poniedziałek, 23 listopada 2015

Kisiel, który linieje*

Cassandra - "Rozdział VIII, część I"

"Chytrość i chciwość
Przyjaciółki najlepsze
Zmierzają drogą
By zgarnąć co wieczne.
Zabawna sprawa, obie tak durne
Że gdy ich nie znajdziesz,
Miny pochmurne
Dywanu nie zrobisz
A pasek też żaden
Co rude to dziwne,
Pod nosem ci kładę.
Rozglądaj się wokoło,
Nożyczki miej blisko,
bo gdy nadejdzie chwila
w dłoni zapłonie zwierzęce ognisko."
 Nie sądziłam, że to będzie takie proste, ależ oczywiście, że chodzi o lisy! A nożyczki są po to by zdobyć kępkę sierści! Specjalnie wczoraj wieczorem wrzuciłam do torebki, moje ulubione -  różowe. Problematyczne może być jedynie, pochwycenie lisa, chyba, że gdzieś zostawili martwe...uch. Co oni mają z zabijaniem zwierząt? Zmierzają drogą, By zgarnąć co wieczne. Na pewno chodzi o  drogę do baobabu
Znowu.Znowu tu jest. Przeszłam zaledwie kilka kroków i już musiałam się na niego natknąć!?  Urządza sobie piknik pod drzewem?!
- Cassandra jak miło, że wpadłaś. Świetnie sobie poradziłaś z ostatnim zadaniem, jesteś taka mądra, to aż zadziwiające.
- Niby co jest takie jak to ładnie ująłeś "zadziwiające"? - parskam.
- Och nie dąsaj się tak. Po prostu jak na dziewczynę twój umysł jest wyjątkowo przejrzysty, a jednocześnie nieprzenikniony, niesamowite. Doprawdy.
- Nie uważam się za kogoś specjalnego - kiedy rozmawiam z Vinc'em staram się zachowywać dystans, ale jego postawa czasem to uniemożliwia.
- Nie kłam, to nie przystoi. Wiem, bo chodziłem na lekcje etykiety. Dobrze wiesz, że jesteś niezwykła i ja również mam tego świadomość. Chodź, przysiądź się - zaprasza  mnie gestem ręki. Na trawie rozłożył kraciasty koc, a na nim papierowe talerze i kubki, a w koszu pośrodku różne owoce. Siadam jak najdalej od Vincenta. Ostrożnie spoglądam na to co jest w kubku. Kisiel.
- Poczęstuj się, wiem że chcesz, tylko głupcy potrafią się oprzeć magii kisielu, gdyż nie wiedzą co on w sobie skrywa, a w szczególności mój kisiel.
 Nic na to nie poradzę, że moja ręka sama bierze kubek. Zapach owoców leśnych jest oszałamiający, nawet gdyby był zatruty to chyba i tak nie mogłabym się powstrzymać przed wypiciem.
 Nagle zza baobabu wychodzi piękny lis, siada na kolanach Mistrza Kisielu i łasi się do niego.
- Przedstawiam Ci Jelly*. Ostatnio strasznie linieje. Mówi trzymając w ręce kłak rudego futra, po czym  z niesmakiem odrzuca je na bok.
- Chyba powinnam już iść - podnoszę się z ziemi i odstawiam opróżnione naczynie na kocyk. Po drodze schylam się i zabieram futerko Jelly. Kiedy już mam swą zdobycz, biegnę najszybciej jak potrafię, do piwnicy.
Wpadam w sam środek straszliwego bałaganu. Po pomieszczeniu kręcą się uzbrojeni po zęby faceci, a jakiś łysol nimi dyryguje.Jakbym już nie miała wystarczająco problemów!
 Nikt z zawodników jeszcze nie przyszedł, ale pewnie będą chcieli nas przesłuchać. Łysol zaczął już przesłuchiwać Romę. Gdy moja głowa pojawiła się w drzwiach Renibus spojrzała na mnie znacząco dając mi do zrozumienia, że nie powinno mnie tu być. Szybko wyszłam zanim agenci skapnęli się, że tam byłam. Ostatnie co zauważyłam to jak paru kolesi grzebało przy mojej szafce!
 Chyba lepiej zrobię jak poczekam  w lesie. Ukradkiem tylko podrzucam Romie moje znalezisko i upewniam się, że na pewno mnie zapisała.
 Wbiegam do lasu starając się pozostać niezauważona. Biegnę co chwilę odwracając się do tyłu, aż wpadam prosto w czyjeś ramiona.
