sobota, 31 grudnia 2016

Na zawsze razem

Cassandra - "Rozdział V, część IV"
 Ostatni raz przemierzałam mury Akademii. Tyle wspomnień. Zarówno tych dobrych i tych złych. Tyle marzeń. Tych, które się spełniły i tych które gdzieś zniknęły. Tyle łez, śmiechu. Wszystkiego. Dłużej zatrzymałam się przy swoim zdjęciu w gablocie dla najlepszych uczniów. Coś po mnie tu zostanie. Ktoś może tu zajrzy i zastanowi się kim byłam, co przeżyłam i co robię teraz, a może tylko będzie narzekał, że to kolejne odznaczenie do wypolerowania podczas szlabanu. Pewnie ta druga opcja.
 Dla mnie ten rozdział życia już się kończył. Choć koniec tak często oznacza nowy początek.
 Wróciłam do pokoju w akademiku po raz ostatni. Przejrzałam szafy czy wszystko ze sobą spakowałam. Tak wiem, że jestem stara i sentymentalna, ale zabrałam ze sobą wszystkie papierowe samolociki. Tak na pamiątkę...
 Kiedy już miałam wychodzić, dostrzegłam na biurku list zaadresowany do mnie. Lubię listy, ich zapach fakturę, a ten przyciągał mnie w niewyjaśniony sposób. Czułam, że on dużo zmieni. Nie miałam zamiaru opierać się pokusie i szybko go otworzyłam. Jak zwykle zniszczyłam przy tym kopertę, czy kiedykolwiek uda mi się coś ładnie otworzyć?!
 W środku była jedna kartka zapisana tak dobrze znanym mi pismem. Z każdym kolejny słowem w oczach zbierały mi łzy. Przy ostatnim akapicie płynęły mi już po policzkach nieprzerwanym potokiem.
 Nie czułam złości czy żalu jedynie... coś na kształt ulgi, spokoju? Wreszcie wszystko stało się jasne, a moje uczucia w końcu wydały mi się właściwe i dobre. Złożyłam list i schowałam go do kieszeni.
 Umówiłam się na polanie z Łuką. Miał mi coś bardzo ważnego do powiedzenia. Wydawał się dość przejęty. Domyślałam się co może chcieć mi powiedzieć Łuka, bo ja wreszcie wiedziałam co mu powiedzieć.
 Już bez strachu przekroczyłam linię drzew. Miałam dziwne przeświadczenie, że już jest tam bezpiecznie.
czekał już na mnie. Jego spojrzenie wyrażało szczere zdziwnie. Pewnie przez zaczerwienione oczy i mokrą twarz. Dobrze, że nie malowałam się rano, bo mogłoby być zdecydowanie gorzej...
- Cassandra.... - Łuka był spięty, a mój stan tylko bardziej wytrącił go z równowagi.
- Wszystko jest dobrze, a nawet lepiej...- zawahałam się, ale tylko na chwilę, potem słowa płynęły już same - kocham cię. Wiesz o tym. Kochałam cię od samego początku. Cały czas. Jak wielkiego zła byś nie wyrządził i tak zawsze będę cię kochać. Jesteś dla mnie naprawdę ważny. Zawsze byłeś i przez tyle lat odczuwałam twój brak. Nawet nie wiesz jak bardzo mi to doskwierało - oczy otwierały mu się coraz szerzej. Biedny nic nie rozumiał, ale ja wiedziałam już wszystko - Gdy byłeś mały Vincent zabrał cię od twoich prawdziwych rodziców. Wtedy jeszcze próbował robić eksperymenty na dzieciach. Chciał sprawdzić czy te, które będą dostawały magiczny kisiel od najmłodszych lat będą tak samo wyjątkowo jak dzieci, które już urodziły się z mocą. Padło na ciebie. Miałeś być tym eksperymentalnym Selenem. Jednak okazało się, że dzieci są na kisiel w pełni odporne. Wszystko zabrnęło jednak za daleko. Jeden z popleczników Vincenta stał się więc dla ciebie nowym ojcem. Jednak całość mogła wyjść na jaw dlatego wyjechał z kilkuletnim tobą, aż do Norwegii.
- Ja.... to ... - Łuka wydawał się zdruzgotany.
- Ale ja i tak bardzo cię kocham i wiem, że ty też tak bardzo mnie kochasz. Łuka ty jesteś moim bratem - po tych słowach podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
 List, który dzisiaj dostałam wszystko mi wyjaśnił. Cały czas czułam, że Łuka jest dla mnie niesamowicie ważny, ale nigdy nie czułam się w nim zakochana. Od początku go kochałam i czułam się za niego w jakimś stopniu odpowiedzialny, a teraz wreszcie poznałam prawdę. Roma napisała do mnie list. Napisała, że to jedyne co może dla mnie zrobić i przeprasza mnie... za wszystko. Rodzice nigdy nie wspominali, że stracili dziecko i to w tak okropny sposób. Pewnie sprawiłoby im to zbyt wielki ból, więc nie mam im tego za złe.
 Czułam jak Łuka drży w moich ramionach. Płakał jak dziecko, płakał za prawdziwą rodziną i dzieciństwem, które tak brutalnie mu odebrano. Pogłaskałam go po włosach. Mój mały starszy braciszek.
- Cz...czy ja...czy jestem wystarczająco dobry....? - głos mu się łamał.
- Oczywiście, że tak, teraz już wszystko będzie dobrze.
- Myślałem, że ze mną jest coś nie tak. Kochałem cię, ale gdy myślałem, że mogłabyś być moją dziewczyną to wydawało się takie niewłaściwe, niepasujące.
- Wiem, bardzo dobrze cię rozumiem.
 Staliśmy tak jeszcze długo. Objęci i we łzach.
 Teraz wszystko już miało być dobrze....
***
(miesiąc później)

