poniedziałek, 19 grudnia 2016

Wielki powrót i wielki koniec

Briana - "Rozdział IV, część IV"

 Siedziałam zdenerwowana na krześle, wierciłam się niespokojnie. Rękoma kurczowo trzymałam się siedzenia, poczerwieniały mi palce od zaciskania ich o krawędź. Głowę miałam spuszczoną, gapiłam się na swoje buty. Moje stare trampki były porysowane i wygniecione, kontrastowały z drogą drewnianą podłogą. Nogi zaplotłam o nóżki krzesła, zawsze tak robiłam gdy się denerwowałam. Stresowałam się jak na policyjnym przesłuchaniu. No cóż, za dużej różnicy nie było. Wyglądałabym jak martwa kukiełka gdybym nie huśtała się na krześle. Ale jestem sobą, więc oczywiście musiałam to robić.
- Bella, przestań, na litość boską!
- Przepraszam panie sierżancie.
 Jak zganione dziecko nadal nie podniosłam głowy, słyszałam tylko, że sierżant też się stresował i wyciągnął papierosa. Usłyszałam pstryk zapalniczki i po chwili doszedł do moich nozdrzy smród dymu. Nie przeszkadzał mi, zbyt dużo czasu spędziłam w towarzystwie Nigela, on często palił na tarasie wieczorami, gdy praca zaczęła go dobijać. Stawałam wtedy obok niego, opieraliśmy się o balustradę i próbowałam go rozbawić. Wymyślałam niestworzone historie o tym co teraz mogą robić sąsiedzi, plotłam głupoty wyczytane z horoskopów, żartowałam o wąsach sierżanta Jarvis'a... Puk, puk!
- Wejść!
 Gdy tylko usłyszałam pukanie podskoczyłam na miejscu. Nie mogłam się powstrzymać i podniosłam głowę by zobaczyć kto wszedł. I wtedy to się stało... Jego zielone oczy natychmiast odnalazły moje brązowe. Od tak dawna go nie widziałam. Z wyglądu za bardzo się nie zmienił, nadal miał żałosną parodię fryzury Elvisa w kolorze blond. Nadal nosił tą samą skórzaną kurtkę, którą miał na sobie pierwszego dnia gdy się poznaliśmy. A jego spojrzenie... Było w nim tyle czułości, troski, naszych wspólnych wspomnień, a nawet miłości. Po prostu poczułam się tak jakby Próba nigdy nie miała miejsca, jakbyśmy utknęli u Ala na kilka sekund przed pojawieniem się Romy. Jakby tamta wspaniała, zwyczajna chwila na shake'ach została zamrożona, a teraz wraz z jego wejściem ktoś wyciągnął ją z zamrażarki. "Nic się nie stało. Nadal jesteśmy rodzeństwem"
- Lace, masz dokumenty, o które prosiłem? ... Lace?
- Yyy... Tak, panie sierżancie - odparł chłopak po chwili, nadal patrząc mi w oczy.
- Dobrze, złóż je na biurku. Czy napisałeś już własny raport?
- Chciałem najpierw porozmawiać z Brianą, jeśli można.
- Ok, wszystko ma być gotowe na jutro. W środę otrzymasz potwierdzenie.
- Dziękuję sierżancie - pisnęłam cicho nie mogąc oderwać wzroku od Nigela. On ode mnie również.
- A teraz pozwoli pan...
- Tak, możecie już wyjść.
 Wstałam machinalnie z krzesła i opuściłam gabinet szefa. Podążając za Lace'em wyszłam na tyły budynku, gdzie znajdował się parking dla pracowników chętnie odwiedzany przez palaczy.
 Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, on natychmiast przysunął się do mnie. Dokładnie tak jak pamiętałam, był wyższy ode mnie o głowę, więc musiałam unieść podbródek wysoko by spojrzeć mu w oczy. Czubki naszych butów się stykały, jego za długie włosy zbyt słabo nażelowane zwisały i łaskotały mnie w czoło. Staliśmy tak chwilę, on pochylony nade mną, a ja z głową wysoko. Ciężko oddychaliśmy tym samym powietrzem. W końcu on szepnął:
- Brie... Kocham cię.... Jesteś dla mnie jak siostra, tęskniłem za tobą. Zapewne w to wątpisz, nie uwierzysz mi po tym co ci zrobiłem, ale...
 Urwał gdy zdusiłam mu płuca w uścisku godnym małego niedźwiadka grizzly.
- Nigel... Ja też tęskniłam. Brachu - dodałam po chwili.
 Poczułam, że jego klatka piersiowa zaczęła się poruszać od śmiechu. On również objął mnie mocno i przez chwilę staliśmy tak nie mogąc się nacieszyć tą chwilą. Wystarczyło tak mało słów by się przeprosić, by odzyskać zaufanie. Bo to się właśnie stało. Znów sobie zaufaliśmy, znów staliśmy się rodziną.
- Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo tęskniłam, dopóki nie wszedłeś do tego gabinetu. Cholera przepraszam! Byłam skończoną kretynką!
- Nie da się zaprzeczyć. Aua! - Kopnęłam go żatobliwie. - Ja też przepraszam siostro. Zachowywałem się jak dupek, nie umiałem cię przeprosić. Kurde, tyle lat, myślałem, że już cię nie odzyskam.
- Ja też. To jak? - Otarłam łzy. - Sztama?
- Sztama! Idziemy na shake'i żeby to uczcić?
- Czytasz mi w myślach!
- Podwieźć cię do Ala?
- Już mam prawo jazdy, braciszku. Może to ja podwiozę ciebie?
- Boję się, ale dla ciebie wszystko.
