poniedziałek, 2 stycznia 2017

Wolisz dyplom czy pierścionek?

Briana - "Rozdział V, część IV"

- A teraz dyplomy bez wyróżnień. Briana Bella!
 Uśmiechając się podeszłam do mównicy, lecz teraz stał przy niej także Michael. Nie spodziewałam się go, lecz nie aż tak jak Cass nie spodziewała się Łuki. Totalnie zaskoczyło mnie dopiero to co wydarzyło się gdy Mike sięgnął to kieszeni marynarki.
- Briano Bella, czy wyjedziedz za mnie? - zapytał otwierając małe pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.
 Byłam w totalnym szoku, zasłoniłam usta rękoma, nie wierzyłam własnym zmysłom. Jednak na sali panowała cisza, mikrofon sprawił, że wszyscy usłyszeli to pytanie. Zastanawiałam się czy to wszystko dzieje się na prawdę. To było aż zbyt piękne by mogło być możliwe.
- Tak! - Rzuciłam się na Michaela ignorując pierścionek, dyplom, Bora, całą salę pełną uczniów i nauczycieli. Liczyliśmy się tylko my.
 Mike pocałował mnie i włożył na palec pierścionek. Zaczęłam płakać ze szczęścia, prawie zapomniałam o dyplomie. Gdy zeszłam ze sceny natychmiast pobiegłam do budki telefonicznej ustawionej przed Akademią. Wygrzebałam z kieszeni dolca i wykręciłam numer.
- Nigel Lace, słucham?
- Będziesz świadkiem na moim ślubie?
- Co takiego!? Ja... Oczywiście, że tak, Brie. O matko, ale mnie zaskoczyłaś. Jak to się stało?
- Opowiem ci jutro, nie mam czasu.
- To do zobaczenia jutro. Cieszę się razem z tobą.
- Dzięki.
★★★
 Zapięłam klamerkę przy butach i przejrzałam się w lustrze. Wysoki kucyk, dopasowany granatowy top i szare szorty. Bez makijarzu, nie potrzebowałam nawet tuszu do rzęs. Byłam już gotowa. Oficjalnie impreza miała się zacząć dopiero za pół godziny, ale musiałam pomóc w przygotowaniach. Wybiegłam niewidzialna z akademika i przemknęłam przez las w stronę plaży. Na piasku siedział już Eric próbując rozpalić ogień. Przyniesiony przez niego koszyk wypełniony po brzegi alkoholem stał niedaleko, pod rosłym drzewem. Trinity ustawiała na kocu papierowe talerzyki, plastkowe kubki i sztućce. Podeszłam do niej.
- Możemy porozmawiać?
- Czego jeszcze chcesz Bella? Przecież już wygrałaś! Jak zawsze. Nie dosyć że masz swojego nauczyciela, to jeszcze udało ci się odzyskać łaskę Nigela. Jak ty to robisz?
- Nigel jest dla mnie jak brat. Już i tak za długo się na niego gniewałam. Ale o co ci chodziło z tym "jak zawsze"?
- No tak, nie pamiętasz. - Otarła łzy pojawiające się w jej oczach. - Nigdy nie obchodziła cię jakaś tam żałosna okularnica, która tylko chciała należeć do paczki. Nigdy nie zwracałaś uwagi na tą nieśmiałą dziewczynę, która chciała tylko mieć przyjaciół.
 Na początku nie miałam pojęcia co ona wygaduje, ale nagle mnie olśniło. Przypomniała mi się akademia policyjna. Tam miałam wielu kumpli, swego rodzaju paczkę, byliśmy tymi, którzy urządzali najlepsze imprezy. Parę razy próbowała do nas zagadać nieśmiała dziewczyna w okularach. Trinity bez nich wyglądała zupełnie inaczej.
- Miałaś wszystko czego ja bym chciała. Przyjaciół, imprezy, Tony'ego. Tak bardzo chciałam być jego dziewczyną, ale ty oczywiście musiałaś być lepsza! Dlatego przysiągłam sobie, że kiedyś to ja ci wszystko zabiorę.
- Trinity... Nigdy nie byłaś ode mnie gorsza. Byłaś świetną uczennicą, nauczyciele cię lubili. Tego bardzo ci zazdrościłam. A jeśli chodzi o Tony'ego, to on od początku interesował się tylko Pepper. Dla mnie był tylko przyjacielem.