Rodzinna kolacja dobiegała końca. Jedzenie zniknęło z talerzy w zastraszającym tempie. Henry z Łuką i tatą mieli zamiar wybrać się na mecz, a mama szła do swojej przyjaciółki na kawę. Ja miałam inne plany. Umówiłam się z kimś. 
 Pożegnałam wszystkich i wyszłam z domu. Wieczór był duszny i dość wilgotny. Uśmiechnęłam się jednak mimo woli, kiedy na moim ramieniu wylądował papierowy samolocik.


2 komentarze:

  1. Tego,że Łuka jest bratem Cassy się nie spodziewałam(sama by się nie domyśliła-łączy ich chyba tylko pewien ekscentryzm) ale to wszystko nieźle wyjaśnia-ich wzajemne ciągnięcie się do siebie(Cassy okazała się mieć całkiem dobrą intuicję)i mi pasuje bo romans między tą dwójką mi nie leżał(nie pasowali do siebie jako para według mnie).
    Jako rodzeństwo-w tym przypadku te młodsze jest poważniejsze i odpowiedzialne(pobyt w więzieniu chyba wstrząsnął Łuką by przestał robić głupoty ale całkowicie się swego ryzykanctwa czy jak inaczej można tą jego cechę charakteru, nie wyzbył).Szkoda, że tylko tyle było podane jeśli chodzi o ich los na końcu(ale zakończenia są zazwyczaj krótkie- to ostatni rozdział o niej, prawda?).
    Cassy spotyka się z Teddym- pierwsze co tym pomyślałam to czy są przyjaciółmi czy parą.Ale po co dywagować już tu dalej-cieszę się, że jest zadowolona z życia, którego chłopak od samolocików jest również częścią.
    Skomentowałam również Twój poprzedni rozdział.
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że nie odpowiedziałam na poprzedni komentarz, ale przeczytałam go w pośpiechu i potem mi to umknęło.
      Cieszę się, że takie rozwiązanie Ci pasuje. Rozważałam różne warianty, bo to, że po prostu będą razem jakoś mi nie pasowało. Do ostatniej chwili nie mogłam się zdecydować. Pomyślałam jednak, że ich relacja pasuje mi najbardziej do tego, że w rzeczywistości są rodzeństwem, miłość, ale nie zakochanie.
      To już koniec to prawda, więc przy tej okazji chciałam Ci bardzo podziękować za wszystkie wspaniałe komentarze. Widać, że czytałaś z uwagą, a nie tylko wpisywałaś jakieś przypadkowe słowa byleby było. Jestem naprawdę wdzięczna. Nie ukrywam, że blogowanie od pewnego czasu zaczęło mnie wyjątkowo męczyć. Kiedyś sprawiało mi to dużą przyjemność, a teraz stało się raczej przykrym obowiązkiem, którego chwilami próbowałam unikać. Czasem ta moja niechęć odbijała się na rozdziałach, więc tym bardziej jestem pełna podziwu, że wytrwale czytałaś tę historię. Gdyby nie Twoje komentarze, pewnie zaprzestałabym pisania wcześniej, ale jako że sama nie lubię niedopowiedzeń i niedokończonych rzeczy to gdzieś tam w głowie wciąż obmyślałam plany co dalej.
      Chciałabym Ci jeszcze życzyć Szczęśliwego Nowego Roku =D
      Jeszcze raz dziękuję za wszystko
      ~MrocznaKosiarka

      Usuń