie wygrali ale byli drudzy lub trzeci o ile pamiętam).
    Niech Briana nie współczuje wszystkim uczniom tylko nieukom i leniom-nie była tu pokazana Roma jako nauczycielka ale podejrzewam, że nie daje dobrych ocen za ładne oczy,tylko u niej trzeba się nauczyć i napracować.
    Cieszę się, że relacje Briany i Nigela powróciły do poprzedniego,,przedkonkursowego'' stanu i to bez żadnych awantur.Niech Briana się weźmie za romansowanie gdy już nie będzie miała konkursu na głowie,wiem,że miłości i czasu zakochiwania się się nie wybiera ale ta sytuacja wymaga odrobiny rozsądku, niech się porządnie weźmie do konkursu a potem będzie pracować nad swoim życiem uczuciowym.
    Niepotrzebnie się tak Briana przejmowała-powinna przeprosić,powiedzieć,że jest nerwowa bo przechodzi trudną sytuację w domu i zareagowała instynktownie nie myśląc.No i dodać,że rodzice z troski o jej bezpieczeństwo zapisali ją na sztuki walki.Myślę,że spokojnie przyjęliby to do wiadomości.A co do instynktu-może jeśli nawet jest zwierzęcy ale przy nim umie się dogadać z Nigelem to niech Briana na nim dalej jedzie bo pewnie da jej więcej dobrego.
    Nigel mógł być zmęczony ale mogło to być tu coś innego-Briana zdaje się na instynkt,jest silna i szybka.Czyżby kształtuje się w niej moc przemiany w zwierzę?Wiem,że w drugiej serii dowiem się jakie moce zdobędą(a może już zdobywają) dziewczyny i naczytałam się chyba za wiele o wilkołakach ale są już widoczne wyraźne oznaki, że z dziewczynami coś się dzieje.Czyżby do konkursu trafiły osoby które już mają predyspozycje do mocy lub ich część a serum działa tylko jako aktywator i /lub aktywizator?
    Na początku czytania retrospekcji myślałam wraz z Nigelem, że Brianie coś się dzieje złego a tu proszę to była tylko wizyta do salonu tatuażu!To było niezłe.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś nawet blisko.
      No cóż ona nie jest tu od tego żeby rozkminiać Cassandrę tylko Selenów.
      Ci różowi to Elvis i Hipis!
      To się jeszcze okaże ;)
      Tak serce nie sługa i zakochuje się podczas konkursu
      Haha! O tak Brie będzie trenować na biednym Nigelu. A co do tek sytuacji w siłowni to zareagowała tak jak ja bym zrobiła
      *O* kopara opada
      Och dziękuję. No cóż chyba umiem się wczuć w sytuację.
      Dziękuję i nawzajem :)

      Usuń