- Dlaczego tam przychodzisz?
- Gdzie przychodzę? - czy on musi się we wszystko wtryniać?
- Chodźmy, jak najdalej stąd - ciągnie mnie za łokieć głębiej w las.
- Czego ty ode mnie chcesz? Mam nadzieję, że to nie ta kolejna łzawa historia, w której przystojniak zakochuje się w tej nielubianej i dziwnej i nagle ona staje się gwiazdą. Plastiki zaczynają jej zazdrościć i żyją długo i szczęśliwie. A zresztą nie sądzę, żeby tak było. Zaraz mi powiesz, że wcale nie o to chodziło i po prostu radość sprawia Ci irytowanie mnie. Do tego dochodzi to, że bawisz się moimi emocjami i to dosłownie!
- Przestanę skoro Ci to przeszkadza. Cassandra ja... nie chciałem....- nie daję mu dokończyć, bo wnerwia mnie takim zachowaniem. Nie rozpływam się kiedy "źli" chłopcy pokazują swoją druga delikatną stronę, zdecydowanie nie-klawe!
- Spadaj na drzewo. Masz tu spory wybór! - macham ręką w nieokreślonym kierunku.
- Możesz się do mnie nie odzywać, możesz mnie nienawidzić, możesz nawet próbować mnie zniszczyć. Co tylko chcesz, ale błagam unikaj Vincenta. Trzymaj się z dala od niego i proszę nie rób mi na złość!
- Co będę miała z tego, że cię posłucham? Proszę o natychmiastowe sporządzenie skrupulatnej listy korzyści!
- Zrobię co zechcesz! Mów czego chcesz, a ci to dam! Wystarczy jedno słowo! - zapewnia mnie tak żarliwie, że aż szkoda by było nie wykorzystać takiej okazji.
- Dobrze, jest taka jedna rzecz. Chodzi o informacje.
-Informacje?
- Tak, informacje. O pewnej konkretnej osobie. Dokładnie chodzi o Flynna Johnosona. Chcę wiedzieć o nim coś więcej. To mój warunek -  próbuję przybrać zdecydowaną  pozę.
- Mówisz, masz.
- Dobrze, czy możesz przy...-spoglądam za siebie, bo wydawało mi się, że słyszałam jakiś szelest. Odwracam się z powrotem, ale Dereck zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu.
 Czuję jak coś puszystego ociera się o moje nogi.
- Jelly! Skarbie, co tu robisz? - kucam by zrównać się z liskiem. Głaszczę ją po grzbiecie, dopóki nie ucieka gdzieś w las. Jest taka urocza.
Pogrążona w rozmyślaniach wracam do piwnicy, może "tajni agenci" już sobie poszli. Moja nadzieja nie poszła na marne, gdyż pomieszczenie jest całkowicie puste. Siadam na ławce pod tablicą ogłoszeń. Inni powoli się gromadzą. W końcu po upływie godziny, jest ogłoszenie wyników. Roma, która wcześniej gdzieś zniknęła, teraz wychodzi z bocznego pomieszczenia z dziwnym turbanem na głowie. Cała jest czerwona z wściekłości, na początku przemówienie dobitnie zaznacza, że niejaki pan Nyger zostaje zdyskwalifikowany za wyjątkową głupotę. Ciekawe o co chodzi?
 Po dzisiejszym z pozoru prostym zadaniu odpadły jeszcze dwie osoby, coraz nas mniej, Brie również dalej się trzyma.
 Mówię Renibus "Do widzenia" i wychodzę. Na tablicy przeczytałam, że następne zadanie jest za tydzień, a zagadkę dostaniemy dopiero wtedy.
 Przechodzę przez piwnicę i wychodzę na zewnątrz. Przede mną idzie Flynn. Wiem, że nie powinnam, ale spokojnym krokiem podążam za nim, słońce zachodzi, więc w razie potrzeby znajdę kawałek cienia, by się ukryć.
 Przeszłam tak za nim pół miasta! Wreszcie już nieźle zmachana dotarłam do jednej z bogatszych dzielnic Chicago. Swoją drogą dziwne, że z piwnicy nie wyszedł Levis tylko Flynn. Oni w ogóle są dziwni. Obaj!