 Stone nie mogła przestać płakać. Łzy leciały jej z oczu strumieniami. Podałam jej chusteczkę. Gdy wydmuchała nos, od razu ją przytuliłam.
- Przepraszam Trinity. Nie wiedziałam o tym. Od zawsze miałam wrażenie, że to ty jesteś krok przede mną.
- Ja też przepraszam. To było trochę chamske mścić się na tobie, po tych wszystkich latach. A odebranie ci Nigela, było już zwyczajnie okropne. Tym bardziej, że nigdy nic do niego nie czułam. On też zawsze chciał tylko jednego.
 Zatkało mnie. Trinity przeprasza? Oraz, trzymajcie mnie bo padnę, czy ona powiedziała, że nigdy nie chciała Nigela? Czego ja się dowiaduję!? Trzeba będzie te wszystkie szoki na spokojnie zapić.
- To jak? Sztama?
- Sztama.
- A w sekrecie zdradzę ci, że Ericowi przydałaby się pomoc przy ognisku. - Mrugnęłam porozumiewawczo. - Ja przyniosę za ciebie resztę jedzenia.
- Serio?
- Serio, serio.
 Uradowana blondynka otarła ostatnie łzy i podeszła do Hipisa. Ja znów stałam się niewidzialna i skoczyłam do naszego pokoju po koszyki z kiełbasą i chlebem na ognisko. Gdy dostarczyłam wszystko na miejsce, zaczęli się schodzić pierwsi goście. Najpierw na plażę pokierowałam grupę czwartoklasistów. Impreza zaczęła się od głośnego toastu i mowy Wiliamsena. Trzeba przyznać, że Eric umie przemawiać.
 Potem wszystko już poszło z górki. Wszyscy zaczęli się bawić, pływać, palić fajkę pokoju, smażyć kiełbaski. Trinity wreszcie wyluzowała i śmiała się w świetle płomieni razem z Ericiem. Nova urządziła w wodzie zapasy z paroma rosłymi chłopakami. Cassandra gdzieś znknęła choć widziałam jak wylewa zawartość kieliszka do ogniska na toaście. Ja chodziłam od grupki do grupki, zapaliłam symboliczną fajkę pokoju z Trinity, tańczyłam przy ognisku z Ericiem, zajęłam trzecie miejsce w małych zawodach na wstrzymywanie oddechu pod wodą. Po czwartej szklaneczce brandy uciął mi się film.
 Obudziłam się z ogromnym kacem. Pierwsze co poczułam to pulsujący ból głowy, a drugie to czyjś delikatny dotyk na moim policzku. O kurde! Chyba za bardzo balowałam. Błagałam żeby nie było tak źle jak myślałam. Przecież jestem już zaręczona, jeśli się okaże, że... Przerażona otworzyłam oczy, z paniką próbowałam rozpoznać niebieskie tęczówki, które pojawiły się przede mną, ale ból głowy znacząco to utrudniał.
- Spokojnie. - Usłyszałam chichot. - Przyznaję, że byłaś totalnie wstawiona, ale przybiegłaś do mnie zanim zdążyłaś się utopić.
 Ujęłam w dłonie znajomą twarz i odetchnęłam z ulgą. Mike śmiał się dalej. Po chwili ja też się poddałam i zaczęłam chichotać. Chihuahua oparł głowę na ramieniu wpatrując się we mnie jak w Monę Lisę. Dyskretnie opuściłam wzrok by sprawdzić czy mam na sobie ubranie, na szczęście okazało się że miałam na sobie ten sam top co poprzedniego dnia. Co prawda teraz był wzbogacony o odurzający zapach ziółek i smród potu, ale przynajmniej byłam ubrana.
- To jak? Zaplanowałaś już suknię ślubną, najdroższa?
- Oczywiście! Już od dwóch lat poluję na taką we wszystkich sklepach. - Mrugnęłam.
 Żartowaliśmy przez dłuższą chwilę, aż Mike zrobił poważną minę.
- A teraz na poważnie, kiedy ślub?
- Myślałam o dacie święta czekolady.
- Na poważnie?
- Tak, czemu nie?
- A niech więc będzie.
 Gdy zastanowiłam się dłużej nad tym co miało się wydarzyć już za cztery miesiące, przypomniałam sobie, że mam tylko matkę. Jeden z moich ojców nie żyje, a drugi siedzi w więzieniu. Natomiast rodzicami Michaela byli Roman Renibus i jakaś walnięta kobieta również pochodząca z Zakonu Irytów. Jak to miało się odbyć?
- Nie martw się o to. - Nagle się ożywił. - Wiesz, co? Mam szalony pomysł. Ucieknimy do Hollywood, weźmy tam ślub. Już jutro.
- Jutro?
- Jeśli chcesz twoja najbliższa rodzina może nam towarzyszyć, ale wiesz jak to wygląda z mojej strony.
- Tak, Michaelu Chihuahua, wyjdę za ciebie w Hollywood!
 Po sekundzie na pocałunek, jak za dawnych czasów wyskoczyłam niewidzialna przez jego okno i pobiegłam do akademika. Spakowana byłam od dwóch dni, czekałam na powrót do domu. Teraz tylko weszłam na paluszkach do pokoju (dziewczyny jeszcze spały, była dopiero 8) i capnęłam spod łóżka torbę. Jednak próbując jak najszybciej uciec, zahaczyłam o próg drzwi i runęłam jak długa na podłogę. Mój upadek było słychać pewnie w całym Selenie. W pokojach obok było już słychać szmery, obudziło się najwidoczniej kilka dziewczyn. Rozejrzałam się i dopóki nikt mnie nie zauważył znów stałam się niewidzialna i wybiegłam na dwór. Lasem dotarłam do domku Michaela, ale nie zobaczyłam go przez okno w sypialni ani kuchni. Obeszłam go z prawej, a gdy zobaczyłam podjazd zaparło mi dech w piersiach.
- Niemożliwe!
Mike siedział na motorze w kasku i skórze, gotowy do drogi, z plecakiem w wózku.
- A jednak skarbie, wskakuj!
 Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Usiadłam z tyłu i objęłam go ramionami, a torbę wrzuciłam do wózka. Może to ja powinnam tam usiąść, ale wolałam miejsce tuż za moim narzeczonym.
 Masakra, nadal nie mogłam w to uwierzyć. Wydaje mi się jakbym dopiero co się obudziła po powrocie z Nowego Jorku. Tyle czasu minęło, a jakby nadal był ten sam dzień. Nadal kocham go tak bardzo jak tego pierwszego dnia. Dopiero wczoraj mi się oświadczył, nadal nie przyjęłam tego do wiadomości. A już za killa godzin mieliśmy stać się małżeństwem! Po prostu nie do wiary!
 Pędziliśmy motorem przez leśne dróżki, aż wreszcie dotarliśmy do Chicago. Podjechaliśmy pod mój dom. Michael był tutaj pierwszy raz. Bez pukania weszłam do środka, nadal miałam klucz. Gdy rzuciłam torbę na podłogę z kuchni nadbiegła mama i przytuliła mnie, mimo iż całe ręce miała od mąki. Dopiero po chwili do środka wszedł Chihuahua.
- Mamo, to jest Michael mój narzeczony.
 Matka z przerażenia wytrzeszczyła oczy. Coś ty zrobiła dziecko? - wydawała się mówić, choć z szoku nie mogła wykrztusić słowa.
- Witam, pani Bella. Dużo o pani słyszałem. A to zapewne Hayley.
 Prawda, z kuchni wyszła moja siostra również z białymi rękami. Spojrzała to na Mike'a, to na mamę. Chłopak tylko zaśmiał się cicho pod nosem patrząc na ich miny.
- Zamierzamy się pobrać jutro w Hollywood. Pomyślałam, że chciałybyście lecieć z nami.
 Matka nie wytrzymała i wybiegła do kuchni. Hayley pomogła jej usiąść i podała wodę, by trochę ochłonęła. Ja pobiegłam tylko do swojego pokoju po pieniądze, kazałam Michaelowi poczekać w przedsionku. Odliczałam banknoty, gdy za plecami usłyszałam pytanie:
- To serio jest twój narzeczony?
- Tak. Szczerze, myślałam, że akurat wy lepiej zareagujecie.
- Kochasz go? - wpaliła nagle Hay.