 Wyszczerzyłam się jak głupia. Ale uśmiech został zastąpiony przez szok, gdy zobaczyłam czym jeździ Nigel.
- Chevy! Nadal nim jeździsz! Och, kochany tęskniłam za tobą!
- Mam wrażenie, że on jest dla ciebie ważniejszy niż ja. - Puścił do mnie oko.
 W aucie nadal łuszczyła się ta sama skórzana tapicerka co przed sześciu laty, gdy zaczynałam służbę u boku Lace'a. Tylko po raz pierwszy pozwolił mi usiąść za kierownicą. Byłam w siódmym niebie! Bez przeszkód dojechałam do Al's, nie mogąc przestać nawijać. Gadałam przez całą drogę i nie spowodowałam wypadku drogowego. To był niezły sukces. A gdy przy barze dostaliśmy nasze ulubione shake'i nie posiadałam się ze szczęścia! Wszystko było tak jak za dawnych lat. Byłam przeszczęśliwa, że odzyskałam brata.
- Czyli odchodzisz? Szczerze mówiąc, gdy to usłyszałem, nie byłem szczególnie zaskoczony. Dziwiłem się dlaczego tak późno.
- Sama nie wiem. Ale jestem pewna, że muszę to rzucić. Niestety nje będziemy już partnerami.
- Kim on jest? - zapytał nagle Nigel.
- Co, o kogo pytasz?
- O chłopaka, króry tak cię uszczęśliwił.
 Próbowałam udawać oburzenie, zrobiłam zdezorientowaną minę...
- Ma na imię Michael - bąknęłam w końcu.
- Chętnie poznam tego nieszczęśnika, który poświęca dla ciebie swój zdrowy rozsądek.
 Walnęłam go zartobliwie w ramię. Mimo to, miałam nadzieję, że chłopcy przypadną sobie do gustu.
★★★
 Po dniu spędzonym z moim ukochanym bratem musiałam wrócić do szkoły. Eric siedzący obok w Renibusie (w sumie trzeba zmienić nazwę, skoro Roma odeszła) patrzył na mnie jakbym wyglądała inaczej, ale on nie potrafił zauważyć co się zmieniło. Ściągnął krzaczaste brwi w zamyśleniu i niemalże widziałam jak poruszają się trybiki w jego głowie. Zaśmiałam mu się prosto w twarz, gdy oznajmił znienacka, że nie siły dłużej zgadywać.
- Ja wiem, że wy kobiety jesteście podstępne, ale ja na prawdę nie wiem.
- Eric, ja nic nie zmienić w wyglądzie.
 Mimo tego zapewnienia patrzył na mnie przez chwilę spod zmróżonych powiek, a potem nagle wykrzyknął:
- Już wiem! Uśmiechasz się! Wydajesz się wreszcie szczęśliwa.
 Zarumieniłam się, ale nic nie odpowiedziałam. Na przystanku w wiosce już czekał na mnie Michael. Od razu wpadłam mu w ramiona.
- Załatwione?
- W środę otrzymam wszystkie dokumenty.
 Nie posiadałam się ze szczęścia. Przegadaliśmy cały wieczór u niego w domku, opowiedziałam mu o Nigelu, a potem odprowadził mnie do akademika. W podskokach ruszyłam do pokoju. W środku zastałam tylko Cassandrę, reszta dziewczyn pewnie była na dole. Podczas gdy ja szczerzyłam się jak wariatka, Cass miała przygnębioną minę. Pomyślałam sekundę, aż przypomniało mi się, że wsdzili Łukę do pierdla. To dlatego dziewczyna była taka zdołowana. Brakowało jej go, nadal coś do niego czuła. Patrząc na nią, taką smutną, taką zdołowaną, że ledwo umiała zamaskować rozpacz w swoim sercu... Postawiłam coś zmienić. Nagle pojawiło się w mojej głowie pragnienie by ją uszczęśliwić, a nie mogłam tego uczynić w inny sposób niż uwalniając Ivanowicha z paki. Tak się składa, że jeszcze mam takie kontakty.
★★★
 Ceremonia była już gotowa, cała sala została udekorowana na bordowo, wyglądała majestatycznie i oszałamiająco. Nauczyciele siedzieli po prawej od wejścia, tuż przy lustrach, a my absolwenci na scenie. Wszyscy pozostali Seleni patrzyli na nas z sali. Sentymentalne przemówienia dobiegły końca i zostało już tylko rozdanie dyplomów i zdjęcia, a wieczorem impreza. Dziwnie się czuliśmy bez Romy, ta stara lisica była bardzo ważną częścią społeczności Selenów. Zastąpił ją Bor obecny właśnie przy mównicy. Rozdawanie dyplomów rozpoczęliśmy od wyróżnienia dla najlepszego ucznia. Cassandra Tenebris próbując nie wyglądać tak jakby umierała, wstała z krzesła i podeszła odebrać nagrodę. Było oczywiste, że to ona ją otrzyma, ale nie tak oczywiste było kto jej ją wręczy. Przynajmniej dla szystkich poza mną, Borem i tym kimś. Ponieważ gdy stanęła przy mównicy by odebrać dyplom od Odinsona, on pokręcił głową i wskazał na coś za jej plecami. A właściwie na kogoś. Po schodach na scenę wszedł właśnie Łuka Ivanowich we własnej osobie!
 Tak, to ja go ściągnęłam dla niej. Chciałam coś dla niej zrobić żeby była szczęśliwa. A jako, że nadal miałam kontakty w służbie prawa, podmieniłam kilka papierków z drobną pomocą mojego ukochanego braciszka i viola! Hazardzista wrócił do domu! Cassy była szczęśliwa, o to mi chodziło. Poza tym Łuka to wartościowy nauczyciel, nie prawdaż?