- Wiem, że za mną idziesz Cass, agentka byłaby z ciebie kiepska - powoli odwraca się do mnie. Makijaż ma jeszcze ciemniejszy niż zwykle, co dobitnie podkreśla nie wesoły nastrój zaistniałej sytuacji.
 - Może tak, może nie - odpowiadam zdawkowo.
- Nie udawaj, przecież wiem, że tak. Dziwna jesteś, ciągle węszysz, szukasz, za wszelką cenę musisz wszystko wiedzieć...Tak, ja też cię obserwowałem, cały ten czas. Zawsze byłem obok, albo ja, albo Lewis. Nie zauważałaś mnie...i dobrze. Tak miało być. To, że wolisz tego całego Derecka niż mnie jest zrozumiałe, ale jak możesz spokojnie pić herbatę z tym psychopatą? Jak? Jest niebezpieczny. Ja to czuję, a ty jesteś nim wręcz zafascynowana. Dlaczego?
- Nie wiem - szepczę cicho, przerażona jego strasznym zachowaniem. Nie czuję się zbyt komfortowo - sama, w ciemnej uliczce z Flynnem, który chyba właśnie oszalał.
- NIE WIESZ!? To ja ci powiem! - podchodzi coraz bliżej, wolnym krokiem. - Nie widzisz co oni z tobą robią!? Nie...nie patrzysz na nich w taki sposób...-słowa tak pełne goryczy i żalu, aż palą. - Kim dla ciebie jestem? - milczę, gdyż obawiam się, że każda odpowiedź jest zła. - POWIEDZ!!!!!!
- Jesteś...jak..-głos mi się załamuje, a serce bije zdecydowanie za szybko -...jak...nikt.
Jedno słowo - ostre jak sztylet. Jedno słowo znaczące więcej, niż mogłoby się wydawać. Jedno słowo znaczące wszystko. Jedno słowo, które potrafi zabić. Jedno słowo, które może zniszczyć, a ja wahałam się tak krótko, zbyt krótko.
Stoję spokojna i opanowana, po kilku minutach ciszy, czuję ręce zaciskające się na moich ramionach, ściskające je jak imadło. Boli.
- Nikim?! Nikim?! - potrząsa mną, może to ma mu pomóc, ale nie pomoże, jemu już chyba nic nie pomoże.
- Patrzę na ciebie i widzę tego drugiego, a patrząc na niego nie widzę ciebie...- w połowie gram na zwłokę, a w połowie mam nadzieję, że wyciągnę od niego coś więcej.
- Zostaw ją - czy ja kiedykolwiek tak bardzo ucieszyłam się na jego widok? Chyba nie... Trwało to krótką chwilę. Wystarczyły sekundy, a otumaniony Flynn zaczął śpiewać jakąś kołysankę o różowych zającach na łące z waty cukrowej???
- Wszystko z tobą w porządku? - Dereck jako mój wybawca, poczuł się chyba w obowiązku zapytać o mój stan zdrowia.
- Ok. Chciałam po prostu się czegoś dowiedzieć, tylko tyle - odruchowo wzruszam ramionami.
- Przecież ja miałem się tym zająć - czy to miało przypominać czuły ton? Błe....Nie cierpię tego tonu. - Chodźmy stąd - obejmuje mnie ramieniem i próbuje skierować w przeciwnym kierunku.
- A co z nim?
- Poradzi sobie. Już nie raz był w gorszym stanie. Jak dla mnie już dawno powinien wylądować w pokoju bez okien i drzwi.
- Tylko nie zgrywaj teraz opiekuńczego bad boy'a błagam....
- Naprawdę? Mogę przestać? To świetnie...Już nie będzie się na mnie darł, że jestem niedelikatny....
-Kto "nie będzie się darł" - czy istnieją jeszcze bardziej dezorientujące sytuacje!?
- Nie twój interes. Do auta - faktycznie na uboczu stoi czarna Alfa Romeo. Niezła.
- Przechodzisz z jednej skrajności w drugą - marudzę, ale robi taką minę, że potulnie wsiadam do samochodu.
- Zawieziesz mnie chociaż do domu? - pytam z nadzieją, gdy sadowi się za fotelem kierowcy.
Odpowiada mi odgłos odpalanego silnika. Taaa, to sobie porozmawialiśmy.... Ci faceci mają takie wahania nastroju.... po prostu nie idzie z nimi normalnie pogawędzić o pogodzie czy coś.
A potem zasnęłam.