 Spojrzałam na nią zaskoczona, ale odpowiedziałam:
- Całym sercem.
- To dobrze. Chcę żebyś była szczęśliwa.
 Była ode mnie młodsza o trzy lata, a mimo to bardzo się o mnie martwiła. To wzruszyło mnie do głębi, natychmiast ją przytuliłam. Jej pokryte mąką dłonie zostawiły ślady na moim topie, ale było mi to obojętne.
 Nagle usłyszałyśmy krzyk dochodzący z kuchni. Zerwałam się do biegu, lecz na miejscu zastałam Michaela poklepującego moją matkę po plecach. Moja totalnie zdezorientowana mina sprawiła, iż Mike wyznał, że matka złapała go za koszulę i zmusiła do przysięgnięcia, iż mnie nie skrzywdzi. Byłam oburzona, jak ona mogła w ogóle tak pomyśleć, ale po części ją rozumiałam. Potem na spokojnie porozmawialiśmy w salonie. Wyszło na to, że mama oraz Hayley polecą z nami do Hollywood i gdy tylko się wykąpaliśmy i spakowaliśmy wyruszyliśmy na lotnisko. Oczywiście musiałam jeszcze poinformować Nigela, z którym spotkaliśmy się już na hali odlotów. Musiał być ze mną w najważniejszej chwili mojego życia, tak jak we wszystkich poprzednich.
Sama uroczystość weselna pojawi się niedługo w miniaturce, ale mam też złą wiadomość. Część V rozpocznie się dopiero w maju 2017 roku. Czekajcie jednak cierpliwie bo planujemy kilka miniaturek w międzyczasie.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomo, że Briana nie wyróżnia się raczej talentem nie nauki, jest zbyt szalona by się grzecznie uczyć, jest sprawna fizycznie ale bardziej się to przekłada na sztuki walki niż na umiejętności potrzebne do ćwiczeń na wf(siatkówka, koszykówka) i nauczyciel nie zwraca raczej na nią uwagi.
    Gest Michaela z jednej strony wydał mi się pasujący do niego a z drugiej zbyt staromodny jak na niego(choć może to mi się tak wydaje bo to nie są czasy współczesne, no i jego wychowanie najpierw u Irytów a potem w Selenie pod Romą...). Za to pomysł ze ślubem w Hollywood jak najbardziej pasował.Od początku lubili się, zaczęli ze sobą chodzić i dobrze się poznać, nadal są razem-myślę, że będzie im dobrze ze sobą.
    To z Trinity było dziwne-chce się na nie zemścić nie bo ją nienawidzi czy pogardza ale czuje gorycz bo ta będąc całkowicie sobą zdobyła to czego ona nie mogła zdobyć bo dla innych mogła być zapewne grzeczną dziewczynką,kujonką w okularach?Musiała to być dla niej naprawdę silna motywacja, że się tak umiała zmienić-trudno jest pokonać nieśmiałość i zmienić swój styl życia.I jakie to były okulary-całkowicie niedopasowane, wielkie na pół twarzy?Nie wierzę, że okulary mogą aż tak zmienić człowieka-zmieniła też zapewne styl ubierania, uczesania, zaczęła się malować?
    Nie dziwię się, że Cassy wylała zawartość kieliszka-po swoich przejściach pewnie zawsze chce mieć trzeźwy osąd sytuacji i możliwość kontrolowania swego zachowania.
    Nie dziwie się matce Briany, obojętnie jak sympatyczny jej się nie wydał to po latach związku z Johnem Bellą myśli swoje.
    Nie szkodzi, poczekam( pewnie nudzić się nie będę-studia wymagają to na kolokwium to na sesję więc nudzić się nie będę ).
    Pozdrawiam, życzę wolnego czasu i weny(na maj już)!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale jej chłopakiem jest nauczyciel ;)
      Tak, to cudowna para, idealna. A pomysł tak jak zauważyłaś wynika z wychowania.
      Tak, zmieniła ją ta złość, ta gorycz. Oczywiście trochę się zmieniła również z upływem lat.
      Cass jest abscynentką.
      A poza tym jest matką, musi trochę pozrzędzić.
      My też robimy przerwę właśnie ze względu na naukę.
      Dziękujemy bardzo i nawzajem

      Usuń