2 komentarze:

  1. Briana była na przesłuchaniu...szkoda, że sierżant Jarvis nie wydał werdyktu na jej temat(zeznania co do Selenów i czy nadal sądzą , że Brianę tam szprycują halucynogenami). Nieźle opisałaś Autorko jej zachowanie jak się denerwowała. Jej bujanie na krześle skojarzyło mi się z kiwaniem jak w chorobie sierocej, nie wiem czemu(przecież miała od początku matkę, która się nią dobrze opiekowała).
    Nigel nosi tą samą skórzaną kurtkę, którą miał na sobie jak się poznali- kiedy to było, sześć lat wcześniej(o ile pamiętam). On musi bardzo lubić ten ciuch i bardzo o niego dbać(nie wiem ile czasu ma przeciętny mężczyzna jedną rzecz w domu i czy taka ilość czasu jaką on trzyma tę kurtkę to więcej niż zwykle ale mi się wydało dużo).
    Wreszcie szczera rozmowa między Nigelem i Brianą!Do tego się pogodzili- a już zdążyłam uwierzyć, że Nigel myśli narządem do tego nie przeznaczonym, a Stone zdołała go obrócić przeciwko Brianie( a na pewno zdołała go zająć, nie dziwię się, że dopiero teraz się spotkali i o sobie pomyśleli- skoro Lace nie chciał się kontaktować z Brianą a ona myślała, że jest odrzucona i zajęła się życiem w Akademii). Ma chłopaka, odzyskała dawnego przyjaciela, cała szczęściem emanuje i postanowiła podzielić się nim z z Cassy- dobrze zrozumiałam, że go już wypuścili na dobre( a nie na warunkowe)?Mam nadzieję, że pobyt w więzieniu nauczył Łukę by się nie pakować w kłopoty(większe oczywiście, przecież to Łuka) i nie narażać na nie innych.
    Pozdrawiam, weny, wolnego czasu i Wesołych Świąt życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roma mocno wpłynęła na ludzi z CIA mieszając im w głowach, więc trudno im dokonać analizy jej zachowania. Dziękuję, starałam się napisać to co ja bym zrobiła.
      Mój tata na przykład nosi jedną rzecz, aż się całkiem nie zepsuje. To jego ulubiona kurtka, więc o nią dba.
      Tak, też myślałam że nie zdołam ich pogodzić. Jednak mi się udało ;)
      Dokładnie tak. Brie tak jak ja jest zbyt szczęśliwa i musi się tym podzielić. Co z Ivanowichem dowiesz się w następnym wpisie.
      Tobie również kochana wesołych świąt :)

      Usuń