* Jelly - z ang. Kisiel

8 komentarzy:

  1. Jak ona tak mogła potraktować Flynna?! Jak, ja się pytam?! To taki fajny chłopak jest, a ta... A ten cały Vincent jest coraz to bardziej podejrzany.
    Nie wiem czy mam Cię uwielbiać za Derecka czy mocno potrząsnąć. Z jednej strony całkiem fajny, tajemnicy, a z drugiej zwykły dupek, za przeproszeniem.
    Tak mi szkoda Flynna. Tak bardzo go lubię. Chłopak potrzebuje trochę zainteresowania wsparcia, a Cass postąpiła w tak odrażający sposób.
    Masz mi to wszystko naprotować.
    Pozdrawiam cieplutko.
    Incaligo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam to specjalnie, żeby nie było, że wszyscy zawsze dokonują dobrych wyborów ;)
      Też nie wiem co z Dereckiem, a Flynn ma pewien problem...duży problem... Przepraszam, że aż tak Cass przeze mnie znielubiłaś... :(
      Wyjaśnię to....kiedyś....muahahah
      ~MrocznaKosiarka (zjadłabym kisiel)

      Usuń
  2. Co ten Vincent knuje... Chyba nie jest to nic dobrego.
    O co chodzi z tym kiślem? On musi mieć jakieś głębsze znaczenie xD
    Nie wiem jak potraktować zachowanie Cass... Uznajmy, że wciąż lubię ją tak samo ^^
    Wysyłam ciepły swererek na to zimno na podwórku i słoiczek z kandyzowaną weną
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kisiel pojawił się dlatego, że go po prostu lubię, a później dopiero postanowiłam iż będzie mieć on większe znaczenie ;)
      Dziękuję za sweterek u mnie ostatnio padał już śnieg, więc się przyda ;)
      Tak samo dzięki za słoiczek
      do napisania
      ~MrocznaKosiarka

      Usuń
  3. O co chodzi do jasnej aniołki z tym KIŚELEM no
    A ten dereck niech przestanie zmieńać co pięć sekund swoje zachowania normalnie gorzej niż kobieta w ciąży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Dereck nie jego wina, ale to później się wyjaśni...A co do kisielu to on również ma głębsze znaczenie ;)
      A tak w ogóle to cieszę się, że czytasz nasz blog! Witamy cię serdecznie, wiesz ciasto, fajerwerki i tak dalej! Jednym słowem impreza! Tak, nawet ja zagorzały nie-imprezowicz przyjdę, specjalnie dla Ciebie =D
      Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej
      ~MrocznaKosiarka

      Usuń
  4. Tytuł może i dziwny ale zawartość rozdziału i przypis wyjaśnili.Mi się on najpierw skojarzył z kotem pewnego mangaki.
    Gdyby nie tylko Cassy szło tak sprawnie odgadywanie zagadek....Ja do tego zupełnie uzdolniona nie jestem.
    Nie lubię tego jak Vincent manipuluje Cassy by zachowywała się inaczej,wygląda to dziwnie a nieraz i głupio.Wiem,że jest on o ile dobrze pamiętam egzorcystą,mówi jak szalony naukowiec i telepata a pewnie zdolny jest jak Dereck mimo to wolę Cassy z daleka od niego.
    Cass nie lubi jak źli chłopcy zaczynają się zachowywać jak ciepłe kluchy,ciekawe jakie jest jej zdanie na temat złych chłopców którzy przy niej potrafią być mili w obejściu(zaczynają być mili).Tu Dereck wypadł bardzo dziwnie ale zupełnie również jakby groził jej bardzo zły los a on tego nie chce i chwyta się każdego sposobu by ją uratować.
    Ale zupełnie dziwnie wypadł Flynn-przecież widział,że ona za nim nie szalała a osoby z przerostem dobrego mniemania o sobie,które sądzą ,że mogą mieć każdego/każdą raczej nie popadają w depresję(chyba że jest on dziwniejszy niż myślałam).Czyżby się w niej zakochał?To co ona mu powiedziała było okrutne i nikomu bym tego nie życzyła ale ktoś mu musiał zdjąć klapki z oczu więc aż tak bardzo mi go nie żal.
    Nie spodziewałam się tajnych agentów.Nie w tej chwili-bardziej korzystnie byłoby zrobić nalot kiedy już zdobędą swe moce ale jeszcze nie zaczną się uczyć na nimi panować,nie zatrzymali Cass.No i od razu skojarzyli mi się z Tarczą choć wiem, że Briana pracuje w CIA.Chyba naoglądałam się zbyt wielu filmów Marvela(i jednego serialu-ale jest on świetny).
    Cassy należy zapewnie do ludzi mówiących pieszczotliwie(jak do partnera lub dziecka) do zwierzątek czy to wpływ Vincenta?
    Co takiego zrobił ten Nyger?
    Turban-ma Roma ranę na głowie,ogolono ją na łyso czy wsadzili jej na głowę bloker mocy?
    Ładny obrazek.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznę od ostatnich akapitów, gdyż są one ze sobą powiàzane - Nyger zgolił Romie połowę włosów. Dlatego założyła turban, a on odpadł.
    Vincent uwielbia pociągać za sznurki... A ja niestety ciągle mu na to pozwalam...
    Dużo rzeczy, które wymyśliłam ja , albo Cameleon odgadłaś, a tajemnica Flynna wciąż jest bezpieczna, chociaż myślę, że niedługo wyjdzie na jaw to co jest z nim nie tak.
    Tajnych agentów chciała Cameleon, więc coś tam o nich wspominałam, ale nie jestem dobra w opisywanie takich nalotów... nie...
    Lubi mówić pieszczotliwie szczególnie gdy połączyć to z sarkazmem ;)
    Wełna się zdecydowanie przyda, a wolny czas jeszcze bardziej, więc dziękuję
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń